Morawy zamarzyły nam się po "Młodym Winie". Tym razem nie
po poczciwej butelczynie, ale po czeskim filmowym hicie, który jak się
słusznie domyślacie traktował nie o czym innym, jak o tej wyskokowej
ambrozji.
Pierwszy raz wybraliśmy się tam na naszą entą rocznicę pożycia NIE małżeńskiego, ale lipiec potraktował nas takim deszczem i chłodem, że poza rozłamem pogodowym i nadpobudliwą papugą w pewnej gospodzie wspomnienia z tego wyjazdu otacza sklerotyczna mgła burej niepamięci. Pozytywny odbiór ostatecznie dobiła ulewa pokroju tych, które mogłyby zwiastować armagedon i od tego czasu trwaliśmy w oschłym zniechęceniu tak stanowczo, że Morawy oglądaliśmy tylko w drodze do lub skądś - zza szyby samochodu.
Ze złamanym sercem przykrytym solidną warstwą żalu foszyliśmy się tak kilka długich lat. Aż do marca tego roku, kiedy wyruszyliśmy tam na koncert. Jeden z tych, dla których rzuca się całe dotychczasowe życie i przybywa wbrew wszelkim niemożliwościom tylko po to, aby w oparach ludzkiej euforii jeszcze raz przyjąć życiodajną dawkę ciężkiego brzmienia. Zjechała się ciemna strona Finlandii, pojawiliśmy się i my. Przybyli wszyscy spragnieni muzycznego haju. Skandynawski metal zażegnał niesnaski i na powrót odżył w nas entuzjazm do morawskiej krainy. Tym sposobem odkryliśmy najatrakcyjniejsze miasto Republiki Czeskiej - Kromieryż.
Kromeryż ( Kroměříž ) leży nad rzeką Morawą, w kraju zlińskim i szczyci się wieloma tytułami. Nazywany hanackimi Atenami, wybrany najpiękniejszym miastem w Czechach, będący dawną siedzibą arcybiskupów ołomunieckich, z zamkiem i ogrodami wpisanymi na listę UNESCO deklasuje konkurencję.
Pałac Arcybiskupi będący częścią wielkiego kompleksu pałacowo-ogrodowego należy do najważniejszych i największych zabytków na Morawach i od zawsze pełni funkcję reprezentacyjną. To w nim kręcono sceny do oscarowego "Amadeusza". Dysponuje bogatymi zbiorami szczególnie malarstwa, muzycznymi i bibliotecznymi oraz niezwykłą bogato zdobioną Salą Sejmową. Moją uwagę jednak znacznie bardziej przykuła informacja o piwnicach, w których 6 metrów pod ziemią można degustować oryginalne wino mszalne, wyrabiane tu zgodnie ze strzeżoną watykańską recepturą z XIV w. Kromieryż to jedyne miasto, w którym Król Czech Karol IV wyraził zgodę na jego produkcję.
Do Pałacu przynależy piękny park o ogromnej powierzchni, po których samopas chadza całkiem spora część tamtejszego zwierzyńca. Wstęp do niego jest bezpłatny, jeżeli jednak ktoś nie ma ochoty na wędrówkę z pawiem, czy podziwianie szympansów ( w co nie wierzę, gdyż dla mnie był to najjaśniejszy punkt zwiedzania) może udać się na pobliski malowniczy rynek, zgubić w klimatycznych uliczkach lub udać do położonego w odległości krótkiego spaceru od zamku - Ogrodu Kwiatowego. Ogród w barokowym stylu, podobnie jak zamek trafił na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wstęp do ogrodu kosztuje 70 koron i stanowi obowiązkowy punkt na mapie Kromieryża. Takich miejsc nie wypada pominąć, jeżeli nie jest się nami, ale spieszę donieść, że zamierzamy to ambitnie nadrobić.
