Rozciąga się ona w Górach i na Pogórzu Kaczawskim w Sudetach Zachodnich, a jej bogactwo to minerały oraz pozostałości po dostojnych, zionących lawą kraterach.
Wędrując po przepięknych terenach, gdzie przenikają się łąki, pola, wzgórza i skały, ciężko uwierzyć, że miliony lat temu wszystko spływało lawą. Dzisiaj ten sielski krajobraz kryje w sobie relikty wspomnień z okresu, kiedy było tu na prawdę gorąco.
Królową całej krainy jest zdecydowanie Ostrzyca Proboszczowicka, czyli nek po wygasłym wulkanie o wysokości 501 m n.p.m., zwany Śląską Fudżijamą. Jej szczyt to jednocześnie spektakularny punkt widokowy. Do jej podnóża łatwo dojechać autem. Znajdują się tam 2 bezpłatne a'la parkingi, od których wiedzie ścieżka przez las, ale to, co czeka na szczycie kasuje wszystko. Warto się tam zatargać, choćby za cenę życia. Podejście jest krótkie i tylko względnie wymagające, więc dostępne dla każdego.
Ostrzyca stanowiła główny cel naszej wyprawy, choć pragnęliśmy wycisnąć z lutowego dnia tyle ile zdołamy, nim zajdzie słońce. Zaczęliśmy lekko, bez zadęcia od okolicznych wiosek. Już samo oddychanie tamtejszym powietrzem powinno być wpisane na listę atrakcji w TripAdvisor.
Wyruszyliśmy od wioski Słup, przez którą przebiega szlak cysterski oraz rzeka Nysa Szalona, a także gdzie mieści się wielki zbiornik retencyjny. Następnie Pomocna, skąd przez dywany ziemi i trawy przedarliśmy się do Czartowskiej Skały. A tu już warto było spędzić dłuższą chwilę.
Miliony lat temu był tu aktywny wulkan, a to co pozostało po zastygłej lawie to skalny wierzchołek mierzący 468 m.n.p.m. Charakteryzuje się on formacjami skalnymi w kształcie słupów, powstałych, jako wynik zmian temperatury podczas stygnięcia magmy. Obecnie jest to pomnik przyrody nieożywionej i rozciąga się z niego widok na Sudety, Karkonosze ze Śnieżką oraz Nizinę Śląską. Na szczycie można przez chwilę poczuć się panem okolicy.
W odległości kilku minut jazdy samochodem od Czartowskiej Skały znajdują się Organy Wielisławskie w Sędziszowej. Niestety czas gonił jak szalony, więc zdążyliśmy je zaledwie drasnąć wzrokiem, o co nie trudno, gdyż to potężne urwisko jest dogodnie usytuowane przy głównej drodze.
Dobków odkryliśmy latem zeszłego roku, przy okazji otwierania Sudeckiej Zagrody Edukacyjnej. To miejsce, które w przyjemny sposób edukuje z wiedzy o regionie i zjawiskach geologicznych. Dzięki temu można tam poczuć ruchy ziemi podczas trzęsienia, obserwować erupcję wulkanu czy wywołać powódź. Dobków swego czasu wygrał konkurs na najpiękniejszą wieś w województwie dolnośląskim, ale to dla mnie dość kontrowersyjna kwestia.
Będąc w okolicy nie można pominąć Zamku Grodziec, czyli wspaniale zachowanej gotyckiej warowni na wzgórzu. To bez wątpienia jedno z piękniejszych miejsc i dowód na koegzystencję człowieka z przyrodą. Samo określenie - zamek na wulkanie powinno już wystarczyć za rekomendację. Jeżeli chcecie wiedzieć więcej, zajrzyjcie - tutaj.
Jawor to za to jedno z nielicznych miejsc w którym koniecznie trzeba zobaczyć kościół. A wierzcie mi, że tego typu obiektów nie polecam za często, nie chcąc powiedzieć, że wcale. Ale tam warto udać się albo na festiwal chleba, albo właśnie do Kościoła Pokoju. Ta drewniana świątynia z XVII w. powstała, jako jedna z 3 na Dolnym Śląsku, ostatecznie przetrwały dwie - w Jaworze i Świdnicy. Kościoły Pokoju wzniesiono pomimo wielu obostrzeń, takich jak to, że nie można było przy ich budowie używać gwoździ, materiałów trwałych czy, że musiały zostać ukończone w rok. Oba obiekty zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a jaworski to jednocześnie największa drewniana świątynia w Europie.
Dla miłośników złota nie mogę nie wspomnieć o Złotoryi ze swoim Muzeum i Kopalnią Złota, choć jak dla mnie Kraina Wygasłych Wulkanów to przede wszystkim potęga przyrody, malutkie, spokojne wioski, cisza i przestrzeń.
Piszę tu o tym, co udało nam się zobaczyć w czasie krótkiej wizyty, ale warto wiedzieć, że lista jest długa więc zamierzamy wrócić aby ją uzupełnić. A z tego co wiem warto ją poszerzyć przynajmniej jeszcze o kilka punktów. Wąwóz Lipa, Wąwóz Myśliborski z Małymi Organami Myśliborskimi, Wilczą Górę czy Okole. Kraina Wygasłych Wulkanów to także kraina wielu szlaków rowerowych, ale o tym mam nadzieję jeszcze będę miała okazję napisać z autopsji.
Jeżeli możecie polecić w tej okolicy coś czego nie wymieniłam - piszcie śmiało. Jak wspomniałam moja lista to zaledwie kropla w morzu więc jestem pewna, że jeszcze wiele przed nami.
Ostrzyca stanowiła główny cel naszej wyprawy, choć pragnęliśmy wycisnąć z lutowego dnia tyle ile zdołamy, nim zajdzie słońce. Zaczęliśmy lekko, bez zadęcia od okolicznych wiosek. Już samo oddychanie tamtejszym powietrzem powinno być wpisane na listę atrakcji w TripAdvisor.
Wyruszyliśmy od wioski Słup, przez którą przebiega szlak cysterski oraz rzeka Nysa Szalona, a także gdzie mieści się wielki zbiornik retencyjny. Następnie Pomocna, skąd przez dywany ziemi i trawy przedarliśmy się do Czartowskiej Skały. A tu już warto było spędzić dłuższą chwilę.
Miliony lat temu był tu aktywny wulkan, a to co pozostało po zastygłej lawie to skalny wierzchołek mierzący 468 m.n.p.m. Charakteryzuje się on formacjami skalnymi w kształcie słupów, powstałych, jako wynik zmian temperatury podczas stygnięcia magmy. Obecnie jest to pomnik przyrody nieożywionej i rozciąga się z niego widok na Sudety, Karkonosze ze Śnieżką oraz Nizinę Śląską. Na szczycie można przez chwilę poczuć się panem okolicy.
Jedna z legend mówi, że mieszczą się tu wrota do piekieł, ale nic na to nie wskazuje. Zapewne dlatego wymyślono alternatywną wersję legendy o niewydarzonym diable, który chciał zniszczyć wieś rzucając na nią skałę. Przeszkodziło mu w tym pianie koguta. A, że powszechnie wiadomo, że diabły przy kogutach tracą moc ( nie pytajcie:) to udało mu się machnąć skałą jedynie do miejsca, w którym ta stoi do dzisiaj. Wieś ocalała, a diabeł okrył się hańbą. A to wszystko przez kuraka.
W odległości kilku minut jazdy samochodem od Czartowskiej Skały znajdują się Organy Wielisławskie w Sędziszowej. Niestety czas gonił jak szalony, więc zdążyliśmy je zaledwie drasnąć wzrokiem, o co nie trudno, gdyż to potężne urwisko jest dogodnie usytuowane przy głównej drodze.
Dobków odkryliśmy latem zeszłego roku, przy okazji otwierania Sudeckiej Zagrody Edukacyjnej. To miejsce, które w przyjemny sposób edukuje z wiedzy o regionie i zjawiskach geologicznych. Dzięki temu można tam poczuć ruchy ziemi podczas trzęsienia, obserwować erupcję wulkanu czy wywołać powódź. Dobków swego czasu wygrał konkurs na najpiękniejszą wieś w województwie dolnośląskim, ale to dla mnie dość kontrowersyjna kwestia.
Będąc w okolicy nie można pominąć Zamku Grodziec, czyli wspaniale zachowanej gotyckiej warowni na wzgórzu. To bez wątpienia jedno z piękniejszych miejsc i dowód na koegzystencję człowieka z przyrodą. Samo określenie - zamek na wulkanie powinno już wystarczyć za rekomendację. Jeżeli chcecie wiedzieć więcej, zajrzyjcie - tutaj.
Jawor to za to jedno z nielicznych miejsc w którym koniecznie trzeba zobaczyć kościół. A wierzcie mi, że tego typu obiektów nie polecam za często, nie chcąc powiedzieć, że wcale. Ale tam warto udać się albo na festiwal chleba, albo właśnie do Kościoła Pokoju. Ta drewniana świątynia z XVII w. powstała, jako jedna z 3 na Dolnym Śląsku, ostatecznie przetrwały dwie - w Jaworze i Świdnicy. Kościoły Pokoju wzniesiono pomimo wielu obostrzeń, takich jak to, że nie można było przy ich budowie używać gwoździ, materiałów trwałych czy, że musiały zostać ukończone w rok. Oba obiekty zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a jaworski to jednocześnie największa drewniana świątynia w Europie.
Dla miłośników złota nie mogę nie wspomnieć o Złotoryi ze swoim Muzeum i Kopalnią Złota, choć jak dla mnie Kraina Wygasłych Wulkanów to przede wszystkim potęga przyrody, malutkie, spokojne wioski, cisza i przestrzeń.
Jeżeli możecie polecić w tej okolicy coś czego nie wymieniłam - piszcie śmiało. Jak wspomniałam moja lista to zaledwie kropla w morzu więc jestem pewna, że jeszcze wiele przed nami.
Kolejne wspaniałe miejsce na mapie Dolnego Śląska, gdzie można zapomnieć o Bożym świecie i po prostu być.
OdpowiedzUsuńOoo, Kraina Wygasłych Wulkanów jest u mnie na liście do miejsc do odwiedzenia. Wydaje się super miejscem na ucieczkę od zatłoczonego miasta :)
OdpowiedzUsuńTo już wiem, gdzie spędzę przyszły weekend! :) Śląska Fudżijama kojarzy mi się z Japonią, więc tymbardziej zachęca :)
OdpowiedzUsuńDawno już tam nie byłam, więc muszę koniecznie nadrobić. A że wiosna za pasem, to trzeba będzie wdrożyć pomysł w któryś z weekendów, jak już się zacznie okolica zielenić. Będzie sielsko.
OdpowiedzUsuńZnam kogoś, kto kocha Góry Kaczawskie miłością wielką i serdeczną. Myślę, że warto do niego zajrzeć:http://krzysztofgdula.blogspot.com/ Z zachwytem patrzyłam na zdjęcia. Niestety, zauroczeni Karkonoszami, nie spojrzeliście na majaczące na horyzoncie Góry Izerskie ...
OdpowiedzUsuńPięknie tam :) sama niewiele Dolnego Śląska zwiedziłam, a w najbliższych miesiącach wybieram się raczej w drugim kierunku, bo na lubelszczyznę :)
OdpowiedzUsuńNa Dolny Śląsk zawsze z przyjemnością wracam. Zawsze jest tam coś nowego do odkrycia. Zaciekawiły mnie wspomniane przez Ciebie szlaki rowerowe w tamtych okolicach.
OdpowiedzUsuńPięknie! Kolejne miejsce, które bardzo bym chciała zobaczyć. :)
OdpowiedzUsuńMagicznie... i rewelacyjne zdjęcia, oddające klimat tego miejsca.
OdpowiedzUsuńudanego weekendu
Wraz z wiosną na pewno odwiedzę tą krainę na rowerze. Zdjęcia i tekst w poście super! Aż mnie duma rozpiera, bo to moje rejony. :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńDolny Śląsk jest fajny. Wielu miejsc z tych, o których piszesz nie widziałam, ale podobała mi się Złotoryja i cudowny kościół w Świdnicy, naprawdę nie wolno go odpuścić, byłam zachwycona, zresztą pisałam o tym na blogu;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzić :) Kraina Wygasłych Wulkanów - jakże romantycznie to brzmi!
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, że jest nieodgadniony. Zwłaszcza dla mnie, bo miałem być okazję na Dolnym Śląsku tylko raz... góra dwa razy. Miejsce wydaje się interesujące. Nie ukrywam, że chyba nigdy ta nazwa nie obiła mi się o uszy.
OdpowiedzUsuńPięknie tam jest :) Jeszcze dokładnie tam nie chodziłam, ale kiedyś mam nadzieję będę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, dawno wpisane na listę "do odwiedzenia", ale niestety nadal w planach. Cudowne zdjęcia, klimat, cisza.
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że jest tyle wspaniałych rzeczy do zobaczenia! :)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny odkrywam dzięki Tobie piękne miejsca! Aż wstyd się przyznać, że nie wiedziałam wcześniej o Krainie Wygasłych Wulkanów. Piękne zdjęcia, bardzo klimatyczne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMożna by powiedzieć, że wulkany to nie równa się Polska, a tu proszę, taka niespodzianka. Nasz kraj jest tak zróżnicowany, że mamy nawet Krainę Wygasłych Wulkanów :) Pięknie tam. Z Twoich zdjęć słyszę ciszę przerywaną podmuchami wiatru. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHehe jeżdżę po całym świecie a nie miałem pojęcia, że w Polsce są tak piękne i ciekawe miejsca ;) Czas się bliżej przyjrzeć Dolnemu Śląsku :)
OdpowiedzUsuńZahaczyłem o te tereny jesienną porą wracając z Łęknicy. Naszą Fudżijamę widziałem z oddali, ale Jawora i zamku Grodziec nie sposób było ominąć. Piękne tereny, warte dłuższego pobytu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękne sa te fotki :) Zazdroszczę Ci :D
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce. Rewelacja! :D
OdpowiedzUsuńPolecam odwiedzić jeszcze Wojcieszów, jest tu również piękny Rezerwat Przyrody Miłek, całkiem niedaleko Rudawy Janowickie. Szkoda, że się minęłyśmy. Zapraszam :) do mnie!
OdpowiedzUsuń