1 lis 2012

Na błękitnej lagunie - Comino.

Wyprawa na Comino - najmniejszą zamieszkaną wysepkę archipelagu maltańskiego od początku stanowiła dla mnie jeden z najbardziej wyczekiwanych punktów podróży. Fascynowała mnie wizja odwiedzenia tego malowniczego miejsca, słynącego z zachwycającej błękitnej laguny i zamieszkanego na stałe przez zaledwie kilku mieszkańców (prawdopodobnie jednej 5 osobowej rodziny). Od kiedy powstał tam hotel liczba ta wzrasta okresowo o jego gości. Poza tym ta opustoszała wysepka przeżywa prawdziwe oblężenie turystów, którzy każdego dnia przybywają tłumnie, aby spędzić kilka godzin na lagunie i popływać lub ponurkować w krystalicznej turkusowej wodzie z białym, piaszczystym dnem.
Mając świadomość popularności tego miejsca, wybraliśmy się tam dosyć wcześnie rano z nadzieją na uniknięcie tłumów. Dojazd był stosunkowo prosty - autobusem z Melliehy do Cirkewwy (około 20 minut), a stamtąd około tyle samo łodzią, o której zapełnienie dbał  tłum ulotkarzy reklamujących rejsy, stosując metodę zmasowanego ataku na wysiadających z autobusu i niczego nieświadomych pasażerów. Cena biletu obejmowała podróż w 2 strony, więc należało zapamiętać godziny powrotu naszej łodzi, o ile nie chcieliśmy zasilić liczebności mieszkańców wyspy.

Kiedy zawitaliśmy na Comino, naszym oczom ukazał się widok niczym z reklamy Bounty. Ucieszyło nas, że jeszcze niespecjalnie zagęściło się w wodzie od plażującego ludu. Rozbiliśmy zatem nasz ekwipunek na małej skale stojącej bezpośrednio w wodzie i daliśmy się ponieść magii miejsca. Woda o temperaturze przyjemnej kąpieli w wannie i widok na błękit zatoki, poprzetykanej skałami z uformowanymi w niej naturalnymi oknami, przyprawiał o zawrót głowy.

Jednak nasza wciąż niezaspokojona potrzeba eksploracji reszty przestrzeni spowodowała, że postanowiliśmy nie dać spławić się żarowi lejącemu się z nieba i wyruszyliśmy na penetrowanie tego małego, wysuszonego słońcem raju. Dzisiaj, po zebranych doświadczeniach jestem jednak gotowa udzielić tej zaskakującej i cennej rady i odradzić zwiedzanie wyspy bez kawałka cienia,  płynów do picia (bo drogo), w 35 stopniowym upale, choćby z kilogramem kremu z filtrem na skórze, jeżeli nasze marzenia nie obejmują zostania małą spaloną na skwarkę ciekawostką podróżniczą po kilku słonecznych udarach. Do tej pory się dziwię, że obyło się bez większego poparzenia słonecznego, omdlenia czy zgonu ( ale chyba szczęście sprzyja szaleńcom :).

W każdym razie to do czego udało nam się doczołgać w czasie zwiedzania  to jedyny na wysepce zabytek  - Santa Marija Tower - wieża, która niegdyś stanowiła część fortyfikacji Malty ( niestety nieczynna), mały biały kościółek, równie mały cmentarz,  wspomniany hotel Comino i gospodarstwo mieszkańców wyspy. Jeżeli ktoś dotarł gdzieś dalej i odkrył coś jeszcze niech pisze, chętnie poczytam. Ja nie kryję radości z faktu, że udało nam się w ogóle powrócić i to nie w pozycji horyzontalnej, z naszej przechadzki po wyspie, w sierpniowym południowym słońcu, przypominającej rajd obłąkanych przez pustynię. Skoro jednak przeżyliśmy, mam do powiedzenia tylko jedno - warto było!

Może zdjęcia choć częściowo oddadzą piękno tego niezwykłego miejsca. Miłego oglądania:)



 Santa Marija Tower  
 
Jedyne na wyspie gospodarstwo, a raczej jego część


Kościółek

Część hotelu ( z zewnątrz wrażenia średnie, wewnątrz wielka niewiadoma). 
Co ważne, zaraz koło hotelu spotkaliśmy coś na kształt małego pola namiotowego, więc gdyby ktoś był zainteresowany to istnieje taka opcja. 
Poza tym na samej Malcie z powodu ziemi, która jest bardzo skalista i bardzo ciężko rozbić się tam namiotem, taka forma noclegu praktycznie nie ma racji bytu. Z tego co wiem, zdarzają się kamikadze, którzy rozbijają się gdzieś na dziko, ale w sezonie, gdy temperatury przekraczają 35 stopni, obycie się bez jakiejkolwiek formy klimatyzacji zakrawa już na sport ekstremalny:).




I jakie wrażenia? Ktoś był? Ktoś jedzie? :)



20 komentarzy:

  1. Zdjęcia są cudowne, błękit wody mnie po prostu urzeka a ogólnie całokształt powoduje depresje. Gdy pomyślę, że do jakiś wakacji jeszcze tyle czasu to mi się już nic nie chce ;D Ostatnio oglądałam mnóstwo Maltańskich zdjęć i opisów na wielu blogach aż mam wrażenie, że tylko ja tam nie byłam.. trzeba będzie pewnie niedługo nadrobić, bo widzę, że naprawdę warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:) Jest tam rzeczywiście tak pięknie, że powrót do codzienności, aż boli. Ja wręcz przeciwnie mam wrażenie, że to nadal mało popularny kierunek, co akurat w czasie pobytu bardzo mi odpowiadało. Nie było natłoku turystów i prawie nie słyszało się języka polskiego, przez co można było łatwiej wsiąknąć w tamtejszą kulturę i klimat i poczuć, że jednak wyjechało się z domu:)

      Usuń
  2. Ja niestety nie dam się przekonać do słowa "raj", które pojawia się w drugiej już relacji z Comino. Dla mnie sztuczne skupiska turystyczne są raju absolutnym zaprzeczeniem, a na widok tłumów ściśniętych w tej mini zatoce przechodzą mnie ciarki złych wspomnień ;) Poza tym raj kojarzy mi się z bujną roślinnością, a nie spaloną słońcem ziemią... Ale oczywiście szanuję odmienne zdanie :) Zdjecia bardzo ładne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię. Zgadza się, każdego raj jest gdzie indziej i całe szczęście, gdyby było inaczej to i w raju zrobiłoby się tłoczno:)Poza tym pewnie wiele zależy od wspomnień i przeżyć związanych z danym miejscem. Moje są wspaniałe, więc działają na korzyść. Ale za to pewnie jestem jedyną osoba na świecie, która ma kiepską opinię o Paryżu i bynajmniej to nie jest mój raj:)

      Usuń
    2. Ja tez mam kiepską opinię o Paryżu, a na Comino bardzo mi się podobało. Może dlatego, że nie ograniczyłem się do tych 100 metrów plaży nad laguną, a przeszedłem dosłownie całą wyspę (co kosztowało mnie wiele potu w sierpniowym upale:)). Wprawdzie nic nadzwyczajnego podczas tego spaceru nie znalazłem, ale można było spojrzeć na tę wyspę z innego punktu widzenia, co dodało jej jeszcze większego uroku.

      Usuń
    3. Święta prawda.Ja tam spędziłam magiczne chwile...

      Usuń
  3. Piękne widoki . *_*
    bardzo chcę się tam wybrać, o matko! a ta woda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to nadal dziwi, że gdzieś potrafią być tak uczęszczane miejsca z tak krystaliczną wodą. Pozdrawiam i polecam samej ocenić, jak tam jest:)

      Usuń
  4. Jejku! Jaka czysta wooda :) Z chęcią się kiedyś tam wybiorę i również pochwalę:)
    A tak nawiasem mówiąc bardzo fajne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)Zatem polecam serdecznie! A chwalić nie mam się niestety czym, bo te widoki to zupełnie nie moje dzieło:) Zawsze tylko, gdy jestem w takich pięknych miejscach nie mogę się nadziwić, że ktoś może budzić się tam każdego dnia i mieć taaaki widok za oknem.

      Usuń
  5. ja jeszcze tam nie byłam, a wygląda pięknie :) I zgadzam się z Darią - zdjęcia śliczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to teraz ja do Zamościa, a Ty na Maltę:)Pozdrowienia

      Usuń
  6. eh że tez takie miejsca istnieją, wielka szkoda ze na co dzień się ich nie ogląda ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się, jak to może być mieszkać w raju?:)

      Usuń
  7. Calkiem podobnie jest na Malcie !!

    Piekne zdjecia i miejsce !

    OdpowiedzUsuń
  8. ah wlasnie doczytalam, ze to na Malcie !! :P
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż dziś bierze, że morze może mieć takie kolory.. Ale czasem może! Długo nie wierzyłam w błękit wody w Turcji.. do momentu aż zobaczyłam go na własne oczy ;) Mam nadzieję, że i wody Malty będę miała okazję zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  10. byłem na malcie tydzień. spałem pod namiotem, rozbijałem sie tam gdzie mi sie podobało. faktycznie ciężko znalezc kawałek ziemi żeby można było zakotwiczyć namiot.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...