1. Jedzenie - krewetki, bagietki, małże, ślimaki, żabie udka, croissanty i wszelkie jadło. Wszystko, co trafiało na mój talerz, było wyśmienite i zostawało natychmiast przeze mnie wchłonięte, a na koniec skwitowane pomrukiem zadowolenia. Taki ze mnie jamochłon. Przez żołądek do serca to w tym wypadku jedyna droga. A więc Bon Appetit.
2. Architektura i krajobrazy - jest co podziwiać i do czego wzdychać. Paryż jest bardzo bogaty i urozmaicony krajobrazowo. Kawał historii i sztuki zapisanych w murach wspaniałych budowli nie pozwala przejść obok obojętnie. Ja dziękowałam Bogu za wynalezienie aparatu cyfrowego, bo dzięki niemu mogłam popłynąć.
3. Moda - to pojęcie dominujące w tym mieście. Jest na czym oko zawiesić i każdy znajdzie tam coś dla siebie, bo przyznaję, że Paryżanie potrafią zarówno uwieść, jak i zabić strojem. Moje najwyraźniejsze wspomnienie to widok koszulki opiętej na tyłku czarnoskórego chłopaka, u którego spodnie ściśnięte paskiem zaczynały się na udach. Obraz, który mnie prawie wykończył, zwłaszcza, że było to w metrze i owe pośladki wylądowały wprost przed moimi oczami, ponieważ znajdowałam się w pozycji siedzącej. Pomyślałam wtedy, że zginę z uśmiechem na ustach. Czego, jak czego, ale fantazji im nie odmówię. A co powiecie na super bohatera z kartonu? To na pewno super bohater, bo jako jedyny się uśmiechał.
4. Deszcz - Paryż to pierwsze miejsce, w którym nie przeszkadzał mi fakt, że pada. Nie było to ani uciążliwe, ani nie zniechęcało do wyjścia, co też dało się zauważyć po mieszkańcach, którzy zachowywali się tak, jakby w ogóle nie dostrzegali, że im się leje na głowę. Francuzi nawet kiepską pogodę ignorowali z należytą gracją. Za to moim zdaniem paryskie ulice po deszczu nabierały blasku, kolory stawały się intensywniejsze i aż prosiły o fotografowanie.
5. Pociągi - ich prędkość w porównaniu z polską koleją, okazała się tak zawrotna, że pierwszy raz przejazd pociągiem wzbudził we mnie lęk. Przyzwyczajona do przemieszczania się polskimi pociągami w tempie utykającego żółwia, poczułam nieznajomy strach, nie z powodu spóźnienia się do punktu docelowego, ale w wyniku zbyt szybkiej jazdy. Magiczne doświadczenie.
A dworzec, no cóż. Okazało się, że wcale nie musi być zapluty, śmierdzący, rozpadający się i smutny. Dziwne.
6. Muzea - wspaniałe, fascynujące muzea o najbogatszych zbiorach, jakie widziałam, będące zaprzeczeniem nudy i skostniałej formy. Jedno z muzeów udało mi się nawet obejść w całkiem bliskim towarzystwie Evy Mendes. W Paryżu normalka.
6. Muzea - wspaniałe, fascynujące muzea o najbogatszych zbiorach, jakie widziałam, będące zaprzeczeniem nudy i skostniałej formy. Jedno z muzeów udało mi się nawet obejść w całkiem bliskim towarzystwie Evy Mendes. W Paryżu normalka.
7. Bary i kawiarenki - małe i ciasne, z charakterystycznymi krzesłami i stolikami na zewnątrz. To już jeden z symboli Francji, a dla mnie również oszczędnego gospodarowania przestrzenią.
8.Widok na miasto - chyba nie wymaga komentarza.
A więc każdemu, kto jeszcze nie był, a chce odwiedzić Paryż, pozostaje mi powiedzieć jedno: BON VOYAGE i nie zapomnijcie podzielić się swoimi wrażeniami z pobytu! A o tym, co mi się nie podobało w mieście miłości przeczytacie tutaj.
zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze dodalas jeszcze post o pozytywnych stronach, bo teraz relacja jest pelna (chociaz nie mam nic przeciwko dalszym relacjom). To z pociagami mnie rozsmieszylo, bo to najprawdziwsza prawda ;) W polskich pociagach mozna sie bac tylko tego, ze sie rozsypia ;)
OdpowiedzUsuńtak jak pisałam wczesniej Paryż dla mine jest przereklamowany, ale lubię, bo jest uroczy. nie jestem fanką innego jedzenia niz polskie dlatego slimaki i inne wyczyny zostawiam wam ekstremalnym smakoszom:)
OdpowiedzUsuńfajnie że oprócz minusów napisałaś też o plusach :) ile byłaś w paryżu ?
