Dzień wcześniej z okazji odnalezienia czynnego marketu zrobiliśmy spore zakupy, więc tego poranka wyszliśmy z domu na prawdę najedzeni i dodatkowo z prowiantem na drogę. Być może dlatego doba stała się tak bardzo elastyczna.
Nasze kroki skierowaliśmy do położonego 5 min drogi od naszego mieszkania Porta Nuova. To koncepcja 20 architektów z całego świata, którzy tworzą nowoczesny projekt miasta pełny wieżowców, sklepów i terenów zielonych, przenoszących nas do futurystycznej wizji świata. Nie żebym była fanką takich rozwiązań, ale na pewno jest to ciekawostka, na którą warto rzucić okiem. Taki świat z Matrixa.
Ja w każdym razie czuję się w takich miejscach dobrze tylko przez pierwsze 5 minut, potem ogrania mnie paniczny lęk i zachłannie szukam zwyczajności pod wszelką postacią. Niech to będzie stara dobra kamienica, poczciwy park czy rozpadający się wiekowy zabytek, cokolwiek byle nie to.
Bóg jeden wie, jak bardzo obawiam się takiej wizji przyszłości i domów ze stali i szkła.
Na szczęście zaraz za Porta Nuova pojaśniało mi w oczach na widok uliczki Corso Como z bramą Porta Garibaldi z 1826 r. gdzie mogłam odetchnąć i wrócić na właściwy tor. Nieopodal znajdowała się też stacja kolejowa, z której następnego dnia odbywaliśmy naszą podróż do Como.
5 minut później zapomniałam już o zimnej konstrukcji ze stali i szkła, zanurzając się w bliźniaczy kościół Santa Maria in Coronata i klimatyczne uliczki z urzekającymi włoskimi witrynami.
Doprowadziły nas one, aż do parku Sempione pod Arenę Civica będącą stadionem, a wyglądającą jak te starożytne areny, gdzie walczyli gladiatorzy. Ten ogromny park w stylu angielskim położony pomiędzy
Zamkiem Sforzesco, a Łukiem Pokoju sam w sobie okazał się przepięknym
terenem zieleni z artystycznym duchem w postaci Palazzo dell'Arte. Mnie osobiście przypominał on więzienie, ale najwidoczniej nic, a nic nie wiem o sztuce.
Sempione to miejsce przyjazne nie tylko dla ludzi zalegających w upalny dzień na
trawnikach, ale i zwierząt. Parkowy staw był gęsto zarybiony, a na jego
brzegu poza wszędobylskimi kaczkami, tłoczyła się cała masa żółwi. Dzień wcześniej flamingi, teraz żółwie - musicie mieć świadomość, że nie tak wyobrażałam sobie Mediolan. Na szczęście.
XVw. Zamek Sforzów( Castello Sforzesco) to jeden z tych obowiązkowych punktów na mapie Mediolanu, na który zdecydowanie warto przeznaczyć czas. Ta imponująca budowla była jedną z najpotężniejszych tego typu w Europie w okresie renesansu. Do tej pory, jak na mój gust przoduje w tej kategorii, a przynajmniej w rankingu na najbardziej urodziwe twierdze. Nieprzeciętnie piękna i oryginalna nie pozwala oderwać wzroku. Hipnotyzująca.
Dalej wcale nie było gorzej. Wyruszyliśmy do kościoła Santa Maria delle Grazie, tak właśnie tego słynącego z "Ostatniej Wieczerzy" L. Da Vinci. Nie żebyśmy mieli bilety, bo z 3 msc wyprzedzeniem, z jakim trzeba je kupować nie było nam wcale po drodze. Wtedy nawet nie wiedzieliśmy, że pojedziemy na wakacje, nie mówiąc o tym dokąd. Ale postaliśmy przy panu, który wpuszczał do sali, a to już tylko krok od wybitnego arcydzieła:)
Po wizycie u szacownego Leonarda nie marnowaliśmy czasu i odwiedziliśmy jeszcze jedną niezwykłą świątynię - Bazylikę Św. Ambrożego z IV w. Jak się święcić to na całego, zwłaszcza, że tak jak wspominałam w poprzednim poście mediolańskie obiekty sakralne to istna metafizyka. Wszystkie muzea razem nie dorastają do rangi takiej jednej świątyni.
W tej akurat można było podziwiać zmumifikowane zwłoki
Św. Ambrożego i co niezwykle ważne, właśnie w tym obiekcie po wielu
godzinach szukania udało się znaleźć toaletę! A to w Mediolanie uznaliśmy za nie lada sukces. Zaś wystrój świątyni to żywa historia. W życiu nie spędziłam tyle czasu w kościołach, co w tym mieście.
Nasza dalsza wędrówka prowadziła przez stary Mediolan. Kiedy dotarliśmy do Piazza dei Mercanti wiedziałam, że odnalazłam swoje miejsce. Ten mały średniowieczny rynek omamił mnie ciszą, spokojem i nadzwyczajną atmosferą. Obecnie to moje ukochane miejsce w Mediolanie. Mieści się on za budynkiem usytuowanym na wprost Duomo, a jego urodę lekko nadgryza ( nie, wcale nie ząb czasu), a oblegany tam McDonald's. Mimo to jest obłędny i tak inny od całej reszty. Dosyć łatwo go przegapić, więc trzeba być uważnym, bo to najgorsze co mogłoby się zdarzyć.
Tego dnia ponownie też zawitaliśmy do Duomo, ponieważ zapomniałam wspomnieć, że bardzo mocno przestrzega się tam kodeksu odnośnie stroju i połowę ludzi w kolejce odprawiana jest z kwitkiem. Dzięki temu do wejścia czeka się zaledwie kilka minut, ale ja byłam jedną z tych osób, którym uprzejmie podziękowano za wizytę i zabroniono wstępu.
Tym razem byłam jednak przygotowana i wreszcie zaznałam widoku wnętrza katedry. Tak więc, jeżeli będziecie się tam wybierać to pamiętajcie, aby mieć zasłonięte ramiona, a dół ubioru przynajmniej do kolan. Inaczej nie zobaczycie tego pana.
Tym razem byłam jednak przygotowana i wreszcie zaznałam widoku wnętrza katedry. Tak więc, jeżeli będziecie się tam wybierać to pamiętajcie, aby mieć zasłonięte ramiona, a dół ubioru przynajmniej do kolan. Inaczej nie zobaczycie tego pana.
Zachciało mi się postępować w zgodzie z przykazaniami turysty, więc zawitaliśmy jeszcze do Gallerii Vittorio Emanuele II, aby zakręcić się 3 krotnie na pięcie stojąc na genitaliach byka turyńskiego widniejącego na posadzce. Kiedy jednak zobaczyłam chińską wycieczkę, która fotografuje
każdego swojego uczestnika w trakcie tej czynności to stwierdziłam, że
już dla mnie za późno. Zrezygnowałam z własnego szczęścia na rzecz populacji Chin i zbliżającego się apertivo. Wieczór miał się dopiero rozpocząć. Poza tym, jak zgniecenie genitaliów tego nieszczęsnego zwierzęcia, po których i tak została już jedynie dziura w ziemi, miałoby odmienić mój los? Może lepiej nie wiedzieć.
Po kolacji wyruszyliśmy w moją kolejną ulubioną część Mediolanu ulicą Corso di Porta Ticinese w stronę kanału w dzielnicy Naviglio. Podobno przy tej ulicy w XVI w. mieszkał i tworzył sam L. Da Vinci, co widać po jej artystycznym charakterze. Prowadzi do niej wspaniała brama, a ulicę zdobią oryginalne murale. Wieczorem panowała tam atmosfera, niczym ze snu.
Wg mnie te 2-3 dni, jak wszyscy radzą to na Mediolan za mało. Warto się w nim rozgościć. Posiedzieć w kawiarni, popatrzeć na ludzi, poobserowować życie Włochów, albo idąc za ich przykładem poleżeć w parku na ławce ( tam to bardzo popularne:).
Postrzegałam Mediolan bardziej przez pryzmat Warszawy, ale okazało się, że nie tędy droga. Mediolan jest spokojny, przyjazny i cichy. Jak ja bym chciała mieszkać w takim miejscu, gdzie ludzie nie znają pośpiechu, gdzie zawsze jest dobry czas na przerwę, a uśmiech i bezinteresowna życzliwa rozmowa nie bolą. Taki jest dla mnie Mediolan. Ale musicie ocenić to sami.
Mały skrót wydatków w Mediolanie, może się komuś przyda:
- przelot dla 2 osób w 2 strony z jednym dużym bagażem 767zł/2os.
- nocleg w Leonardo Conference Center, 120 euro 4noce/2 os
- większe zakupy w sklepie Billa, które obejmowały prowiant na 2 śniadania dla 2 osób i zapasy na drogę( bagietki, sałatki, sery, szynki, owoce, warzywa, małą oliwę, orzechy, wino, piwo) 16 euro
- dodatkowe bardzo małe zakupy Carrefour Express piwo, woda i orzechy 5 euro/1 dzień
- apertivo w Montmartre Cafe, via Fiori Chari 26 - 7 euro/1os
Wodę do picia wystarczy kupić raz, a potem butelkę uzupełniać wodą z kranu w domu lub w tych dostępnych na ulicach, ale my robiliśmy na zmianę.
Tak się plasowały ceny w Mediolanie na sierpień, więc wg mnie wcale nie najgorzej, jak na stolicę mody. W razie pytań piszcie. I dajcie znać, co sądzicie? Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że zaglądacie.
Mały skrót wydatków w Mediolanie, może się komuś przyda:
- przelot dla 2 osób w 2 strony z jednym dużym bagażem 767zł/2os.
