Rumunię można wrzucić do tego samego worka co Mołdawię. Co wiemy o obu? No właśnie.
Kiedy po raz pierwszy wyruszałam z chłopakiem do Rumunii naszym celem była Transylwania. Szybko okazało się, że przypadkowo poznana w autobusie kobieta nie pozostanie bez wpływu na bieg wydarzeń. Zatrzymała nas na Bukowinie i zabrała do Vatra Dornei. Kolejnego dnia powitał nas zapach pieczonej papryki wypełniający całe podwórze, widok miłościwie panujących gór tuż za oknami i słońce, które paliło tak bardzo jakby odrzucało świadomość, że to już jesień. W ty samym czasie Polska spływała deszczem i katarzyła zaczerwienione nosy, a my spaliśmy nago, aby wytrwać w temperaturze, którą nasza gospodyni hojnie podkręcała dokładając do pieca. Po pierwszym talerzu mamałygi pozbyliśmy się reszty planów. Zostaliśmy na cały pobyt i nigdy nie żałowaliśmy. Wiedzieliśmy, że na Transylwanię jeszcze się doczekamy tyle, że wtedy jeszcze nie przewidywałam, jak bardzo warto było na nią czekać.
Kiedy w tym roku Rumunia powtórnie wydarzyła mi się w życiu to pomimo, że na krótko ani odrobinę nie gorzej. Życie też nie jest szczególnie długie, a można w nim zmieścić tyle wyjątkowych momentów. Ja tym razem upchnęłam Transylwanię, która okazała się pogromcą mitów i minionego lata. Szczęśliwie wypełniła mnie chwilami, które choć pozorują te całkiem zwyczajne to nawet się o nie nie otarły.
Mnie ten kraj wrócił do życia, kiedy dopadło mnie nie wiadomo co, to które wierci dziurę w brzuchu, bo mało co cieszy jak dawniej. Dał mi to, czego nie podarował nawet odległy Kazachstan. A dzisiaj opowiem Wam co to było.
Kiedy w tym roku Rumunia powtórnie wydarzyła mi się w życiu to pomimo, że na krótko ani odrobinę nie gorzej. Życie też nie jest szczególnie długie, a można w nim zmieścić tyle wyjątkowych momentów. Ja tym razem upchnęłam Transylwanię, która okazała się pogromcą mitów i minionego lata. Szczęśliwie wypełniła mnie chwilami, które choć pozorują te całkiem zwyczajne to nawet się o nie nie otarły.
Mnie ten kraj wrócił do życia, kiedy dopadło mnie nie wiadomo co, to które wierci dziurę w brzuchu, bo mało co cieszy jak dawniej. Dał mi to, czego nie podarował nawet odległy Kazachstan. A dzisiaj opowiem Wam co to było.
Park Krajobrazowy Bucegi
z Doliną Prachovy, najwyższym szczytem Omu oraz krzyżem Bohaterów pod szczytem Caraiman (2384 m n.p.m.) . Góry rządzą w moim sercu na tyle mocno, że zazwyczaj demolują mi plany. 10 lat temu zatrzymały nas w drodze do Transylwanii, jawiąc się zbyt pięknie, aby można było je opuścić. Zamarzyły mi się znowu, tak poteżnie, że się zrealizowały. I powiem Wam, że choć po miesiącach spędzonych w Alpach spoglądam na góry nieco bardziej wymagającym wzrokiem to Karpaty są na prawdę niczego sobie.
Na 2200 m n.p.m (Babele) można wjechać wyciągiem z Busteni lub pobliskiego Sinaia, jednak uporanie się z kolejką ludzi do kasy wymaga jakichś dodatkowych supermocy, bo to niezwykle czasochłonna zabawa. Alternatywą okazuje się przejazd jeepem. Panowie tak intensywnie zachwalali, że nas złamali, choć najpierw zrobił to sznur ludzi do gondoli. W rezultacie uratowani z opresji dotarliśmy na górę za sprawą 2 aut terenowych (byliśmy jednak sporą grupą) i nasz początkowy sceptycyzm szybko ustąpił miejsca euforii na widok scenerii rozciągającej się za oknami. Kiedy dotarliśmy do celu nikt już nie wątpił we właściwy wybór. Krajobraz nieco marsjański. Zadziwiająco płasko, jednak aby zrobiło się płasko najpierw musiało być piekielnie stromo. Tym większy szacunek dla tych mijanych po drodze, którzy walczyli, aby dotrzeć tam na rowerze.
