Długo Kraków istniał w mojej świadomości z przypiętą łatką mekki wycieczek szkolnych. Kiedy po latach odważyłam się stawić czoła utrwalonej wizji, wróciłam skutecznie wyleczona ze szkolnej etykiety. Od tego czasu muszę wyznać, że mam słabość do Kazimierza. Krakowskiego Kazimierza.
Mam wrażenie, że kreatywność w tej dzielnicy osiągnęła najwyższy poziom.
Lokale, restauracje, bary prześcigają się w pomysłach na oryginalne
nazwy i aranżacje. A ja oczywiście tonę w zachwycie, który w przypadku
Kazimierza jest dość powszechny.
To niegdyś odrębne miasto słynące z dzielnicy żydowskiej
dzisiaj już, jako część Krakowa stanowi miejsce wręcz kultowe.
Panuje tu specyficzne połączenie refleksji i zatracenia. Zaduma koegzystuje z dobrą zabawą, bez zgrzytów i nieporozumień. Na wszystko jest właściwa pora. Wszystko jest dla ludzi.
Różnorodność, a jednocześnie spójność jaką dostrzegam na tym obszarze jest jedyna w swoim rodzaju. Marzyłoby mi się, aby uchwycić to w jakiejś oryginalnej współczesnej produkcji.
Korzystając z tego, że do Krakowa mam całkiem niedaleko, staram się bywać tam, jak najczęściej i to bywanie wciąż wypełnia mnie miłością, z każdymi odwiedzinami coraz dojrzalszą i wierniejszą.
Kraków jest moją osobistą stolicą Polski. Ma duszę zamierzchłych czasów, a jednocześnie niczym nie odbiega od innych miast europejskich. Ceny w lokalach tworzą tu osobny rozdział w dziejach naszego kraju, wyłamując się ze sztywnych ram tak popularnej drożyzny.
Ja nie podzielam aż tak dużego zachwytu Krakowem, lubię to miasto, ale w granicach rozsądku i chyba serce w ten interes nie wchodzi ;) Spodobała mi się ta ciastkarnia ze zdjęcia. A co do Warszawy i cen, pragnę stanąć w jej obronie - mamy dużo niedrogich barów mlecznych ze smacznym jedzeniem.
OdpowiedzUsuńja nigdy w Krakowie nie byłam . Na Twoich zdjęciach widać niezwykły klimat tego miasta
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś mnie zdjęciami, mam nadzieję, że dane będzie mi zwiedzić zaprezentowane zakątki:) Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku:)
OdpowiedzUsuńDawno już nie byłam w Krakowie :) Bardzo zachęcające zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńNie byłam w Krakowie od daaaawna, ale czas nadrobić zaległości! Kazimierz na pewno wpisze się w moje plany zwiedzania miasta. Bardzo mi się podobają oryginalne nazwy lokali :)
OdpowiedzUsuńKraków to moje ukochane miejsce na ziemi. Kazimierza kiedyś nie lubiłam - durna wtedy byłam:D:D:D:D W tej dzielnicy wszystko mnie zachwyca, uwielbiam ten klimat. Moją ulubioną knajpką jest Tajemniczy Ogród na Placu Nowym - za czasów studenckich tam chodziliśmy się uczyć:D No i oczywiście muszę wspomnieć o zapiekankach z Okrąglaka:) Oczywiście odradzam Endziora, ale zaraz obok niego jest okienko z napisem: placki ziemniaczane i tam pyszne są i placki i zapiekanka węgierska:) Kolanko, które złapałaś na zdjęciu też bardzo lubię. A co do Twojego pytania odnośnie zwiedzania w knajp w Krakowie to się z czymś takim nie spotkałam. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię krakowski Kazimierz, zaglądam tam od czasu do czasu, ale nadal mam pewien niedosyt i chętnie tam wracam.
OdpowiedzUsuńStary, poczciwy krakowski Kazimierz...Mam wrażenie, że tam zatrzymał się czas. Jak już wreszcie dotrę do Krakowa to Kazimierz będzie miejscem gdzie mam zamiar spędzić najwięcej czasu. No i mam nadzieję, że Twój zachwyt Kazimierzem nie dość, że nie minie, to jeszcze będzie rósł z każdą kolejną wizytą.
OdpowiedzUsuńTrzeba umiec patrzec i robic zdjecia, aby kogos zachwycic!
OdpowiedzUsuńPotrafisz to zrobic!
