Pamiętam dzień, w którym przybyli Bogowie. Było ciepłe,
choć wietrzne lipcowe popołudnie, a Bóg objawił mi się wyspą. Zieloną,
pachnącą i siłą wyrwaną morzu. Miniaturową makietą idealnego świata,
gdzie życie mija w rytm codziennych przypływów i odpływów i muzyki
tworzonej z pomruków zachwytu przy akompaniamencie ciszy. Île-de-Bréhat,
bo tak nazywa się to miejsce równie dobrze mogłoby pełnić oficjalną
funkcję zadośćuczynienia ludzkości za całe zło świata. Taka to wyspa.
Położona na północy bretońskiego wybrzeża, codziennie gości turystów docierających stateczkiem ze średnią częstotliwością raz na godzinę. Wystarczy krótki kilkuminutowy rejs z portu La pointe de l'Arcouest w miejscowości Ploubazlanec, aby ubić interes życia i za 10 zwyczajnych euro ( od osoby w 2 strony ) otrzymać obietnicę magii.
Przybywając samochodem zostawiamy auto w porcie, na jednym z parkingów za 4,5 euro/1 dzień, z których rozciąga się imponujący widok na archipelag pobliskich wysepek, kupujemy bilet na przeprawę i już możemy wypływać na przeciw 400 mieszkańcom zamieszkującym wyspę. Tam na własnej skórze przekonacie się, że doba jest za krótka, aby wchłonąć tyle piękna na raz, ale wystarczająco długa, aby utonąć w fascynacji.
Przybywając samochodem zostawiamy auto w porcie, na jednym z parkingów za 4,5 euro/1 dzień, z których rozciąga się imponujący widok na archipelag pobliskich wysepek, kupujemy bilet na przeprawę i już możemy wypływać na przeciw 400 mieszkańcom zamieszkującym wyspę. Tam na własnej skórze przekonacie się, że doba jest za krótka, aby wchłonąć tyle piękna na raz, ale wystarczająco długa, aby utonąć w fascynacji.
Wysepka jest niewielka. To zaledwie 3 km terenu na wędrówki pomiędzy bezkresem nieba, a oceanu. Kameralne rozmiary mamią pieszymi wycieczkami, jednak tym, którzy nie muszą liczyć każdego grosza (i nie patrzcie tu na mnie) zdecydowanie polecam rowery. Nie jest to tania przyjemność ( 14 euro/ 1 dzień), ale przy ograniczonym czasie najbardziej optymalna i komfortowa. Mówię to z perspektywy osoby, która zwiedzała pieszo i w związku z tym nie wszędzie zdążyła.
O ile z łodzi wysiadamy w towarzystwie sporej gromadki współpasażerów, o tyle już chwilę później, jeżeli tylko chcemy możemy znaleźć się pośrodku upragnionego niczego. Skręcić w jedną z wielu nieodkrytych ścieżek, do których kierują tabliczki informacyjne lub podążyć tropem własnej intuicji i zgubić się wbrew panującemu porządkowi. Przy odrobinie szczęścia odnajdziecie się gdzieś pośród lasu paproci.
Bóg jeden wie, jak bardzo pozazdrościłam mieszkańcom perfekcji doboru miejsca na celebrowanie zwykłej codzienności.
Przydomowe tajemnicze ogrody, soczyście zielone, ukwiecone ścieżki, chimeryczne morze, które, niczym kot przychodzi i odchodzi kiedy nabierze ochoty, kołyszące się na wietrze jachty i własne rzeczywistość tak obca od tego, w czym funkcjonuje przeciętny człowiek. Nawet się nie zorientujecie, kiedy zacznie Was drążyć pragnienie o spóźnieniu się na powrotny rejs.
Bóg jeden wie, jak bardzo pozazdrościłam mieszkańcom perfekcji doboru miejsca na celebrowanie zwykłej codzienności.
Przydomowe tajemnicze ogrody, soczyście zielone, ukwiecone ścieżki, chimeryczne morze, które, niczym kot przychodzi i odchodzi kiedy nabierze ochoty, kołyszące się na wietrze jachty i własne rzeczywistość tak obca od tego, w czym funkcjonuje przeciętny człowiek. Nawet się nie zorientujecie, kiedy zacznie Was drążyć pragnienie o spóźnieniu się na powrotny rejs.
Warto wpaść na główny placyk przy małym kościółku i skusić się na lody lub bretońskie ciasto. Przysiąść na ławce, albo w restauracyjnym ogródku i zaobserwować czym żyje wyspa.
Według mnie tak musi wyglądać szczęście.
Chciałabym się tam teleportować... :) Brzmi i wygląda niesamowicie!
OdpowiedzUsuńMoje ulubione bretońskie ciastko!!!:)
OdpowiedzUsuńPrzecudowna wyspa, przecudowne miejsce!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam wakacyjnie:)
Bajeczna, pod warunkiem że bez tłumów, lubię miejsca, która da się pieszo obejść w jeden dzień ;)
OdpowiedzUsuńJak nie z tego świata. Pięknie pokazane i opisane miejsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
przepięknie! cudowne, niezwykle urokliwe miejsce. i to we Francji :D nie słyszałam nigdy o tej wysepce, nawet nie dotarłam do Bretanii, a szkoda! las paproci ♥ wszytsko brzmi fantastycznie, kiedyś odwiedzę tę idyllę.
OdpowiedzUsuńJakże ja chciałabym się tam znaleźć... Napisałaś, że tak musi wyglądać szczęście. Podpisuję się pod tymi słowami. Uroczy zakątek naszej ziemi. Dziękuję, że dałaś mi chwilkę tego szczęścia. Ściskam mocno :)
OdpowiedzUsuńJak na cogodzinne rejsy z turystami, to jest tam bardzo spokojnie.
OdpowiedzUsuńAleż się rozmarzyłam. Piękno w czystej postaci:)
OdpowiedzUsuńMogłabym tam przenieść się na parę dni :)
OdpowiedzUsuńJa chętnie na dłużej:)
Usuń:) mniam
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo. Nie miałbym nic przeciwko, gdybym miał się tam przenieść. Chociaż na chwilę. Jakiś wyjazd potrzebny od zaraz..., a do września jeszcze trochę :)
OdpowiedzUsuńMagiczne miejsce, chętnie spędziłabym tam trochę czasu. :)
OdpowiedzUsuńaaaa ! pięknie, malowniczo, ta charakterystyczna architektura !
OdpowiedzUsuńwyjątkowy kawałek Francji ! :)
Niezwykłe miejsce! Przepiękne krajobrazy. Bardzo podobają mi się domki jak z bajki. Myślę, że jest to idealne miejsce na zrelaksowanie się i naładowanie baterii. Kiedyś muszę się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuń