W Polsce
w tym czasie na dobre rozgościł się październik serwując dla niepoznaki pierwsze symptomy zimy, a ja miałam się przekonać, że gdzieś
zawsze świeci słońce, więc nie warto rezygnować z marzeń. Następnego
dnia czekał mnie powrót do surowej rzeczywistości, ale w tym momencie
było mi tak dobrze, że mógłby kończyć się świat. Po długich, choć
pięknych dniach samotności w Besalu dołączył do mnie nareszcie ktoś. I to nie byle kto. Poznaliśmy się w tym
roku i według wszystkich znaków na niebie i ziemi mieliśmy już nigdy nie spotkać. A jednak
życia nie przewidzisz. Nawet nie próbuj, ono i tak ma wobec Ciebie własne plany. W obliczu przeznaczenia jesteśmy mali.
Besalu to małe miasteczko nad rzeką Fluvia, zaledwie 35 km od Girony. Gdzie okiem sięgnąć wszędzie kamień. Kamienne domy, mury i serce miasteczka Pont Vell, czyli stary XI wieczny most o ponad 100 metrach długości, którego łuk przeprawia nas przez rzekę. Na tyle spektakularny, że aż się prosi, aby wychylić się za bardzo. W tym przypadku nie idźcie za głosem serca.
Dawno temu żyli tu w harmonii Żydzi i Chrześcijanie. Dzisiaj przypomina o tym synagoga i łaźnia żydowska z XIII wieku. Tam śpi historia, która pamięta jeszcze czasy pokoju.
W centrum na głównym placyku targ. W towarzystwie zabytkowego kościoła Sant Pere, stanowiącego część dawnego Klasztoru Benedyktynów z 977 można wypić kawę, zrobić zakupy lub po prostu poszukać innych oznak życia. Poza mostem to właśnie tutaj można na nie trafić najprędzej.
W uliczkach jedyne co dudni to cisza przerywana rzadkim tupotem stóp. Besalu jest leniwe. Ma swój własny rytm, który tak bardzo prowokuje do nic nie robienia, że nasz wzrok częściej wędrował od ławki do ławki, niż po okolicznych
zabytkach. Może to atmosfera, a może po prostu słońce, które
prowokacyjnie wystawiało jesieni język, jednak polubiłam to nic nierobienie. Chyba, że zajęciem nazwiemy wdychanie średniowiecznej historii.
Nawet jeżeli gardzicie urokami średniowiecznych miejscowości rodem z baśni to wątpię, aby w kimkolwiek wzbudzały negatywne emocje rozkosze zastawionego stołu. Jeśli wrócę do Besalu to posiedzieć nad rzeką i właśnie na kulinaria. Do małej restauracji, gdzie serwują filozofię zbieżną z moją, w potrawach przygotowywanych ze świeżych lokalnych produktów. Menu zmienia się na bieżąco w zależności od tego co danego dnia trafi do kuchni, więc nigdy nie wiadomo jakie dania następnego dnia wjadą na stół. Do przewidzenia jest tylko serdeczna atmosfera i obsługa, która opowie, doradzi, wysłucha, zabawi rozmową, więc zupełnie jak u fryzjera, tylko dla odmiany wyjdziecie zadowoleni.
Mam żal do życia, że takie chwile maja datę ważności. Gdybym mogła utopiłabym się tam wtedy w kieliszku lokalnego wina nie zdejmując z ust pomruku zadowolenia.
Besalu szczyci się oceną jednego z najlepiej zachowanych w Katalonii średniowiecznych miasteczek. To idealne miejsce na 1 dniowy wypad i na najsmaczniejszą wyżerkę świata, ale tylko tych, którzy cenią jakość ponad ilość. Namiary zostawiam na dole, a wyjazd pod rozwagę. Czasami nic więcej nie potrzeba do szczęścia.
Besalu szczyci się oceną jednego z najlepiej zachowanych w Katalonii średniowiecznych miasteczek. To idealne miejsce na 1 dniowy wypad i na najsmaczniejszą wyżerkę świata, ale tylko tych, którzy cenią jakość ponad ilość. Namiary zostawiam na dole, a wyjazd pod rozwagę. Czasami nic więcej nie potrzeba do szczęścia.
Bilet autobusowy Girona -Besalu 4,5 euro/1os w 1 stronę
Restauracja
Amb els 5 sentits
C/ Abat Zafont 8
Besalú
Brzmi wspaniale - to lenistwo i te coraz to nowe, inne dania. Z tą datą ważności tak już niestety jest, ale czasem tak jest dobrze - lepiej czuć niedosyt niż przesyt, by może kiedyś jeszcze wrócić. :-)
OdpowiedzUsuńPożeram wzrokiem i wyobraźnią....Najwyższa pora oswoić się z Hiszpanią na dobre. Uwielbiam takie knajpki. Przypomniały mi się Włochy ;))
OdpowiedzUsuńMiło pooglądać takie słoneczne zdjęcia, gdy za oknem ponura pogoda :)
OdpowiedzUsuńBliska memu sercu opowieść , też wybieram jakość ;) Piękne zdjęcia, właściwie fotografie, szczególnie teraz , gdy za oknem szaruga, szczególnie na Gornym Śląsku.Serdeczności dla Ciebie :)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimatyczne miejsca. Cudnie! :)
OdpowiedzUsuńBędąc ostatnio w Bari, również wybrałem się poza miasto. Oczywiście różnica jest taka, że tym pierwszym zdecydowanie można się znudzić szybciej niż Barceloną. Miejsce, które pokazałaś podoba mi się i planując kolejną wizytę w Barcelonie postaram się wybrać do Besalu.
OdpowiedzUsuńTroszkę przypomina mi toskańskie miasteczka z kamienia. Jeżeli jeszcze kiedś będę w okolicach Barcelony na pewno się tam wybiorę, ponieważ lubie taki klimacik.
OdpowiedzUsuńMają w sobie to coś takie małe miasteczka, że człowiek chciałby zatrzymać czas i pobyć trochę dłużej :)
OdpowiedzUsuńI cieszę, się że pokazałaś to miasteczko, bo przy planowaniu kolejnego wypadu do Barcelony bardzo chciałabym je odwiedzić :)
Uwielbiam czytać Twoje teksty. Wspaniale oddajesz klimat miejsc. :)
OdpowiedzUsuńW Besalu byłam zaledwie kilka godzin, ale to miasteczko mnie zauroczyło. Na restaurację nie było czasu, ale na otwarcie wciąż czeka kupiona od lokalsów nalewka. ;)
Pięknie. Miło poczytać i popatrzeć na słoneczne kadry, bo akurat mam śnieżycę za oknem. Super klimaty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCudowne miejsca, zachwycające zdjęcia i świetny tekst:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Niezwykle urokliwe miejsce. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Po przeczytaniu Cienia wiatru, a teraz patrząc na zdjęcia jeszcze bardziej chciałabym odwiedzić Barcelonę i jej okolice. Mam nadzieje, ze kiedys sie uda :)
OdpowiedzUsuńtakich pięknych, słonecznych zdjęć właśnie mi było trzeba. cudo!
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz, że potrafisz odnaleźć tyle detali w takim miasteczku? Piękne zdjecia Ci wyszły. Ja byłam tylko w Gironie, do Besalu nie dotarłam... A szkoda..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
jak ja lubię, jak Ty piszesz ♥ w Katalonii byłam jedynie w Barcelonie, sporo jest do nadrobienia. piękna pogoda, piękna architektura, świetny klimat i urzekające kaktusy :D
OdpowiedzUsuńjadłabym to boskie jedzenie.
Myślałaś kiedyś, by napisać książkę? Świetnie operujesz słowami. Bardzo przyjemnie się to czyta. A jak piszesz o takich pięknych miejsca, to już w ogóle rozkosz dla oczu i wyobraźni.
OdpowiedzUsuń"...Po długich, choć pięknych dniach samotności w Besalu dołączył do mnie nareszcie ktoś. I to nie byle kto. Poznaliśmy się w tym roku i według wszystkich znaków na niebie i ziemi mieliśmy już nigdy nie spotkać. A jednak życia nie przewidzisz..." - w pierwzsym odruchu pomyślałam, że przygarnęłaś jakiegoś psa albo kota, który za nic nie chciał się odczepić :) :) :) A miejsce urocze, nie znane mi. Lubię takie kamienne, stare miasteczka. Byłam w Gironie i Figueres jedynie. Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńPiękne miasteczko. Uwielbiam takie. Byłam blisko, bo w Gironie, a tam nie trafiłam :(. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPięknie, ach...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, chciałoby się pojechać w takie ciepłe miejsce, zwłaszcza w obecną porę roku :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce... Aż chciałoby się tam wpaść kawę, a potem pospacerować wolnym krokiem z aparatem fotograficznym...
OdpowiedzUsuńCiągle wybieram się do Besalu- może wkrótce!
OdpowiedzUsuńCiekawe inspiracje i super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńwygląda to super! fajne pomysły!
OdpowiedzUsuń