OdpowiedzUsuńJakoś Paryż nie gości na liście miejsc, które chciałabym w najbliższej przyszłości odwiedzić. Co do jedzonka, hmm. uwielbiam jeść ale jak widzę takie cuda na talerzu to jakoś mi się odechciewa :D Po prostu nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że napisałaś taki post :)
Paryż wywiera spore wrażenie i trudno sobie wyobrazić pewne rzeczy nie będąc tam. Zaś gdy osobiście jesteśmy to możemy chłonąć to miasto wszystkimi zmysłami czyli zobaczyć, dotknąć, posmakować.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje odczucia po powrocie, mnie Paryż zaczął nudzić gdy kolejny raz tam pojechałam i chodziłam utartymi ścieżkami dla turystów. Miałam ochotę zapuścić się w boczne uliczki i zobaczyć co ma jeszcze do zaoferowania.
Pozdrawiam :)
Widok zapiera dech w piersi! Jest piękny. Cała ta architektura jet bardzo interesująca. A co do zjedzenia ślimaków to musiałabym się mocno zastanowić. Naprawdę aż tak Tobie smakowały? :D
OdpowiedzUsuńJako jamochłon, najbardziej kusząca wydaje się mi perspektywa jadła :D Zwłaszcza, że nigdy nie jadłam ślimorów :) Kolejka do Luwru prawie, jak na Giewont... Pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńJeśli ślimaki są dobrze sporządzone, to są smaczne :)
UsuńBardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPoddaje sie, przekonalas mnie do ponownego odwiedzenia Paryza! Moj M. z pewnoscia nie bedzie tryskal radoscia bo to dla niego bedzie 4 raz (dodam, ze ani razu mu sie tam nie podobalo) ale co tam, zaryzykuje i ponownie wpisze na moja liste miejsc "do odwiedzenia..." Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńParyż jest jednak piękny, potwierdzają to Twoje świetne zdjęcia. Ciekawa jestem moim wrażeń z wyjazdu tam w maju. W kolejce do Luwru nie będę stała, jeśli będzie taka długa. Nie muszę tam być drugi raz. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńŚlimakiem mnie nie skusisz, z żabami na dzialce jestem za pan brat, więc żabiej nóżki też bym nie tknęła. Kolejka do Luwru odstrasza ale mimo to może istotnie warto jechać, widziałam na Twoich zdjęciach urocze miejsca. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńa gdzie zdjęcie tego od spodenek na właściwej wysokości ;)?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak jakieś pozytywne wspomnienia też masz ;)
Hmmm jak widać to miejsce ma i dobre i złe oblicze. Po poprzednim poście byłam z lekka zawiedziona moje wymarzone miasto tak obdarte obdarte z romantyzmu...mimo to jak widać Paryż da się lubić chociażby za te widoki i te urocze kawiarenki ;) a panowie w kartonach the best ;)
OdpowiedzUsuńśliczne widoki są przepięknie tylko podziwiać zaobserwowałam blog.
OdpowiedzUsuńJa się z Tobą zgadzam, Paryż jest bardzo specyficzny i pełny sprzeczności. Z jednej strony można go kochać a z drugiej zionąć niechęcią ;)
OdpowiedzUsuńja nienawidzę, jak pada w Paryżu! :O jedzenie kocham ponad wszystko, owoce morza, pieczywo... choć żaby mi nie smakowały.
OdpowiedzUsuńuwielbiam to, że masz wszędzie od strony ulicy budynki, przechodzisz na dziedziniec i jesteś totalnie odcięta od zgiełku. możesz mieszkać przy super melanżowej ulicy i w ogóle tego nie czuć! (tylko najpierw musiałabym być bogata:D)
Paryż jest piękny :) Ciekawa relacja, aż mi się zachciało na wiosnę do Francji pojechać. Czasem tak jest że włosy są i ich nie ma i znów są.
OdpowiedzUsuńCo do nadwagi, to fakt - teraz jej nie ma. Ale kiedyś...
http://www.pamietnik-malkontentki.blogspot.de/2011/01/tak-o-niczym-w-sumie.html
Plusy miasta przeważają nad minusami :) nic tylko się cieszyć, że takie miejsce się odwiedzilo ;) co do deszczu to toleruję go tylko w nocy :) serdeczności!
OdpowiedzUsuńMuzeum d'Orasy jest fantastyczne ;) Luwr zresztą też - po obejsciu tych wszystkich sal człowiek się czuje jak po porządnym maratonie :P Za jednym zamachem rozwijamy się kulturalnie i fizycznie :D Ale z kolejkami to chyba zalezy jak się trafi - jak ja bylam tam ze 3 lata temu, to trafilam na dzien bez kolejki. W dodatku z darmowymi biletami dla studentów europejskich :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za ten wspanialy post! Ja wybieram sie do Paryza w kwietniu,a dzieki tobie wiem troche wiecej :) Jak smakowaly ci slimaki? :) Piekne zdjecia,piekne widoki. Nie moge sie doczekac :)
OdpowiedzUsuńNie lubie tak duzych miast, ale Paryz z Twojego postu i Paryz z Amelii tak ladnie sie do mnie usmiechaja... Zobaczymy jak sie sprawy zawodowe w tym roku potocza, jesli ok to bede sie mocno sklaniac do obejrzenia Paryza z bliska...
OdpowiedzUsuń