A oto pierwszy post z cyklu o uzależnieniach. Tak, można rzec, że jestem uzależniona od przemieszczania się dalej lub bliżej i podziwiania tego, co świat ma nam do zaoferowania. Każdą kolejną wyprawę odbieram jako podróż życia i podchodzę do niej z nie mniejszym entuzjazmem, niż do pierwszej. To właśnie podróże dają mi tą dziką satysfakcję w życiu, której nie potrafię zamienić na nic innego. Panie, Panowie jestem Podróżoholiczką.
Moja ostatnia i najbardziej aktualna wyprawa poniosła mnie na Maltę. Czytałam już ciekawe
spostrzeżenia w postaci: Maltę można zwiedzić w 3 dni, co jednak po
dłuższym niż owe 3 dni pobycie, uznałam za absurdalne
stwierdzenie. Kraj ten, choć niewielki to obdarzony jest niezliczonej
ilości cudami, od których widoku serce rośnie, a dusza śpiewa. Nam zwiedzanie zajęło 12 dni, a to i tak ledwo zaspokoiło moją
żądzę poznania tego miejsca.
Na Maltę udaliśmy się w sierpniu 2012. Czyn ten zaliczam do wyjątkowo odważnych, jako, że panują wówczas najwyższe na wyspie temperatury i wilgotność, a my stanowczo należymy do grona podróżujących zwiedzających, więc nie w głowie nam dogorywanie na ręczniku plażowym.
Przekonały nas jednak ceny lotniczych i rajskie widoki podglądane w przewodnikach i wszystkowiedzącym internecie.
Pobyt z moim mężczyzną, jak zawsze zorganizowaliśmy na własną rękę, zatem tradycyjna opcja bez drogich hoteli, all inclusiv i lokaja. Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, z naciskiem na kilka letnich fatałaszków i krem z filtrem (dużo lżejsza opcja, niż pakowanie się na wakacje nad polskim Bałtykiem:), wyruszyliśmy w podróż do maltańskiego raju.
Lot bezpośredni z Wrocławia był krótki i przyjemny, raptem 3h. Wylądowaliśmy wieczorem, co i tak nie miało znaczenia, jeśli chodzi o temperaturę panującą w tym kraju. Przywitało nas 30 stopni upału i wilgotność na poziomie 80%. Wyborne wręcz odczucie przechadzania się w zupie. Być może nie była to kusząca opcja dla spragnionych turystycznej aktywności, ale uznaliśmy, że my nie damy rady?
Oto do czego zdolni są Maltańczycy. U nas praca to rzecz święta, u nich dla odmiany święto.
Nie da się ukryć. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuń