Będzie zwięźle ( mam nadzieję ), ponieważ
w dniu wyprawy na Gozo dopadły mnie średnio przyjemne
zawirowania gastryczne i snułam się tam jak ostatni cierpiętnik, dzieląc
czas między popadanie w zachwyt, a próbę prezentowania się jako okaz zdrowia.
I tutaj muszę pokusić się się o małą
dygresję, pragnąc wyrazić uznanie dla Malty i całej reszty
cywilizowanych krajów europejskich, które dysponują darmowymi toaletami. Pomijając podstawowe ludzkie potrzeby fizjologiczne, w
sytuacji jak moja, czyli turystycznej niedyspozycji stanowią one prawdziwe
błogosławieństwo i źródło autentycznego wybawienia.
Zatem moje pytanie brzmi: dlaczego nie spotykam się z taką sytuacją w Polsce, jakby nie patrzeć europejskim, kulturalnym kraju? Nie ogarniam jak to możliwe, że na Gozo całkiem przyjemna toaleta stoi niczym spokojna przystań w pełni zaopatrzona i czynna na środku pustkowia i to bez strażnika teksasu strzegącego wrót przybytku. W tym czasie w Polsce w strategicznych miejscach nie ma często nic, a jeżeli już to za cenę godną pałacu Chanów.
Z tego też powodu nad Bałtyk nie jeżdżę. Za wysokie progi... A gdy mnie raz we wrześniu niefortunnie podkusiło to okazało się, że wszystkie toalety były już zamknięte, bo po sezonie potrzeby fizjologiczne przechodzą w tryb uśpienia i zimują sobie w najlepsze, aż wróci słońce. Ogarnęło mnie zdziwienie, które towarzyszy mi niezmiennie, aż po dziś dzień.
Ale wracając do tematu przewodniego. Na Gozo przeprawiliśmy się, podobnie jak na Comino z miejscowości o nazwie Cirkewwa.
Był to krótki, około 0,5h przyjemny rejs niewielkim promem linii Gozo
Chanel, po którym zawitaliśmy na wyspę. Na miejscu czekał już autobus,
którym zajechaliśmy do stolicy Victorii i którą zwiedziliśmy w przyspieszonym tempie, aby wskoczyć w następny i udać się dalej, w nadziei, że doczekam końca.
Najważniejszym punktem stolicy jest Cytadela. Co prawda na mnie nie zrobiła ona piorunującego wrażenia, ale możliwe, że to przez apogeum dolegliwości. Za to nie umknął mojej uwadze pomnik papieża Jana Pawła II oraz widok na okolicę, w której wzrok skupiały patchworkowe i przesiąknięte suszą pola. Gdybym miała zdefiniować Gozo jednym słowem to wybrałabym określenie suche.
Kolejnym istotnym i nieco magicznym miejscem na mapie Gozo jest Sanktuarium Ta’Pinu - najważniejsza na Malcie świątynia, stojąca na całkowitym pustkowiu. Wybudowano ją w miejscu kapliczki, z której w 1883 r. mieszkanka wyspy usłyszała
głos nawołujący do modlitwy. Głos usłyszało jeszcze kilka osób, a seria
uzdrowień, która później tu nastąpiła spowodowała, iż uznano je za
miejsce objawienia się Matki Bożej. Obecnie jest to miejsce kultu,
pielgrzymował tu Jan Paweł II, a w świątyni znajduje się obraz z kaplicy
oraz zakrystia wypełniona dowodami uzdrowienia - listami, zdjęciami i darami od wiernych.
Złotą trójkę GOZO ( poza toaletami) zamyka Ġgantija czyli kupa kamieni, ale za to jakich! Megalityczne Świątynie Ġgantija to jedne z najstarszych budowli na świecie wpisane na listę UNESCO. I choć to obecnie głównie sterta głazów, to jednak ta sterta stoi tam już od 3000 r. p.n.e., albo nawet dłużej.
Generalnie
Gozo bardzo przypomina samą Maltę. Jego wizytówką są tradycyjne wyroby
takie, jak likiery czy dżemy tworzone z tego, co spłodzi maltańska ziemia czyli figi, kaktusy oraz słynna opuncja figowa. Idealnie nadają się na pamiątkę z wakacji czy
prezent. Sprzedawane są w sklepach, jak i na przydrożnych straganach i
stanowią według mnie jedną z regionalnych ciekawostek.
Gdyby nie fakt, że czułam się tego dnia, jak pies ze zdjęcia to zapewne odkrylibyśmy jeszcze kilka perełek na Gozo, ale wierzcie mi, że to był jedyny moment w moim życiu, kiedy cieszyłam się, że wsiądę na statek i popłynę do domu. To oznacza, że było kiepsko, ale toalety uratowały mi dzień. I niech ten post dziękczynny zawsze o tym przypomina:)
Ohhh fenomenalne miejsce! Tak, płacenie za toaletę nad naszym morzem, tak btw, to kompletny debilizm ;p
OdpowiedzUsuńPolecam.No zgadza się, inaczej nie idzie tego nazwać:)
UsuńJa jeszcze nawet mogę zrozumieć, że ktoś zainwestował kasę w kibel, ale czego od razu życzy sobie 2,5 zł?! W Czechach to kosztuje 5 koron (jakieś 75 gr...). Nie mówię już o tym, że to wspaniałe państwo nie poczuwa się do obowiązku zapewnić ludziom zaspokojenia ich podstawowych potrzeb, a podatki nie małe płacimy i wciąż coraz wyższe.
UsuńAle tam ślicznie, jak ja chcę takiego słonka, ciepełka :) I bym te likierki, figi i opuncję chętnie przygarnęła, wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńCo do toalet- fakt, nad morzem każą sobie płacić taką kasę i jeszcze brudno i śmierdząco wszędzie i krzaczki też zasikane i trzeba uważać żeby w coś nie wdepnąć...
Skąd to się bierze, aż takie różnice kulturowe, czy takie biedne to nasze morze że nawet na takim czymś biznes ludzie robią?!
Ja nie wiem, ale myślę,że darmowe toalety przyczyniłyby się jedynie do oczyszczenia krajobrazu:)A tymczasem wszystko tam jest tworzone z nastawieniem na Niemców, tyle,że Polacy też tam jeżdżą, jednak bez euro, a z biednymi złotówkami.
UsuńTak apropos toalet... To ostatnio w Pradze moja główna myśl to było "tutaj się nie chodzi do toalety jak się chce, tylko jak jest możliwość". Tak toaleta kosztuje masakryczne pieniądze i naprawdę szkoda było wydać na wc zamiast na studentską ;d
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio byłam na kilka dni w Pradze i pozostawało jedynie odwiedzać wszystkie knajpy.No cóż - Polak, Czech 2 bratanki...
Usuńnigdy nie bylam ani na Gozo ani na Malcie, ale Twoje zdjecia bardzo przypominaja mi Krete, styl zabudowy, szczegolnie ten koscielny, uliczki, kamienie, no i swiatlo. Jednakowoz bardzo piekne miejsca. Dziekuje za odwiedziny, tez bede wpadac.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Monika
Nie miałam przyjemności zawitać na Krecie, ale również wyspa, klimaty południowe, więc pewnie podobieństwo jest.
UsuńBardzo mi miło.Zatem zapraszam częściej.
Fantastyczne miejsca, a zdjęcia z duszą. Jejku jak ja dawno nie jadłam świeżych fig.
OdpowiedzUsuńWięc może czas to zmienić?:)
UsuńAle tam pięknie! Uwielbiam takie klimaty....
OdpowiedzUsuńTeż Cię obserwuję i chętnie nacieszę oczy innymi zdjęciami, a duszę opowieściami :)
Dziękuję, zapraszam, wkrótce będzie więcej:)
Usuńpięknie:)))
OdpowiedzUsuńNa żywo nawet bardziej. Pozdrawiam
UsuńWspaniałe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńRównież piękne dzięki:)
Usuńpomijając wątek toaletowy:) miejsce bardzo mi się podoba & wygląda tak zacisznie a zarazem elegancko!
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
No szkoda,że pomijamy toalety;)Zapraszam częściej:)Ja już jestem u Ciebie:)
UsuńPiękne miejsca :) Koniecznie muszę tam kiedyś pojechać :) No i w ogóle na Malte!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taaaaak:) A ja muszę tam jeszcze wrócić:)
UsuńNie dziwię się, że chcesz tam powrócić :)
Usuńale czad, chcę kiedyś odwiedzić Maltę :) podobnie jak całą resztę swiata! tyle na nas czeka, prawda? mam nadzieję, że starczy życia, aby to wszystko ogarnąć. pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNa pewno odwiedzisz, jeśli tego chcesz. Podróże są niesamowite i dają doświadczenia oraz wspomnienia, które przetrwają z nami aż do śmierci.Oby starczyło tego życia i zdrowia, na zobaczenie jak najwięcej. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję,że wpadłaś:)
UsuńPrzepiękne obrazki, chciałabym tam być...
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie: http://megiandi.blogspot.com/
Wiem,że się powtarzam, ale warto. Do ciebie już wpadłam. Dziękuję i zapraszam:)
Usuńdzięki za zaproszenie, zostaję nowym obserwatorem:)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Dziękuję bardzo i do zobaczenia zatem:)
UsuńCytadela przepiękna, ale a propos toalet...stało się coś co zmieniło Warszawę. Tradycyjna, paskudno-obskurna toaleta na warszawskim dworcu centralnym została wyremontowana. Wygląda świetnie, nowocześnie i ... czysto.
OdpowiedzUsuńNic już nie jest takie same...
Dziękuję. Miło słyszeć,że gdzieś są jakieś zmiany na plus i nie wszystko to taka śmierdząca sprawa:)
UsuńTak, jest ładna jak cały Centralny, ale płatna jak wszystkie inne ;) Teraz odpowiednio więcej. fajnie, że na południu pamiętają, że wizyta w WC to nie frajda a konieczność ;)
Usuńoh muszę tam wrócić i zobaczyc Maltę wzdłuż i wszerz:)
OdpowiedzUsuńNawet w poprzek polecam:)Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPiękne fotki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
UsuńMasz rację z tymi toaletami. U nas trzeba albo polować na centrum handlowe albo płacić, w Warszawie nawet 2,50zł :/
OdpowiedzUsuńGozo bardzo mi się podobało, miałam je sobie odpuścić i cieszę się, że lenistwo nie wygrało :)
Dokładnie.Też miałam nie jechać na Gozo, ale ostatni dzień mnie zmobilizował i gdyby nie te toalety nie miałabym tak miłych wspomnień;)
Usuńjedyne miejsce nad morzem z otwartymi toaletami to Pobierowo, a dwa lata temu, były nawet darmowe :))
OdpowiedzUsuńfotki przepiękne :)
Czytam i chłonę wszystko co piszesz. Za rok tam będę. W tym roku już wszystko rozplanowane i niestety brakło urlopu :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! A co do toalet, to w stu procentach się zgadzam... Znaleźć coś darmowego w Polsce graniczy z cudem, gdy na przykład we Francji stoją sobie spokojnie darmowe toalety, z których może spokojnie skorzystać każdy potrzebujący turysta...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. My Gozo zwiedzaliśmy z autobusu wycieczkowego, a że czasu było mało, nie udało nam się zwiedzić Victorii. A jest czego żałować. Ale to tylko kolejny powód, żeby tam kiedyś wrócić! :)
OdpowiedzUsuń