- nocleg w Leonardo Conference Center, 120 euro 4noce/2 os
- większe zakupy w sklepie Billa, które obejmowały prowiant na 2 śniadania dla 2 osób i zapasy na drogę( bagietki, sałatki, sery, szynki, owoce, warzywa, małą oliwę, orzechy, wino, piwo) 16 euro
- dodatkowe bardzo małe zakupy Carrefour Express piwo, woda i orzechy 5 euro/1 dzień
- apertivo w Montmartre Cafe, via Fiori Chari 26 - 7 euro/1os
Wodę do picia wystarczy kupić raz, a potem butelkę uzupełniać wodą z kranu w domu lub w tych dostępnych na ulicach, ale my robiliśmy na zmianę.
Tak się plasowały ceny w Mediolanie na sierpień, więc wg mnie wcale nie najgorzej, jak na stolicę mody. W razie pytań piszcie. I dajcie znać, co sądzicie? Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że zaglądacie.
jakie tam pyszności widzę :D
OdpowiedzUsuńpięknie, no bella Italiana - ja tez nie lubię budowli ze szkła i stali - mnie tam jest zwyczajnie zimno i nijako..;( najlepiej podziwia mi się je z daleka i już..:)
OdpowiedzUsuńByłam tutaj wcześniej, teraz wracam by znowu pooglądać cudowne miejsce. Ja też nie lubię tych nowoczesnych budowli. Smakowite zakupy zrobiliście:)
OdpowiedzUsuńFajne miasto z tego Mediolanu! Zamek Sforzów wygląda obłędnie, no a Porta Nuova mnie też przeraża. Mam nadzieję, że świat nigdy taki nie będzie... Byłoby smutno.
OdpowiedzUsuńŻółwie są genialne ;d też bym się ich nie spodziewała :) też tak mam, że lepiej czuję się kiedy otaczają mnie stare kamienice niż sterty wieżowców
OdpowiedzUsuńBergamo i Mediolan to mój plan na przyszły rok! :)
OdpowiedzUsuńFajnie zobaczyć ponownie te miejsca u Ciebie, w których byłem rok temu we wrześniu. Nie powiem, wspomnienia wracają :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część zdjęć okropna. Ja nie rozumiem jak ludzie mogą budować takie szklane molochy. Czemu architekci nie mogą wzorować się na dawnej architekturze, tylko się prześcigają w co dziwaczniejszych budynkach.
OdpowiedzUsuńMediolan to bardzo piękne miasto, nie przepadam za nowoczesną architekturą, jednak lubię ją pooglądać w innych miastach i bardzo się cieszę, że u nas nie ma takich budowli. Za to jestem zachwycona tą starszą częścią miasta. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak ta nowoczesna czesc jest do poogladania i zastanowienia sie nad tym, do czego zdolni sa terazniejsi architekci, ale trudno sie znalezc w tym szkle i metalu...a ten stary Mediolan mnie zachwycil a myslalam,ze Mediolan nie wart jest podrozy, mylilam sie bardzo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAch... Pięknie, wspaniałe zdjęcia... Cudowny ten Mediolan, oczywiście nie ten stalowo - szklany. Jeszcze tu wrócę i pooglądam kilka razy zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki za ten wpis. Teraz już wiem, koniecznie chcę zobaczyć Mediolan :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, podoba mi się, że sa i nowe wieżowce i stare budowle :)
OdpowiedzUsuńUrocze te żółwie :)
OdpowiedzUsuńJa jestem jakoś tak z natury tradycjonalistką, więc wszystko co nad wyraz nowoczesne mnie przytłacza, wolę ten Mediolan typowo włoski - klasyczny. A'la Matrix mnie nie przekonuje :) Na szczęście to tylko mały fragment miasta :)
te nowoczesne budynki bardzo mi się podobają ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie miałam czasu na Porta Nuova! Lubię takie ciekawostki architektoniczne :(
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za pokazanie nowoczesnego oblicza Mediolanu, ja tam nie dotarłam. Byłam zbyt zauroczona " starociami" . A byk miewa się całkiem nieżle ;) miałam szczęście wcisnąć się między dwiema skośnookimi wycieczkami. Wspaniałe zdjęcia! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie nowoczesne budynki jakoś do mnie nie przemawiają. Na szczęście kolejne zdjęcia pokazały, że Mediolan jest całkiem mi przyjaznym miastem.
OdpowiedzUsuńIle wrażeń! Podoba mi się Twój opis. Może właśnie dzięki kontrastowi nowe/stare doceniamy pewne bardziej klasyczne kanony piękna w architekturze. Ja lubię odwiedzać takie miejsca, choć czasem jest to przekonanie się, że lubię coś innego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
m.
Bardzo przyjemne miejsce! :)
OdpowiedzUsuńByłam w Mediolanie 2 lata temu w listopadzie. Pamiętam, że też zwiedzaliśmy Mediolan niemal cały dzień, piechotką. Bardzo męczące, ale warto! To miasto oferuje tyle atrakcji i ciekawych widoków, że lepiej sobie pospacerować :)
OdpowiedzUsuń