Rynek wraz z arkadami i przylegającymi do niego uliczkami to skupisko barwnych, odrestaurowanych kamienic, pośród których wzrok przykuwa ta z napisem „Černý orel” - restauracja, pensjonat i mały browar w jednym. Pobyt tutaj najlepiej rozłożyć na 2 dni - jeden dzień spędzić nad butelką wina mszalnego, drugi w bliższej relacji z piwem. Niestety abstynencja nie ma tu za bardzo racji bytu. W każdym razie czy znacie lepsze połączenie niż hotel w browarze? O ile prostsze musi być życie, kiedy po intensywnej degustacji trunków odpada problematyczna kwestia powrotu do domu. Mam wielkie plany, aby to jak najszybciej przetestować.
Czy Kromieryż zasługuje na miano najpiękniejszego tego nie ustaliłam. Jednak Morawy mają w sobie to, czego zdecydowanie szukam. I nie chodzi mi tu wyłącznie o wino. 1,5h od granicy z Polską rozciąga się świat winnic, kojących krajobrazów, zamków i przytulnych miasteczek. A to dla mnie przepis na doskonale spędzony czas. Jeżeli nadarzy się okazja zajrzyjcie tam koniecznie, a jak znacie inne ciekawe miejsca w tej historycznej krainie to napiszcie mi koniecznie. Ja już odpalam wsteczny bieg.
I Ty i Mlode wino, ale zescie mnie zachecili do odwiedzenia Moraw!
OdpowiedzUsuńTakie swojskie, urocze miasto.
OdpowiedzUsuńHehe, pełen humoru opis, rozbawiłaś mnie, fajne zdjęcia , pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, niezwykle malownicze
OdpowiedzUsuńNie mam za bardzo porównania, ale wygląda ładnie :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście śliczne miasteczko i bardzo kolorowe. Czasami właśnie przez przypadek odkrywa się takie perełki:)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, ładnie tam, no i zawsze podziwiam, że wszystko takie zadbane i 'pod linijkę'
OdpowiedzUsuńależ pięknie... wiewióra jak malowana
OdpowiedzUsuńNa Morawach to polecam jeszcze Szternberk i Mikulow.
OdpowiedzUsuńWygląda przepięknie i malowniczo, jak z resztą wiele czeskich miast :) Uwielbiam Pragę, ale na uwagę zasługuje także morawskie Brno, które odwiedziłam w zeszłym roku. Przyznam szczerze, że Czechy to mogłoby być państwo w którym chętnie bym zamieszkała :)
OdpowiedzUsuńA ja myslalam ,ze Czeski Krumlow najpiekniejszy, w Olomuncu bylam ale w Kromieryzu nie... Mikulov tez znam...Czesi maja piekne miasteczka!
OdpowiedzUsuńTak, Czeski Krumlow jest najładniejsze miasto, ale Kromeryż jest również pięknym miastem.
UsuńPięknie tam...
OdpowiedzUsuńściskam kochana
Wyskoczyłabym na Morawy na dzień, dwa. Tak blisko z naszego Wrocławia, a tyle do odkrycia!
OdpowiedzUsuńFajne miejsce na wypoczynek :) lubię te czeskie klimaty :)
OdpowiedzUsuńWyglada na spokojne, przyjazne miasteczko. I ta wiewiora! <3
OdpowiedzUsuńKolorowe miasteczko + dobre wino + wiewióra (które uwielbiam!) = super połączenie :)))))))00
OdpowiedzUsuńCzeskie miasteczka mnie zachwycają. To już kolejne, które jest czyste i zadbane. Chyba trzeba pomyśleć o objeździe Czech. Choć mają wiewórkę jakąś taką polską :) Pozdrawiam wiosennie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze tam nie bylam, ale słyszałam bardzo pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia!
Przyznam, że trochę mi to Tallinn przypomniało. Wydaje się być kolorowe, ładne. Zabawnie zabrzmiało "winem mszalnym płynące" :)
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe miejsce. Uwielbiam takie kamienice.
OdpowiedzUsuńNo a gdzie te szympansy? :)
Kolejne miejsce, którego nie znam. Wygląda smakowicie ;))
OdpowiedzUsuńBardzo malownicze miasteczko, chętnie się tam wybiorę :)
OdpowiedzUsuń