Wyprawa na Comino - najmniejszą zamieszkaną wysepkę archipelagu maltańskiego od
początku stanowiła dla mnie jeden z najbardziej wyczekiwanych punktów
podróży. Fascynowała mnie wizja odwiedzenia tego malowniczego miejsca,
słynącego z zachwycającej błękitnej laguny i zamieszkanego na stałe
przez zaledwie kilku mieszkańców (prawdopodobnie jednej 5 osobowej
rodziny). Od kiedy powstał tam hotel liczba ta wzrasta okresowo o jego
gości. Poza tym ta opustoszała wysepka przeżywa prawdziwe oblężenie
turystów, którzy każdego dnia przybywają tłumnie, aby spędzić kilka
godzin na lagunie i popływać lub ponurkować w krystalicznej turkusowej
wodzie z białym, piaszczystym dnem.
Mając świadomość
popularności tego miejsca, wybraliśmy się tam dosyć wcześnie rano z
nadzieją na uniknięcie tłumów. Dojazd był stosunkowo prosty - autobusem z
Melliehy do Cirkewwy (około 20 minut), a stamtąd około tyle samo
łodzią, o której zapełnienie dbał tłum ulotkarzy reklamujących rejsy,
stosując metodę zmasowanego ataku na wysiadających z autobusu i niczego
nieświadomych pasażerów. Cena biletu obejmowała podróż w 2 strony,
więc należało zapamiętać godziny powrotu naszej łodzi, o ile nie chcieliśmy zasilić liczebności mieszkańców wyspy.
Kiedy zawitaliśmy na Comino, naszym oczom
ukazał się widok niczym z reklamy Bounty. Ucieszyło nas, że
jeszcze niespecjalnie zagęściło się w wodzie od plażującego ludu.
Rozbiliśmy zatem nasz ekwipunek na małej skale stojącej bezpośrednio w
wodzie i daliśmy się ponieść magii miejsca. Woda o temperaturze
przyjemnej kąpieli w wannie i widok na błękit zatoki, poprzetykanej
skałami z uformowanymi w niej naturalnymi oknami, przyprawiał o zawrót
głowy.
Jednak nasza wciąż niezaspokojona potrzeba eksploracji reszty przestrzeni spowodowała, że postanowiliśmy nie dać
spławić się żarowi lejącemu się z nieba i wyruszyliśmy na penetrowanie
tego małego, wysuszonego słońcem raju. Dzisiaj, po zebranych doświadczeniach
jestem jednak gotowa udzielić tej zaskakującej i cennej rady i odradzić zwiedzanie wyspy bez kawałka cienia, płynów do picia (bo drogo), w 35 stopniowym upale,
choćby z kilogramem kremu z filtrem na skórze, jeżeli nasze marzenia nie
obejmują zostania małą spaloną na skwarkę ciekawostką podróżniczą po
kilku słonecznych udarach. Do tej pory się dziwię, że obyło się bez większego poparzenia słonecznego, omdlenia czy zgonu ( ale chyba
szczęście sprzyja szaleńcom :).
W każdym razie to do
czego udało nam się doczołgać w czasie zwiedzania to jedyny na wysepce
zabytek - Santa Marija Tower - wieża, która niegdyś stanowiła część
fortyfikacji Malty ( niestety nieczynna), mały biały kościółek, równie
mały cmentarz, wspomniany hotel Comino i gospodarstwo mieszkańców wyspy.
Jeżeli ktoś dotarł gdzieś dalej i odkrył coś jeszcze niech pisze,
chętnie poczytam. Ja nie kryję radości z faktu, że udało nam się w
ogóle powrócić i to nie w pozycji horyzontalnej, z naszej przechadzki po wyspie, w sierpniowym południowym słońcu, przypominającej rajd
obłąkanych przez pustynię. Skoro jednak przeżyliśmy, mam do powiedzenia tylko jedno - warto było!
Może zdjęcia choć częściowo oddadzą piękno tego niezwykłego miejsca. Miłego oglądania:)
Może zdjęcia choć częściowo oddadzą piękno tego niezwykłego miejsca. Miłego oglądania:)
Santa Marija Tower
Jedyne na wyspie gospodarstwo, a raczej jego część
Kościółek
Część hotelu ( z zewnątrz wrażenia średnie, wewnątrz wielka niewiadoma).
Co ważne, zaraz koło hotelu spotkaliśmy coś na kształt małego pola namiotowego, więc gdyby ktoś był zainteresowany to istnieje taka opcja.
Poza tym na samej Malcie z powodu ziemi, która jest bardzo skalista i bardzo ciężko rozbić się tam namiotem, taka forma noclegu praktycznie nie ma racji bytu. Z tego co wiem, zdarzają się kamikadze, którzy rozbijają się gdzieś na dziko, ale w sezonie, gdy temperatury przekraczają 35 stopni, obycie się bez jakiejkolwiek formy klimatyzacji zakrawa już na sport ekstremalny:).
I jakie wrażenia? Ktoś był? Ktoś jedzie? :)
Zdjęcia są cudowne, błękit wody mnie po prostu urzeka a ogólnie całokształt powoduje depresje. Gdy pomyślę, że do jakiś wakacji jeszcze tyle czasu to mi się już nic nie chce ;D Ostatnio oglądałam mnóstwo Maltańskich zdjęć i opisów na wielu blogach aż mam wrażenie, że tylko ja tam nie byłam.. trzeba będzie pewnie niedługo nadrobić, bo widzę, że naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz:) Jest tam rzeczywiście tak pięknie, że powrót do codzienności, aż boli. Ja wręcz przeciwnie mam wrażenie, że to nadal mało popularny kierunek, co akurat w czasie pobytu bardzo mi odpowiadało. Nie było natłoku turystów i prawie nie słyszało się języka polskiego, przez co można było łatwiej wsiąknąć w tamtejszą kulturę i klimat i poczuć, że jednak wyjechało się z domu:)
UsuńJa niestety nie dam się przekonać do słowa "raj", które pojawia się w drugiej już relacji z Comino. Dla mnie sztuczne skupiska turystyczne są raju absolutnym zaprzeczeniem, a na widok tłumów ściśniętych w tej mini zatoce przechodzą mnie ciarki złych wspomnień ;) Poza tym raj kojarzy mi się z bujną roślinnością, a nie spaloną słońcem ziemią... Ale oczywiście szanuję odmienne zdanie :) Zdjecia bardzo ładne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię. Zgadza się, każdego raj jest gdzie indziej i całe szczęście, gdyby było inaczej to i w raju zrobiłoby się tłoczno:)Poza tym pewnie wiele zależy od wspomnień i przeżyć związanych z danym miejscem. Moje są wspaniałe, więc działają na korzyść. Ale za to pewnie jestem jedyną osoba na świecie, która ma kiepską opinię o Paryżu i bynajmniej to nie jest mój raj:)
UsuńJa tez mam kiepską opinię o Paryżu, a na Comino bardzo mi się podobało. Może dlatego, że nie ograniczyłem się do tych 100 metrów plaży nad laguną, a przeszedłem dosłownie całą wyspę (co kosztowało mnie wiele potu w sierpniowym upale:)). Wprawdzie nic nadzwyczajnego podczas tego spaceru nie znalazłem, ale można było spojrzeć na tę wyspę z innego punktu widzenia, co dodało jej jeszcze większego uroku.
UsuńŚwięta prawda.Ja tam spędziłam magiczne chwile...
UsuńPiękne widoki . *_*
OdpowiedzUsuńbardzo chcę się tam wybrać, o matko! a ta woda!
Tak, to nadal dziwi, że gdzieś potrafią być tak uczęszczane miejsca z tak krystaliczną wodą. Pozdrawiam i polecam samej ocenić, jak tam jest:)
UsuńJejku! Jaka czysta wooda :) Z chęcią się kiedyś tam wybiorę i również pochwalę:)
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem mówiąc bardzo fajne zdjęcia :)
Dziękuję:)Zatem polecam serdecznie! A chwalić nie mam się niestety czym, bo te widoki to zupełnie nie moje dzieło:) Zawsze tylko, gdy jestem w takich pięknych miejscach nie mogę się nadziwić, że ktoś może budzić się tam każdego dnia i mieć taaaki widok za oknem.
Usuńja jeszcze tam nie byłam, a wygląda pięknie :) I zgadzam się z Darią - zdjęcia śliczne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to teraz ja do Zamościa, a Ty na Maltę:)Pozdrowienia
Usuńeh że tez takie miejsca istnieją, wielka szkoda ze na co dzień się ich nie ogląda ..
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, jak to może być mieszkać w raju?:)
UsuńCalkiem podobnie jest na Malcie !!
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia i miejsce !
ah wlasnie doczytalam, ze to na Malcie !! :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam !
Więc trafiony zatopiony:)
UsuńAż dziś bierze, że morze może mieć takie kolory.. Ale czasem może! Długo nie wierzyłam w błękit wody w Turcji.. do momentu aż zobaczyłam go na własne oczy ;) Mam nadzieję, że i wody Malty będę miała okazję zobaczyć!
OdpowiedzUsuńWiem, ciężko uwierzyć w taki widok.
Usuńbyłem na malcie tydzień. spałem pod namiotem, rozbijałem sie tam gdzie mi sie podobało. faktycznie ciężko znalezc kawałek ziemi żeby można było zakotwiczyć namiot.
OdpowiedzUsuń