Serdecznosci
Judyta
Oj, muszę zajrzeć do Kazimierza! Gadają do mnie te klimaty :-)
OdpowiedzUsuńPrzez lata nie darzyłem Krakowa jakąś szczególną miłością i to się w sumie nie zmieniło. Natomiast polubiłem bardzo to miasto, zwłaszcza Kazimierz. No i są tam jeszcze Podgórze, Łagiewniki, dwa kopce i inne ciekawe miejsca poza ścisłym centrum.
OdpowiedzUsuńCo do cen, to zdecydowanie potwierdzam, że są naprawdę na rozsądnym poziomie, praktycznie jak we Lwowie (a to jak wiadomo już nie Polska, a Ukraina. Niestety:)) nie do porównania z Warszawą, w której tez ostatnio kilka razy byłem. Z tego co pamiętam Barfly wbrew nazwie wcale nie jest barem mlecznym, a raczej małą rodzinną restauracją z obsługa kelnerską. Zresztą pozostałem lokale też nie przerażały cenami, wliczając w to ciekawe restauracje.
O przepraszam, ale w Krakowie są 4 kopce :)
UsuńPsia kostka! No popatrz, człowiek się całe życie uczy!:) To wymień proszę wszystkie cztery, co bym je następnym razem odwiedził:)
Usuńa nawet 6! http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Kopce_Krakowa :)
Usuńpoprawka, bo kopiec Esterki już nie istnieje... ale ciągle zostaje ich 5, to dlaczego podaje się, że jest 4? :) czy któryś nie zalicza się do oficjalnej listy krakowskich kopców?
UsuńDzięki:) Zatem musze odwiedzić jeszcze 3;) Z tego co poczytałem, to liczba czterech kopców pojawia się w związku z polskimi bohaterami narodowymi. Widocznie Wandy za takiego nie uznają. A przecież ona nie chciała Niemca! Dziś to wyczyn godny bohaterki;)
UsuńJak ja kocham Kazimierz! Tesknie za nim bardzo...moze uda mi sie go w tym roku odwiedzic...i zjesc pierogi w pierogarni na Józefa :)
OdpowiedzUsuńNiestety, jeszcze nie bylam, zaluje bardzo!
OdpowiedzUsuńŚwiadomie, lub prawie świadomie, byłam raz na krakowskim Kazimierzu. W sierpniu. Nocą. Wiele z tych pięknych miejsc i wdoków, które tu u Ciebie widzę, mnie ominęło. Ale to co pamiętam.. to uliczki, gwar, knajpki, ludzie na ulicy - skojarzyło mi się wtedy bardzo mocno z Paryżem. ...
OdpowiedzUsuńByłam w Krakowie w ubiegłym roku, odwiedziłam też Kazimierz. Klimat niepowtarzalny, nie do opisania. Twoje zdjęcia go oddają w bardzo dużej mierze. Zwiedzanie tej dzielnicy całkowicie przypadkowo zaczęłam od Żydowskiego Muzeum Galicja, które nie jest zwyczajnym, nudnym muzeum, a miejscem tętniącym historią. A później już poszło: łaziłam uliczkami, zawitałam na Szeroką, Miodową, a jak zgłodniałam, poszłam na Plac Nowy, posilić się zapiekanką ;) Myślę, że gdzie jak gdzie, ale w Krakowie każdy znajdzie coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kazimierz ma niepowtarzalny klimat i z przyjemnością się po nim spaceruje. Zajrzyj do mnie, to się może troszkę zdziwisz :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńidealny tytuł posta w porównaniu do zdjęć, kwintesencja!
OdpowiedzUsuńrzeczywiście kreatywność w nazywaniu knajp jest porażająca:) zapamiętam ten duży pokój, może uda mi się wyrwać na wiosnę
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, ze bardzo dawno tam nie byłam. Ładnie tam ^^
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga http://marin-memories.blogspot.com/
UsuńDla Kraków równiez jest osobistą stolicą Polski. To miasto jest niesamowite, ma duszę!! Chociaż w przeciwieństwie do Ciebie, do Krakowa mam dość daleko- zawsze serce mi się raduje, kiedy wiem, że uda mi się odwiedzić to miasto!! Jest przepiękne!! A Kazimierz- niesamowity!! Gdyby tak jak we Lwowie- organizowano wycieczki po najciekawszych restauracjach Kazimierza- na pewno skorzystałabym!!!
