Od prawie 3 miesięcy przekonuję się, jak to jest trafić do największego zimowego kurortu na świecie i z premedytacją nie korzystać z tego przywileju. Możliwe, że jako jedyna osoba w okolicy budzę się rano, aby nie iść na narty. Nie, że aspiruję do stania się osobą publiczną, ale od kiedy pokonałam większość okolicznych stoków pieszo moje szanse na okładkę w lokalnej gazecie poszybowały w górę. Gdyby tu tylko takową mieli.
Jeżeli zastanawiacie się, jak to jest, że ludzie zastawiają domy pod hipotekę, aby poszusować po tutejszych stokach, a mnie udało się oprzeć tej atrakcji będąc na miejscu całymi miesiącami to słowem klucz są pieniądze. Mam braki. W finansach, nieruchomościach, samochodach i wielbłądach. Choćbym chciała to nie mam czym szastać i aż żal bierze, kiedy rozglądam się dookoła, ponieważ warunki są bardziej, niż sprzyjające.
Obszar narciarski 3 Dolin uchodzi za największy na świecie, dlatego wszystko, co tutaj robicie rozpatruje się w kategoriach naj. Daje to okazję do szusowania po najrozleglejszych terenach, na najbardziej imponujących wysokościach oraz spędzania upojnych chwil w najwyżej położonych barach i restauracjach na naszym kontynencie. Jeżeli to jeszcze do Was nie przemawia to może zrobi to 600 km tras narciarskich, 200 wyciągów i warunki, dzięki którym wyprzedaje się tu wszystko za sumy, jakich nie ogarniam bez wyższej matematyki.
Gdzie aktualnie przebywam?
Les Menuires to niewielka miejscowość położona na wysokości 1850 m n.p.m., w sercu Doliny Belleville pomiędzy uroczym St Martin i rozrywkowym Val Thorens. Od Mont Blanc dzieli je zaledwie 2 h drogi jazdy samochodem. Tu w otoczeniu Alp, pośrodku niczego życie toczy się od grudnia do kwietnia, kiedy sezon zimowy budzi ze snu uśpiony potencjał narciarskiego kurortu. Siłą napędową szczęścia jest śnieg. To on powoduje masowy napływ turystów, którzy przez 5 miesięcy w roku przyczyniają się do reaktywacji tego małego narciarskiego świata. Jak wielkie stoją za tym pieniądze niech podpowie Wam fakt, że to zaledwie 3 tysięczne miasteczko jest gotowe do przyjęcia 26000 gości. 26000 to liczba łóżek, jaka czeka na amatorów białego szaleństwa, którzy zdecydują się zagościć tylko w samym Les Menuires.
Miejscowość oferuje stoki rozlokowane na wysokości 1850-2850 m n.p.m i trasy na wszystkich poziomach trudności, w tym 6 czarnych. Trasy są tak długie, że przy słabszej formie można nie wytrzymać do końca zjazdu.
Resort powstał w latach 60 -tych, dlatego stanowi dość specyficzny mix architektoniczny budynków z tego okresu z typowymi sabaudzkimi domkami z drewna i kamienia.
Jak dla mnie w centrum Les Menuires nie sposób nie odnieść wrażenia, że przyjechało się na narty do Łodzi. Val Thorens nie prezentuje się lepiej. Na szczęście dookoła Alpy i gwarancja śniegu, a to najsilniejsza karta przetargowa. Hotele i pensjonaty w większości rozlokowane są bezpośrednio na stokach, więc równie dobrze można nie zdejmować nart przez cały pobyt.
Ta sama zima, która w Polsce stanowi powód do pogrążenia człowieka w rozpaczy tutaj wchodzi w rolę gwiazdy, wyczekiwanej przez znaczną część roku. W tych okolicznościach to matka karmicielka. Biały puch przemienia tutejsze drogi w nartostrady, otwierają się sklepy i prywatne biznesy, uruchamiają wyciągi i hotele, a kilkuset instruktorów narciarskich ma pełne ręce roboty.
Tutejsza zima to dla mnie ideał. Ciepła, jasna, pełna słońca i dobrych wibracji. Kiedy przeciętna miejska rzeczywistość o tej porze roku bierze sobie wolne tutaj dla odmiany budzi się do życia. I już nie trzeba czekać do wiosny, aby zacząć planować życie od nowa. Pogoda prowokuje do wyjścia na zewnątrz, choć ciągłe nasłonecznienie niekoniecznie pozytywnie wpływa na obecność śniegu. Wówczas robią to naśnieżarki. Wyobraźcie sobie zimę, jak z ilustracji do bajek, gdzie eksponujecie twarz do słońca, a pod stopami skrzypi dziewicza biel. Tutaj to dzieje się naprawdę.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu od grudnia do końca lutego śnieg padał tu przez około 5 dni, jednak kiedy już pada to nie ma zmiłuj. Strach odsłaniać zasłony, na zewnątrz apokalipsa, a na ulice wyjeżdżają potwory o gabarytach kombajnów, które pomimo pracy dniem i nocą ledwo nadążają walczyć z nacierającym śniegiem. Właśnie w tym momencie wyczynia się to za moim oknem.
Okolica Belleville prezentuje się, jak z okładki folderu reklamowanego wziętego biura turystycznego. Alpy to zawsze plus milion do zajefajności danego miejsca. I nie znam lepszej recepty na udany dzień, jak zaczynać go z widokiem na to, co się kocha. Nieważne jak kiepsko się zapowiada.
A z tym to bywa różnie. Szczególnie, kiedy nieświadomy turysta zderza się z tutejszymi cenami. Moja pierwsza runda miała miejsce z cennikiem SKIPASSÓW. Wystarczył rzut oka na opłaty, aby przed oczami stanęła mi tragedia w 5 aktach. Po pierwszych linijkach dało się przewidzieć, że happy endu nie będzie. Rzeczywistość otrzeźwiła mnie równie skutecznie, co woda z przerębla. Mój wewnętrzny mały narciarz prawie trafił na Oddział Intensywnej Terapii, a ja ledwo pamiętam, po co mi to wszystko było.
Jeżeli myślicie, że przesadzam to cennik na rok 2016/2017 załączam poniżej. Czytacie na własne ryzyko, skarg i zażaleń nie przyjmuję, a więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ.
SKIPASS / 3 DOLINY / 1 osoba dorosła
1 dzień € 60
2 dni € 117
6 dni € 294
7 dni € 340.00
14 dni € 662.00
Cały sezon € 1,260.00
Ekscytuję się codziennością, która jeszcze nie zdążyła przybrać odcieni szarości, bo jakżeby mogła skoro nic nie jest stałe, z cenami żywności w Carrefourze włącznie. Mieszkanie w miejscowości z tysiącami turystów i 3 sklepami na krzyż, ma to do siebie, że właściciele nie kuszą, a szczują cenami, żonglując nimi na wszelkie sposoby. Niczego nie można być pewnym. Ani tego czy ceny z rana będą aktualne po południu, ani czy nasza psychika zniesie kolejne zderzenie z rynkiem pieniądza. Najbezpieczniejsza opcja to przeczekać głód. Ja do sklepu chodzę tylko kiedy zapomnę, jak bardzo się boję, gdyż pomimo usilnych starań wciąż nie jestem ani matką smoków, ani zrodzoną z burzy. A wtedy 8 euro za kilogram cukinii szybko odświeża mi pamięć.
Dużo korzystniejsza opcja to zaopatrzenie się w oddalonym od Les Menuires o jakieś 30 km Moûtiers w dużym markecie Carrefour lub mniejszym oraz tańszym Simply.
Warto się tam udać dla samych widoków, choć po drodze trzeba pokonać zjazd ponad 20-stoma serpentynami. Z tego też powodu dobrym wyborem okazuje się przyjazd autem. Należy jednak pamiętać, że ruch samochodów jest tu ograniczony do minimum, a zimą łańcuchy na opony są obowiązkowe. W przeciwnym wypadku macie okazję dołączyć do pozostałych odważnych, którzy w rezultacie zalegają na poboczach i skrzyżowaniach przyczyniając się do powstawania nielichego ulicznego korka.
Najdogodniejsza forma dojazdu poza własnym środkiem transportu to przylot do Genewy 143 km, Chambery 100km, Grenoble 133km lub Lyonu 183km i przejazd autobusem lub prywatnym transfer z lotniska. Ponieważ sąsiaduję przez sufit z chłopakami z firmy przewozowej to znam ceny z pierwszej ręki. Przykładowy przejazd z lotniska w Genewie do 3 Dolin, czyli około 2h jazdy to impreza warta około 400 euro. Nie wiem, jak Wy, ale ja wolałabym iść pieszo.
Pociąg TGV kursuje do Moûtiers (niecałe 30km od Les Menuires)
Między miejscowościami i dzielnicami w dolinie kursują autobusy. W tym również bezpłatne ( z wyłączeniem sobót), które dowożą ludzi na stoki i do hoteli.
Największe natężenie turystów przypada na styczeń, luty. Ze względu na ferie hotele i pensjonaty przeżywają wówczas prawdziwe oblężenie. Wtedy też ma tu miejsce najwięcej imprez, animacji i wydarzeń kulturalnych zarówno dla dorosłych, jak i najmłodszych. Osobiście rekomenduję zjazd instruktorów narciarstwa z pochodniami wieczorową porą zakończony hucznym pokazem fajerwerków, który odbywa się co tydzień we czwartki.
Święta Bożego Narodzenia, jak i Sylwester są raczej skromne. Atmosfery świątecznej można się co najwyżej domyślać po expressowo rosnących cenach i kilku choinkach przybranych światełkami. Już nawet nie po śniegu, ponieważ tego w grudniu w tej okolicy nie widziałam. Pogoda kazała zrzucać ubrania zamiast je przywdziewać, a Nowy Rok rozebrał mnie do rosołu. Tutaj staje się realne, że obudzicie się spoceni w nocy i zapragniecie natychmiast obejrzeć Kevina samego w domu. To czyni 3 Doliny idealną destynacją dla szukających wytchnienia od przedświątecznej gorączki, natomiast Nowy Rok można tutaj obchodzić dwa razy. Ten dodatkowy specjalnie organizowany dla prawosławnych Rosjan.
Turnusy zmieniają się z soboty na niedzielę, dlatego najlepsze imprezy w barach i klubach odbywają się w środku tygodnia. W weekendy potrafi być przerażająco pusto.
JEŚLI NIE NARTY TO CO?
Zimą w górach dość ciężko się znudzić. O ile nie chcecie spędzać całych dni na stoku to zawsze znajdzie się alternatywa.
- wędrówki na rakietach śnieżnych
- loty motolotnią
- psie zaprzęgi
- narciarstwo biegowe
- przejażdżki na skuterach śnieżnych
- tor saneczkowy
- piesze wycieczki
Ja zapragnęłam wdrapać się na każdą górę w okolicy i choć kontynuuję swój plan od grudnia to wciąż nie mogę narzekać na brak wrażeń.
Dodatkowo Les Menuires oferuje kino, centrum sportowe z basenem, siłownią i jacuzzi, dyskotekę oraz niewielką galerię handlową.
Najpiękniejsza panorama Alp rozciąga się ze szczytu La Pointe de la Masse na wysokości 2850 m n.p.m. Dojazd możliwy kolejką, choć ja zatargałam się pieszo i też dało radę. Z powrotem w trosce o moje bezpieczeństwo Panowie obsługujący wyciąg zagonili mnie do gondoli za darmo, więc rekomenduję.
Aby tu przyjechać trzeba mieć cholernie mocną psychikę, która pozwoli Wam się pozbierać, kiedy otrzymacie wyciąg z karty debetowej, albo trochę słabszą, jeżeli nadganiacie zasobami finansowymi. Niefrasobliwość radzę zostawić w domu, jeżeli wciąż chcecie go mieć po powrocie. Ale przyjechać trzeba.
Widoki są zachwycające, aczkolwiek nie wyobrażam sobie mieszkać tam na stałe ;) Zdjęcia wow!
