Gdybym pisała książkę o Australii, miałaby tytuł Wszystkie kolory nieba. Nigdzie indziej nie widziałam, aby niebo miało tak wiele oblicz i tyle do powiedzenia co tutaj. Podobnie jak słońce, księżyc i karaluchy. Wszystko w rozmiarze XXL.
Auto jadące wieczorową porą przez australijską pustą drogę musi tu działać na zwierzęta jak obietnica czegoś szczególnego, bo te urządzają sobie zawody w tym, które pierwsze i w bardziej spektakularny sposób zbliży się z maską nadjeżdżającego samochodu. Trzeba mieć czujność przyczajonego tygrysa, albo kieszenie pełne farta, aby nie skończyć z kangurem na przedniej szybie, bo ochotników nie brakuje. To tłumaczy dlaczego o pewnej godzinie drogi są tak puste, że jak nimi jedziesz to zastanawiasz się czego nie doczytałeś.
Mieliśmy małe autko o wybujałych ambicjach kampera, które z zewnątrz nie wyglądało jakby mogło pomieścić dorosłego człowieka, a co dopiero dwóch, pluszowego psa i świnię i to na dodatek w pozycji horyzontalnej. A jednak. Wystarczyły złożone siedzenia, materac, 2 poduszki i odtąd mieliśmy dom z miejscami w 1 rzędzie na najlepsze zachody słońca i druzgocące swym pięknem poranki. Jeżeli w Ikei myślą, że potrafią zagospodarować małą przestrzeń to nic nie wiedzą.
Nakreśliliśmy w wyobraźni wzniosły plan, że potoczymy się naszym mobilnym domem na kółkach prosto przed siebie szukać pierwszej gwiazdki, pustych plaż i jeszcze ciekawszej Australii nie wydając przy tym zawrotnej kwoty i ratując święta. Z tymi świętami to tak bardzo znowu nie wyszło. Oczekiwaliśmy cudu, a skończyło się na grillu nad oceanem, przerywanym słowotokiem zagubionego wędkarza, który nie pojmował, że reklamówki robiące za talerze i spalone resztki warzyw na aluminiowej tacce to w rzeczywistości wyjątkowy moment wigilijnej wieczerzy i najgorsza chwila, aby eskortować go do domu. Tylko my rozumieliśmy powagę sytuacji, która nie cuchnęłaby martwą rybą.
Australia bardziej, niż jakikolwiek inny znany mi kraj pozwala przywyknąć do życia na ulicy. Tutaj to bardziej jak flirt, wszystko przebiega łatwo i bezboleśnie i nawet nie wiesz, kiedy dajesz się uwieść wolności pod postacią dostępu do wszystkiego bez konieczności tego posiadania.
Grille elektryczne w parkach to szansa na ciepły posiłek, publiczne prysznice i toalety zaspokajają potrzebę higieny, woda pitna w Australii to zwykła kranówka szeroko dostępna w licznie występujących "poidłach", gdzieniegdzie da się pochwycić miejski internet, a po tym, jak w jednej z miejscowości zastaliśmy gniazdko elektryczne wmontowane w parkowego grilla zrozumiałam, że Australia wyznacza nowe trendy w życiu na marginesie i jest to bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Tu szanuje się nie tyle ludzkie potrzeby, co potrzeby człowieka ulicy XXI wieku, a to już zupełnie nowa jakość.
Mając na uwadze, że Australia Zachodnia jest kilkukrotnie większa od Polski, a my mieliśmy do dyspozycji tylko tygodniowy wycinek czasu pozostawało przywyknąć do świadomości, że co jak co, ale wszędzie to my nie pojedziemy. Ba, po tym w jakim pięknym stylu oddawaliśmy się przez te dni prokrastynacji to oboje jesteśmy pod wrażeniem, ze w ogóle udało nam się cokolwiek zobaczyć i że było tego nawet nie, aż tak mało, choć kilometry które przemierzaliśmy autem wydawały się tak znikome, że równie dobrze moglibyśmy je robić pieszo.
Lubiliśmy nasze auto nie mniej, niż wylegiwanie się do południa i poranne niespodzianki w postaci tego co za oknami. Zazwyczaj na miejsce docieraliśmy nocą nie mając świadomości co zastaniemy, wystawiając głowę z bagażnika za dnia. W ten sposób po ciemku trafialiśmy do raju, a był tych rajów po drodze cały dostatek. Każdy miał swój osobliwy charakter i każdy opóźniał wyjazd do kolejnego, bo ciężko było uwierzyć, że dalej może być jakiś bardziej obiecujący, niż ten dotychczasowy.
Tak wygląda "zwyczajne" życie w Australii. Życie w aucie to jeszcze większa ciekawostka, która generuje zupełnie nowe wyzwania. Od tego, który parking nada się do spania bez potrzeby uciekania przed australijskim Strażnikiem Teksasu, przez to gdzie wolimy budzić się rano, aż do tego, jak i czym wyściełać auto, aby stać się niewidzialnym i czy spanie w bagażniku to symbol życiowej porażki czy sukcesu w dążeniu do niezależności od systemu. A w gratisie nauka negocjacji, bo żyjąc na tak małej przestrzeni po kłótni nie masz dokąd czmychnąć, więc albo się pozabijacie albo pogodzicie i szczęśliwie, jeśli to będzie ta druga opcja.
Do domu w samochodzie przywykłam równie szybko co do dotychczasowych moich domów, gdziekolwiek były i jakikolwiek miały wymiar. Po zimnych kąpielach pod plażowymi prysznicami, codziennym jedzeniu kiełbasy na zmianę z cukinią, otulania się do snu powietrzem nagrzanego pojazdu oraz budzeniu pod żarem promieni słońca wpadających przez szpary w oknach uznałam, że do pełni szczęścia to mi potrzeba jeszcze mniej, niż zakładałam. Właściwie to całe moje szczęście mieściło się na 1 materacu i w otwartych drzwiach bagażnika, za którym zazwyczaj rozgrywała się sceneria jak z filmu.
Nauczyliśmy się wiele, chociaż wciąż nie wszystkiego. Do perfekcji mościć auto na swój własny użytek. Spanie w niedozwolonych miejscach to nie są legendy, przerabialiśmy codziennie i albo to cud wydarzających się świąt, albo te zakazy to zwykła pro forma. Czas w aucie płynął nam dużo wolniej, więc najwidoczniej w pojazdach obowiązuje inna strefa czasowa. Benzyna jest tu na tyle tania, szczególnie w poniedziałki, że zastanawiamy się czy nie przeprowadzić się do auta na stałe. Kąpiele lepiej brać za dnia, bo woda w publicznych prysznicach zimna, a Australia nie zawsze i nie wszędzie, aż taka gorąca. Krem z filtrem 50 to podstawa, jeśli nie chcesz sypiać pod kołdrą z maści na poparzenia. Mycie zębów jest przereklamowane, wcale nie trzeba, tak często, tak ambitnie. Bez okularów przeciwsłonecznych przetrwają tylko najsilniejsi, a wypożyczenie auta 4x4 to najlepsze co można zrobić, ponieważ takim czołgiem idzie zaparkować, choćby na środku plaży.
W Australii czy nie, co jakiś czas każdemu przydarzają się chwile, które potrafią wynagrodzić życie, nawet jeśli każą spoglądać na nie z przymkniętego bagażnika. Jeśli stary rok wyprowadził mnie do samochodu to trochę boję się myśleć co mi zmacha obecny. Biorąc pod uwagę tendencję z jaką powodzenia w moim życiu miksują się z porażkami na "normalność" nie mam co czekać. Mogłabym mieszkać w szklanym domu i lepić garnki ze złota, tylko po co, jeśli mogę co wieczór zasypiać z kanistrem wody wbijającym się w potylicę i obśmiewać własne życie z kimś kogo to również śmieszy.
Już wkrótce o tym, co udało nam się odwiedzić. Nie było tego dużo ale, że było to trudno to przemilczeć. Nie wypada :-)
Mieliśmy małe autko o wybujałych ambicjach kampera, które z zewnątrz nie wyglądało jakby mogło pomieścić dorosłego człowieka, a co dopiero dwóch, pluszowego psa i świnię i to na dodatek w pozycji horyzontalnej. A jednak. Wystarczyły złożone siedzenia, materac, 2 poduszki i odtąd mieliśmy dom z miejscami w 1 rzędzie na najlepsze zachody słońca i druzgocące swym pięknem poranki. Jeżeli w Ikei myślą, że potrafią zagospodarować małą przestrzeń to nic nie wiedzą.
Nakreśliliśmy w wyobraźni wzniosły plan, że potoczymy się naszym mobilnym domem na kółkach prosto przed siebie szukać pierwszej gwiazdki, pustych plaż i jeszcze ciekawszej Australii nie wydając przy tym zawrotnej kwoty i ratując święta. Z tymi świętami to tak bardzo znowu nie wyszło. Oczekiwaliśmy cudu, a skończyło się na grillu nad oceanem, przerywanym słowotokiem zagubionego wędkarza, który nie pojmował, że reklamówki robiące za talerze i spalone resztki warzyw na aluminiowej tacce to w rzeczywistości wyjątkowy moment wigilijnej wieczerzy i najgorsza chwila, aby eskortować go do domu. Tylko my rozumieliśmy powagę sytuacji, która nie cuchnęłaby martwą rybą.
Grille elektryczne w parkach to szansa na ciepły posiłek, publiczne prysznice i toalety zaspokajają potrzebę higieny, woda pitna w Australii to zwykła kranówka szeroko dostępna w licznie występujących "poidłach", gdzieniegdzie da się pochwycić miejski internet, a po tym, jak w jednej z miejscowości zastaliśmy gniazdko elektryczne wmontowane w parkowego grilla zrozumiałam, że Australia wyznacza nowe trendy w życiu na marginesie i jest to bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Tu szanuje się nie tyle ludzkie potrzeby, co potrzeby człowieka ulicy XXI wieku, a to już zupełnie nowa jakość.
Mając na uwadze, że Australia Zachodnia jest kilkukrotnie większa od Polski, a my mieliśmy do dyspozycji tylko tygodniowy wycinek czasu pozostawało przywyknąć do świadomości, że co jak co, ale wszędzie to my nie pojedziemy. Ba, po tym w jakim pięknym stylu oddawaliśmy się przez te dni prokrastynacji to oboje jesteśmy pod wrażeniem, ze w ogóle udało nam się cokolwiek zobaczyć i że było tego nawet nie, aż tak mało, choć kilometry które przemierzaliśmy autem wydawały się tak znikome, że równie dobrze moglibyśmy je robić pieszo.
Lubiliśmy nasze auto nie mniej, niż wylegiwanie się do południa i poranne niespodzianki w postaci tego co za oknami. Zazwyczaj na miejsce docieraliśmy nocą nie mając świadomości co zastaniemy, wystawiając głowę z bagażnika za dnia. W ten sposób po ciemku trafialiśmy do raju, a był tych rajów po drodze cały dostatek. Każdy miał swój osobliwy charakter i każdy opóźniał wyjazd do kolejnego, bo ciężko było uwierzyć, że dalej może być jakiś bardziej obiecujący, niż ten dotychczasowy.
Egzystencja w Australii jet trochę oburzająca, bo jakżeby inaczej, jeśli Polska walczy z wichurami, śniegiem, temperaturami poniżej zera i wszechobecnym smogiem, a tutaj bałwan z piasku nosi Ray Bany i przytula ananasa, nie wychodzi się z domu bez kremu z filtrem, a Św. Mikołaj popyla na nartach wodnych z całym zastępem kangurów.
Australijczycy lubią rozmawiać i równie dużo się uśmiechają. Łączy nas tylko to drugie i nawet jeśli ich uśmiechy nie do końca szczere, mają automatyczne ładowanie to w moim przekonaniu lepiej dostać w twarz uśmiechem, niż z liścia.
Australijczycy lubią rozmawiać i równie dużo się uśmiechają. Łączy nas tylko to drugie i nawet jeśli ich uśmiechy nie do końca szczere, mają automatyczne ładowanie to w moim przekonaniu lepiej dostać w twarz uśmiechem, niż z liścia.
Nauczyliśmy się wiele, chociaż wciąż nie wszystkiego. Do perfekcji mościć auto na swój własny użytek. Spanie w niedozwolonych miejscach to nie są legendy, przerabialiśmy codziennie i albo to cud wydarzających się świąt, albo te zakazy to zwykła pro forma. Czas w aucie płynął nam dużo wolniej, więc najwidoczniej w pojazdach obowiązuje inna strefa czasowa. Benzyna jest tu na tyle tania, szczególnie w poniedziałki, że zastanawiamy się czy nie przeprowadzić się do auta na stałe. Kąpiele lepiej brać za dnia, bo woda w publicznych prysznicach zimna, a Australia nie zawsze i nie wszędzie, aż taka gorąca. Krem z filtrem 50 to podstawa, jeśli nie chcesz sypiać pod kołdrą z maści na poparzenia. Mycie zębów jest przereklamowane, wcale nie trzeba, tak często, tak ambitnie. Bez okularów przeciwsłonecznych przetrwają tylko najsilniejsi, a wypożyczenie auta 4x4 to najlepsze co można zrobić, ponieważ takim czołgiem idzie zaparkować, choćby na środku plaży.
W Australii czy nie, co jakiś czas każdemu przydarzają się chwile, które potrafią wynagrodzić życie, nawet jeśli każą spoglądać na nie z przymkniętego bagażnika. Jeśli stary rok wyprowadził mnie do samochodu to trochę boję się myśleć co mi zmacha obecny. Biorąc pod uwagę tendencję z jaką powodzenia w moim życiu miksują się z porażkami na "normalność" nie mam co czekać. Mogłabym mieszkać w szklanym domu i lepić garnki ze złota, tylko po co, jeśli mogę co wieczór zasypiać z kanistrem wody wbijającym się w potylicę i obśmiewać własne życie z kimś kogo to również śmieszy.
Już wkrótce o tym, co udało nam się odwiedzić. Nie było tego dużo ale, że było to trudno to przemilczeć. Nie wypada :-)
Dziewczyno, ale Ty się rozpędziłaś, ledwo za Tobą nadążam :). Rozmach w marzeniach idzie u Ciebie w parze z odwagą w ich spełnianiu w związku z czym wcale bym się nie zdziwiła gdyby niedługo pojawiła się tutaj relacja z weekendu na księżycu. Fajnie się czyta o czymś co kiedyś wydawałoby się niemożliwe a teraz ot co! zdarzyło się! Szczerze Ci kibicuję i jestem Twoją fanką :).
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję, uskrzydlasz słowami. Najcieplejsze pozdrowienia.
UsuńPięknie opisujesz :) Z niecierpliwością czekam na dalsze relacje z Twojej podróży :)
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita opowieść i zdjęcia! Uśmiałam się z Ikei ;)) Skoro normalność nie jest Twoją specjalnościa to życzę Ci wzlotów i uniesień na ten rok ! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. Odwzajemniam życzenia. I do zobaczenia przy kolejnym locie ;)
UsuńDoczekam się wreszcie Twojej książki? ;) Talent do pisania masz, zdjęcia świetne, już nawet tytuł wymyśliłaś; nic, tylko pisać ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej opowieści z australijskiej ziemi, bo to tereny zupełnie mi obce.
Pozdrawiam
Urocza jesteś. Sama się zastanawiam czy doczekam ;) Australijskie pozdrowienia dla Ciebie :)
Usuńhttps://1.bp.blogspot.com/-j1wEmThMX6s/Wmb51F2b2uI/AAAAAAAAfuY/TSBUwpMJrQ88qpG0SYHf1m6sqRU5mlGRACEwYBhgL/s1600/DSC_0802.jpg jak ja Ci zazdroszczę tego zdjęcia! też chcę takie zrobić.
OdpowiedzUsuńdokladnie wiem o czym mowisz, tylko nie umialam tego tak ładnie napisac. i to zastanawianie się: to żyjąc w tym aucie wygrywamy czy przegrywamy życie? i mimo całego naszego cebulactwa, mycia się czasami wodą z butelki, a czasem wcale - ja tam czułam, że wygrywamy. mam nadzieję, że jeszcze niejeden taki road trip przed nami.
Elu liczę na to samo. I do zobaczenia znowu gdzieś tam :) Moc uścisków.
UsuńMnie to aż się wierzyc nie chce, jak patzę na te Twoją Australię, Ty aborygenko jedna, no! ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga z viva-elmundo ;)
Pięknie :) Uśmiałam się przy słowach o Ikei ;) I czekam na kolejne wpisy, bo dzięki nim mój nastrój polepsza się z prędkością proporcjonalną do Twojego przemieszczania się po świecie. Uściski! :)
OdpowiedzUsuńJak Ty coś napiszesz to z miejsca mam uśmiech od ucha do ucha :) Przesyłam buziaki i pędzę do Ciebie.
Usuń:) Zapominam o problemach, jak patrzę na Twoje zdjęcia... uściski
OdpowiedzUsuńCzy w Australii jest zakaz takiego sypiania w aucie czy tylko w wybranych miejscach?
OdpowiedzUsuńDobre pytanie i nie wiem czy istnieje na nie jednoznaczna odpowiedź. Z tego co się orientuję zarówno jedno jak i drugie reguluje dany stan, a nawet samo miasto. To co jest dozwolone w jednej lokalizacji może być zabronione w innej i tyczy się to zarówno spania w samym samochodzie, jak i miejscu. Tu należy pozostać czujnym ;)
UsuńW zdjęcia mogłabym wpatrywać się i wpatrywać... Jednak to karaluchy w rozmiarze XXL bardziej zadziałały na wyobraźnię, niż wszystkie kolory nieba :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI do not want to believe it, as I look at your Australia, you aboriginal one, well! ;)))
OdpowiedzUsuńBest regards, aga from viva-elmundo;)
หนังออนไลน์
Cudownie, mam nadzieję, że uda mi się w końcu dotrzeć do Australii. Jednak dla mnie największym zmartwieniem jest wiza
OdpowiedzUsuńsuper blog polecam !
OdpowiedzUsuń