Pierwsze dni na Maderze upłynęły mi pod postacią niedowierzania. Jeszcze nie przyswoiłam, że to się dzieje na prawdę i w ciągu kilku godzin trafiłam z zimowej i ospałej aury na wyspę moich długoletnich marzeń. To powątpiewanie sprawiło, że niezbyt trafnie się spakowałam, choć akurat tutaj ciężko o precyzję. Połowa ludzi nosi się typowo letnio, podczas gdy reszta nawet przy 20 stopniowej temperaturze przywdziewa puchowe kurtki i kozaki. Tak więc wybór odzienia zależy od indywidualnych predyspozycji. Przyjeżdżając w grudniu z Polski, czuję się jak w raju, a idąc tropem życiowych doświadczeń i wspominając, jak wiosną w naszym kraju padał śnieg to raduję się w duchu, że nie spakowałam futra i łyżew.
Wyspa ma niezwykle sprzyjający klimat. Temperatury są optymalne. Powietrze jest tak rześkie i świeże, że chce się go nałapać w płuca na zapas. Jest tu podobno ponad 140 gatunków roślin, które nie rosną nigdzie indziej na świecie i stwierdzam, że to musi być prawda. Co kilka kroków widuję jakiś niespotykany okaz, który budzi we mnie pytanie "na co ja patrzę?". Ulicami ciągną się plantacje bananów, również nietypowych, bo karłowatych. Są tak blisko, na wyciągniecie ręki.
Madera zwana jest "wyspą wiecznej wiosny", ale w moich oczach zyskała jeszcze jedno określenie - "wyspa życzliwych ludzi". Serdeczność to najbardziej rzucająca się w oczy cecha tutejszych ludzi. Swoim rozbrajającym, poczciwym uśmiechem mieszkańcy wyspy topią wszelkie lody. Sama nie należę do najbardziej ekstrawertycznych ludzi świata, ale tutaj takie podziały tracą na sile, a może i w ogóle przestają istnieć. Ciężko oprzeć się urokowi tych osobników.
Moje serce skradli kierowcy. Ich kultura jazdy prosi się o osobny wpis, a najlepiej o cały rozdział w książce, ponieważ czegoś takiego nie doświadczyłam, jak żyję. Prezentują oni jakąś odrębna grupę charakteryzująca się najwyższą uprzejmością, spokojem i tak bezpieczną jazdą, że w Polsce nie odważyłabym nawet fantazjować na ten temat. Gdyby nie fakt, że jestem świadkiem takich sytuacji
codziennie, upierałabym się, że to zwykłe legendy. Ale nie. Panie i
Panowie tutaj na pasach zatrzymują się WSZYSCY. Wystarczy, że jesteśmy w
pobliżu przejścia dla pieszych, lub chociaż zmierzamy w jego stronę, a przezorny kierowca z sokolim wzrokiem już wciska pedał hamulca.
Szok, jaki mi w związku z tym towarzyszy
jest tak silny, że popadam w obezwładniająca katatonię. To oznacza
początek gry w kurtuazję, w którą jako przechodzień
zawsze przegrywam. Kierowca nie ruszy dopóki nie przejdę na drugą
stronę, nawet jeżeli gestykulacją, okrzykami, uśmiechem, a choćby i
alfabetem morsa wystukanym powiekami zakomunikuję mu, że pragnę go przepuścić.
Cierpliwość kierowców jest niezłomna i tak obezwładniająca, że robię czego
oczekują, bo swoją troską o moje bezpieczeństwo potrafią wstrzymać cały
uliczny ruch. I nie odnoszę się tutaj do pojedynczych przypadków. Tak postępuje każdy bez wyjątku. Dzięki temu bezpieczeństwo na drogach przestaje być tylko pobożnym życzeniem. Polacy mieliby się czego uczyć.
Czas płynie tu spokojnie, a wokół panuje taka cisza, że ciężko się obudzić. Dni spędzane na wędrówkach wieńczę odwiedzinami świątecznego jarmarku. Ma on tutaj specyficzny klimat. Na tę okazję powstała w centrum Funchalu mała maderska wioska, w której można posilić się tradycyjnym miejscowym chlebkiem z masłem czosnkowym, a także przyjrzeć się z bliska pracy lokalnych rzemieślników.
Przy dźwiękach świątecznej muzyki można kosztować regionalnych likierów w cenie od 1 euro, charakterystycznego miodowego ciasta czy egzotycznych owoców, których nazw nie jestem nawet w stanie spamiętać. Ja natomiast pozostaję wierna pieczonym kasztanom, które na szczęście również tutaj stanowią typowy przysmak i którymi dopieszczam moje podniebienie.
Niech to będzie wstęp do tego, o czym pragnę Wam jeszcze opowiedzieć. Dzień zwiastuje piękną wyprawę, więc czas ruszać dalej. Żegnam Was, ale tylko na chwilę. Dopóki serce bije, przygoda nigdy się nie kończy.
wo wow....cyztałam tak szybko jak szybko to pisałaś.....NA JEDNYM WDECHU ZACHWYTU..;-D
OdpowiedzUsuńJuż jestem zakochana w Maderze...
To nic tylko pakować się i jechać:)
UsuńZ tą kulturą jazdy podobnie jest na Kanarach, byłam w nieustannym szoku, że takie rzeczy są możliwe. Dla kontrastu, kultura jazdy w Maroku pozostawia wiele do życzenia :) Czasami stałam 15 minut na pasach bojąc się wejść na jezdnię, pewna, że kres życia już bliski.
OdpowiedzUsuńHa ha, to teraz muszę udać się tam dla równowagi:)
UsuńMiłej podróży! Madera jest piękna, byłam tam... dawno temu, ale pamiętam doskonale te "rajskie ptaki" rosnące na każdym rogu :)
OdpowiedzUsuńPięknie tam :) Bardzo podoba mi się ostatnie zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przy okazji życzę Wesołych Świąt :)
Pięknie - moje marzenie :)
OdpowiedzUsuńzniewalająco piękne widoki!
OdpowiedzUsuńco do jazdy, takie miałam też wrażenie na Teneryfie
Właśnie tak pamiętam Maderę. Tak pomyślałem, że to chyba niemożliwe, że już wróciłaś :) Co do kultury to tak, na Kanarach jak wspomniała Agnieszka, jest to chyba jeszcze bardziej widoczne.
OdpowiedzUsuńPięknie u Cienie... coraz bardziej mi się marzy ta Madera. Jeszcze jak tak piszesz o tych ludziach, wiecznym uśmiechu i życzliwości. Myślę, że w takim miejscu można naprawdę o wszystkim zapomnieć... i jeszcze ta cisza wokół, spacery wśród zieleni... Magia.
OdpowiedzUsuńAch... zazdroszczę im tej wiosny:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjecia i widoki:)
Kochana, moc świątecznych uścisków
Ależ pięknie! I...ciepło :D
OdpowiedzUsuńWow, cudownie! Opisałaś Maderę tak pięknie, z takim zachwytem, że zaczęłam się zastanawiać, gdzie by ją wcisnąć w moich przyszłorocznych planach :)
OdpowiedzUsuńTak samo jest w Andaluzji jeśli chodzi o kierowców i kulturę jazdy. Ja po roku spędzonym w Hiszpanii nadal nie mogę nawyknąć do chamstwa Polaków :(
OdpowiedzUsuńAle narobiłaś mi ochoty na Maderę :) Pięknie tam.
OdpowiedzUsuńNo proszę, masz tam jak w raju! Wesołych Świąt Kochana!
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie wszystkiego dobrego w ten boży czas:)
UsuńWprowadzenie świetne aż zachęca do tego by czytać dalej :) Co do Madery czytałam ostatnio jakąś relację z tego mejsca była tam głownie dzicz która jakoś nie szczególnie przypadła mi do gustu. Twoja relacje jest po prostu świetna i teraz czuję że koniecznie muszę tam kiedyś pojechać, a zwłaszcza wtedy gdy u nas jest czaro i buro.. pozdrawiam i życzę Wesołych! :D
OdpowiedzUsuńZatem pięknych Świąt! Uśmiechy posyłam
OdpowiedzUsuńzaintrygowałaś mnie tymi niespotykanymi roślinami :) Madera zapowiada się fantastycznie. piękne widoki, super, że możesz się wygrzać w święta! baw się dobrze, pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ;) miałam lecieć na Maderę i Teneryfę w zeszłym roku, ale wyszła Czarnogóra ;d wesołych !
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ! Obserwuję !
OdpowiedzUsuńNo no! Cudnie tam! Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńDeszcz i wiatr huczy za oknem, a u Ciebie na Maderze tak słonecznie i ciepło :)
OdpowiedzUsuńZ okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Ci życzyć wszystkiego co najpiękniejsze, dużo zdrówka, miłości, radości, spełnienia marzeń, odpoczynku od zabieganego życia i duuużo pięknych podróży :)))
Mamy rozumieć, że nie wracasz? I jest się do kogo wbijać na Maderę? :). Zazdroszczę Ci i widoków, i tych likierków prawie darmo. Żal nie pić :)
OdpowiedzUsuńno nie mogę pojąc dlaczego madera nas nie zachwyciła. była ok - i już. ale dobrze że sie podoba innym. a skąd jest to pierwsze zdjęćie w ogóle? nie kojarzę widoku.
OdpowiedzUsuńbyliście w górach? wybieracie się?
W Warszawie leje jak z cebra, choć ja i tak się cieszę, że tu jestem na Święta :) Słyszałam już wcześniej, że Madera jest wyjątkowa, ale to co piszesz i pokazujesz zapiera dech. Już czekam na ciąg dalszy i życzę niezwykłych Świąt! :))
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Maderą
OdpowiedzUsuńZdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia :)
Piękna opowieść i piękne zdjęcia, aż się ciepło robi :)
OdpowiedzUsuńCzy w Polsce obowiazuje inny kodeks drogowy:) Wesolych Swiat, szegolnie, ze okolicznosci ku temu sprzyjaja!
OdpowiedzUsuńJak możesz mi to robić?:) Siedzę tu, w zalanej deszczem Warszawie i Ci zazdroszczę:) Kiedyś byliśmy w Hiszpanii, w jakiejś turystycznej miejscowości i tam kierowcy byli tak uprzejmi, że nawet kiedy nie chcieliśmy przejść przez ulicę, przechodziliśmy, żeby im nie robić przykrości. Szok kulturowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChoć Madera jest piekna, to jednak wolę spędzac czas z moimi Bliskimi w zalanej deszczem Warszawie. Mimo to, Świeta to Święta, więc życzę Ci by zawsze chciało Ci się chcieć podróżować, poznawać fajnych ludzi, fotografować i potem nam to pokazywać. Niech zdrowie i radość się Ciebie trzymają :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Pierwsze zdjęcie mnie urzekło.
OdpowiedzUsuńTeż mnie zawsze śmieszy jak miejscowi przywdziewają ciepłe ubrania kiedy my jako przyjezdni napawamy się ciepłem:) A jak lądowanie na jednym z dziesięciu najniebezpieczniejszych lotnisk świata?
Wesołych świat i udanego pobytu:)
piekne łódki:)
OdpowiedzUsuńMadera zawsze była moim marzeniem. Swego czasu mieszkał tam nasz portugalski przyjaciel, z którym spotkaliśmy się w Lizbonie rok temu. Namawiał nas do tego, byśmy przyjechali, a jednym z jego argumentów była owa wieczna wiosna! Pięknie tam! Wesołych Świąt! :)
OdpowiedzUsuńHej
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za świetną garść informacji odnośnie Madery:)wczoraj wróciłam z tygodniowego pobytu, było wspaniale,Twoje opisy miejsc i autobusów bardzo się przydały:)