Jednak to od czego powinnam zacząć to, że istnieje możliwość podejścia pieszo. To była część naszego pierwotnego planu, jednak jak się idzie w kilkanaście osób to trzeba się liczyć z tym, że z porannej godziny wyjścia może się zrobić popołudniowa i na większość koncepcji może być już za późno. I u nas było. Tym bardziej, że trasa jest dość długa i nie najłatwiejsza, na dość znacznej części wymaga stromej wspinaczki z asekuracją metalowych łańcuchów, pod stopami urodzaj obsuwających się kamieni, które o mało nie wyrzuciły mnie ze skarpy, ale frajda niesamowita. Przewidywany czas podejścia to 4-4,5h. My wypróbowaliśmy ją tylko przy zejściu, a i tak zabrało nam to ponad 3h.
Pałac Peles
W popularnym, a może nawet najpopularniejszym rumuńskim kurorcie Sinaia tuż u stóp gór Bucegi zajduje się jeden z najsłynniejszych i bardziej widowiskowych zamków, pełniący niegdyś funkcję letniej rezydencji królów Rumunii. Trzeba przyznać, że nie oszczędzali tu na detalach i jest tak jak miało być - bajkowo Nie wchodziłam do środka, gdyż rzadko wierzę, że wnętrze podobnych budowli zachwyci mnie bardziej, niż jego powierzchowność ale podejrzewam, że jest co oglądać skoro już sam dziedziniec wyrzuca z kapci. Do wejścia kolejka, więc to kolejny punkt, w którym warto dysponować dużą dozą cierpliwości. Sama Sinaia również zasługuje na dłuższy przystanek.
Parking płatny, do zamku trzeba się przespacerować.
Bilety wstępu do wyboru na jedno, dwa lub trzy piętra.
Sighisoara
O tej dzisiaj się nie rozwodzę. Największa perła Transylwanii i miejsce narodzin Vlada Palownika zasługuje na osobny wpis, który już czeka na publikację. Takie miejsca dotykają nas głębiej, niż inne. Szczególnie jeśli dzielimy z nimi wschody słońca.
Braszów
Piękne, zabytkowe miasto, zwane polskim Krakowem, które najwidoczniej poczuło więź z Hollywood, więc wita przyjezdnych adekwatnym napisem na wzgórzu. Z Czarnym Kościołem - nazwę zyskało od pożaru, najwęższą uliczką w Europie (całe 132cm) i starym centrum wpisanym na listę UNESCO. Jak dla mnie to również miasto klimatycznych kawiarni i piekarni, polecałabym rezerwować na nie więcej czasu.
Zamek Cantacuzzino w Busteni
O ile jesteście w Busteni to warto zajrzeć. Zamek z 1911 r w neoromańskim stylu może d... nie urywa, ale tarasy z widokiem na góry już owszem. Idealne miejsce na kawę w ciepły, słoneczny dzień. Ja czułam się jak we Włoszech nad jeziorem Como i to bez jeziora. Taki klimat ;)
Medias
Śliczne, świetliste i kolorowe miasteczko w okręgu Sybin w centrum Siedmiogrodu, w którym podobno przetrzymywano Vlada "Drakulę" Palownika, a które wszechobecną bielą przywodziło mi na myśl Portugalię. Szczęśliwie bardzo dobrze zachowane, otoczone murem i basztami, ze średniowieczną duszą i pysznymi preclami. Spokojne, aczkolwiek nie nudne. Takie bardzo spacerowe.
W
polskim skrócie myślowym Rumun to Cygan, tymczasem nazwa Rumun nawiązuje do
Rzymian, bynajmniej nie Romów. Gdzie popełniono błąd?
Pokrzywdzona ta Rumunia, nieodkryta, niedoceniona, a taka dobra i niknąca w niewiedzy. Tak bardzo, że mam ją ochotę wykrzyczeć światu, aby przejrzał na oczy, bo traci i sam nie wie jak wiele. Miasteczka są tu kolorowe, łąki niezmierzone, a góry nieprzebyte. Jest jeszcze dziewiczo, nierozdeptanie, nadal tajemniczo i wciąż istnieją sprzyjające warunki do zgrywania hipstera, kiedy zadeklarujemy znajomym wakacyjny wyjazd do Rumunii zamiast Grecji czy Chorwacji.