OdpowiedzUsuńDla mnie Kraków też jest tą "prawdziwą" stolicą Polski i tak już zawsze pozostanie :) A Kazimierz jest rzeczywiście fantastyczny!
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam Kraków z wycieczki szkolnej, chyba czas wybrać się znów :)
OdpowiedzUsuńJak to zrobiłaś, że udało Ci się zobaczyć Kazimierz bez tłumów? :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tę dzielnicę Krakowa i polecam knajpkę Marchewka z Groszkiem! :)
Przyjechałam w terminie kiedy cała reszta była na zakupach świątecznych:)
UsuńZadroszczę Ci tej bliskości Krakowa, też chętnie bym tam bywała częściej. A na kulinarną wycieczkę zapiszę się pierwsza, jak tylko taką znajdę! Wspaniałe zdjęcia, uchwyciłaś klimat tego niezwykłego miejsca, pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńByłam lata temu na wycieczce szkolnej i wtedy właśnie zakochałam się w tym mieście :) Niestety mam daleko i nie mam okazji tam bywać.
OdpowiedzUsuńLubię Kraków. To miasto zachwyca i Polaków, i obcokrajowców. Ma swój klimat i duszę.
OdpowiedzUsuńDawnego klimatu żydowskiej dzielnicy nie odczujemy już, ale dobrze, że możemy odczuć jego cząstkę w postaci powrotu do dawnego wystroju ulic.
Kraków i Lwow- dwa bliźniacze miasta- podobne, ale różne.
Często zastanawiam się, jak wyglądałby Lwów, gdyby nie było wojny, jak wyglądałby Kraków, gdyby nie było wojny. Jakiś żal mną targa, że nas pozbawiono Czegoś, w tym części naszej kultury.
Miło u ciebie w moim duchu i będę tutaj zaglądała.
ja polecam, bo lubię, herbaciarnię Czajownię na Kazimierzu :) z resztą wiesz, ze kocham Kraków ;)
OdpowiedzUsuńKraków-moje miasto,mieszkam tu od urodzenia.Kazimierz rzeczywiście jest klimatyczny,jak dla nawet o wiele bardziej niż Stare Miasto.To właśnie tu (a nie na Rynek) robię piątkowe wypady na piwo do urokliwych knajpek.A i te zapiekanki-pychaaa! Nie ważne,czy 3 w nocy czy 15 po południu.Kazimierz nigdy nie śpi!
OdpowiedzUsuńPozdr,
http://zirytowany-pingwin.blogspot.com/
Piekne zdjęcia! Bardzo przyjemnie się czytało, tym bardziej, że o moim ukochanym Krakowie! Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńKocham to miasto!! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za bajkowy wręcz spacer, dawno nie byłam w Krakowie, nie mówiąc już o Kazimierzu... Osobista stolica ? Gdybym była zmuszona zmienić miejsce zamieszkania, to byłby to z pewnością Kraków. Pozdrawiam - M. ( PS - doskonałe zdjęcia!)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wszystkie! :)
OdpowiedzUsuńDawno nie byłam na Kazimierzu, ale moje wrażenia pochodzą sprzed paru lat. Cieszę się, że tym razem przemierzyłam te uliczki dzięki Tobie i Twoim zdjęciom. Bardzo ładnie tam - może w tym roku znów się wybiorę :)
pozdrowienia!
bardzo lubię tę dzielnicę Krakowa... choć tego street artu nie widziałam!
OdpowiedzUsuńpięknie tam jest. znów kusisz, abym pojechała w końcu do tego miasta po ładnych paru latach nieobecności :D
Przepiękne zdjęcia, zazdroszczę Ci tej bliskości odległości, ale tak pozytywnie rzecz jasna, i mam nadzieję, na kolejne wycieczki :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem zakochana w Kazimierzu :)) Za 2 tygodnie znów wybieram się do Krakowa i na pewno głównym celem wycieczki jak zawsze będzie Kazimierz :D
OdpowiedzUsuńKazimierz to magiczne miejsce!
OdpowiedzUsuńświetne miejsca wybrałaś do sfotografowania :)
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała się tam wybrać... zrobię to, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuń3 dni temu wróciłem z Krakowa. Mieszkałem właśnie na Kazimierzu. Mam też podobne zdjęcie cmentarza. Niestety nie trafiłem do restauracji Ariel - a widzę, że Ty trafiłaś w te miejsce. Być może następnym razem się uda :)
OdpowiedzUsuń