OdpowiedzUsuńmyślę, że i bez szusowania na nartach mieszkanie w takim miejscu musi być wspaniałym doświadczeniem
OdpowiedzUsuńdobrze, że widoki choć są za darmo:)
OdpowiedzUsuń'
OdpowiedzUsuń- Jak zwykle nasza Milady jest niezawodna, niezastąpiona i wszystko co Naj*... :*
- dla nas płaskoziemców rodem z PRL to jak "Walt Disney Pictures" ;) , można jedynie popatrzeć i pomarzyć... :P
---pozdrowionka kochana... :)
A górale wszędzie tacy sami - tylko dudki by liczyli ;)
OdpowiedzUsuńPiękne widok. Podziwiam Cię za piesze spacery po górach. Przykro mi, że nie możesz poszusować na nartach. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńJa zarabiam w funtach, pomimo to, mogę sobie pomarzyć o takich ekscesach jak karnet na 7 dni za ponad 300 euraczy/osoba. Dobrze,że chociaż popatrzeć na góry można za free ;) .
OdpowiedzUsuńznam te rejony i zazdroszczę Ci, że tam jesteś! robisz piękne zdjęcia i za to dziękuję :D
OdpowiedzUsuńnarciarstwo to niestety cholernie drogi sport, a szkoda, bo jest fantastyczny.
lubię opowieść o padającym śniegu. ♥
pozdrawiam!
a wiesz co nas wszystkich na pewno drąży? CO TY TAM ROBISZ?
OdpowiedzUsuńwiadomo, że góry cudowne, ale zdjęcie dzieci i dorosłych w święcących kombinezonach mnie zmiotło. chciałabym je zrobić :(
Fantastyczne widoki... pięknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widoki rzeczywiście wspaniałe... Za to ceny jak z kosmosu. Chyba jednak nie przyjadę;)
OdpowiedzUsuńTych widoków na co dzień najbardziej zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńTrzy Doliny znam jedynie z pełnych zachwytu opowieści mojego męża, a jego nie jest łatwo zachwycić ;) Nie zmienia to faktu, że moje narciarskie serce zostawiłam we włoskich Dolomitach. Cukinia za 8€? To cztery razy drożej ńiż w Lyonie! Moze za chwilę ceny trochę spadną, wszak kończą się dziś ferie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się, żeby pojechać tam pośmigać na desce :)
OdpowiedzUsuńmieszkasz w naprawde pieknym miejscu :) jedyne co mnie zastanawia to...co konkretnie dzieje sie tam poza sezonem? upragniona cisza i spokoj? :)
OdpowiedzUsuńja kocham sporty zimowe jednak w tym roku nie mialam oazji wybrac sie w gory..;( zime spedzilam podrozujac po Azji :) chcialabym Ci zaprosic na relacje z mojej wyprawy...trzy kraje...trzy posty...Tajlandia, Malezja oraz Hong Kong :)
https://brbadventures.wordpress.com/2017/03/09/every-airport-has-own-story/
Kasia
Zdjęcia zapierają dech w piersiach! Cudowne miejsce
OdpowiedzUsuńJa bylam co prawda w Les Orres, ale bylo rownie pięknie i mam stamtąd fantastyczne wspomnienia :) Mój mąż mi się tam oświadczył, dokładnie w moje urodziny :) Ach...cudnie było :)
OdpowiedzUsuńurocze krajobrazy!
OdpowiedzUsuńnie martw się, ja mam narty w... głębokim poważaniu, i jak się patrzę na te górki to tylko pod kątem, jak by na nie wejść. Ciekawe, co się tam dzieje latem...Pewnie NIC ;-)
OdpowiedzUsuńHeh, mam taką teorię: skoro już jechałaś za darmo gondolą, to za moment ktoś Ci zasponsoruje ski passa albo narty. Ja nie posiadam ani konia ani stajni, ale potrzebowałam kalosze, więc kupiłam sobie buty do konnej jazdy :P Od czegoś trzeba zacząć, ja od butów, Ty od gondoli :)
OdpowiedzUsuńDodatkowo masz fajny polarek z łapką na plecach :) No i oczywiście widoki, widoki, widoki... :)