Bezpańskie psy wyskakują tutaj zupełnie znikąd. Kroczą jak cienie, tak jak cieniem kładzie się nasze pojęcie o tym kraju. Rumunia
bezskutecznie walczy o uznanie w Europie. Mieszkamy na wyjątkowo malowniczym kontynencie, ale warto pamiętać, że
również dzięki Rumunii. Najwyższy czas, aby ją odczarować.
Oczarowałaś mnie tymi fotami!
OdpowiedzUsuńMam Rumunie pod nosem a jeszcze tam nie byłam. Czas to naprawić. Hm... może wiosną? :)
wow, naprawdę cudowne zdjęcia, chciałabym się tam znaleźć. natura i prostota w czystej postaci
OdpowiedzUsuńTe zamki zachwycają! Ja niestety byłam ze 30 lat temu jeszcze za komuny, język rzeczywiście maja mocno włoski 😀
OdpowiedzUsuńMarzy mi się Rumunia, dzięki Tobie jeszcze mocniej... piękne zdjęcia :*
OdpowiedzUsuńmarzę, marzę, marzę! absolutnie!
OdpowiedzUsuńRumunia traktowana jest troszkę po macoszemu, a przecież to taki piękny kraj.
OdpowiedzUsuńJeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem przyszłoroczne wakacje zamierzamy spędzić właśnie w Rumunii.
Twoje śliczne zdjęcia na pewno do tego zachęcają:)
Pozdrawiam:)
Wspaniały kraj, warto tam wracać i cieszyć się naturalnością.
OdpowiedzUsuńAleż tam przepięknie! Zdecydowanie trzeba ten kraj wpisać na listę do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńTam jest jeszcze piękniej niż myślałam! Nie byłam ale myślę, że Rumunia ma wszystko i że wszystko tam jest ( nie w sensie bogactwa materialnego ). Piękne górskie krajobrazy, dzikie tereny, zabytki architektury i dostęp do morza. To idealny kraj na wakacje, można spróbować wszystkiego po trochu. A i ludzie fajni, wbrew temu co się u nas utarło.
OdpowiedzUsuńTo, co pokazujesz i jak piszesz sprawia, że mam ochotę wsiąść w samolot i ruszyć na podbój Rumunii. Na górskie wspinaczki już się nie piszę, ale trzy piętra bajecznego zamku wytrzymam ;))
OdpowiedzUsuńPałac Peles to moje takie rumuńskie marzenie ;), Sigishoara za klimat, a Braszów po obejrzeniu odcinka z Makłowiczem w tle ;)
OdpowiedzUsuńPrzekonujesz tą Rumunią, bardzo!! :)
jakbym była rumunią, to wystawiłabym Ci czek z sześcioma zerami za ten tekst.
OdpowiedzUsuńtylko potwierdziłaś to, co i tak podejrzewałam. bukareszt to kolejne, po sarajewie, miejsce gdzie polecimy pomieszkać jak juz oboje bedziemy bardziej zdalni. a stad to już krok do urlopu w górach.
Rumunię odwiedziłam w 2008 r. Wróciłam zachwycona i także krzyczałam światu, że Rumun to nie Cygan. Mam wielką chętkę na góry w Rumunii i zdobycie ich najwyższych karpackich szczytów. Kto wie, może jak się uprę i zepnę... Ściskam!:)
OdpowiedzUsuńOch i ach... Przepiękna jest ta Rumunia. Może właśnie dlatego, że jest taka niedoceniona, jawi nam się tak bajkowo?
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale poważnie nigdy nie brałam pod uwagę wyjazdu do Rumunii, ale po tutejszych fotkach - jest OCZAROWANA, trochę nasze góry, trochę czeskie miasteczka, ład i porządek, no szok!
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, jakby się czas w miejscu zatrzymał.
OdpowiedzUsuńCudownie, uwielbiam takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńI really like your new decorative designs! it's so beautiful so much and good idea on site.
OdpowiedzUsuńหนังออนไลน์