26 sie 2013

Wesele w Kijowie, czyli jak bierze się ślub na Ukrainie?

Zacznę od tego, że jadąc na ukraińskie wesele spodziewałam się jakiejś alkoholowej jatki z leżeniem pod stołem i czołganiem się do toalety. I bynajmniej nie dlatego, że nasze dotychczasowe spotkania z ukraińską bracią były suto zakrapiane. Po prostu tak się kojarzy "bliski wschód". Tymczasem bardzo przyjemnie się rozczarowałam. Było to wesele z klasą, humorem, łzami wzruszenia i z ogromną dozą urozmaicenia. 

A urozmaicenie zaczęło się już o....10 rano! Nie wiem, jak Wy, ale ja spodziewałam się rozpoczęcia zabawy w godzinach mocno popołudniowych, więc moje zaskoczenie było na prawdę duże, kiedy okazało się, że o 9.30 mam być gotowa do wyjazdu. A, że możliwość pospania dłużej wygrałaby u mnie chyba nawet z przygotowaniami do własnego ślubu to i w tym wypadku nie odmówiłam sobie drzemania do oporu. 

Po pobudce na przygotowania zostało mi około 20 -30 minut. Był to z pewnością mój rekord, bity siłą narastającego przerażenia przed zaliczeniem wpadki już na wstępie. W związku z tym kończyłam golić nogi na sucho w pędzącej  marszrucie, tam przywdziewałam buty i kontynuowałam ogólne poprawki. Nawet nie chcę wiedzieć, co myśleli pozostali pasażerowie, kiedy wywijałam maszynką do golenia, z modlitwą w sercu, aby nie odciąć sobie kawałka nogi. Ale czego się nie robi w kryzysowej sytuacji.

Całe to zamieszanie było po to, aby zdążyć do domu Żenicha (Narzeczonego), na uroczysty toast, a następnie wspólnie podążyć do jego Wybranki, którą ten miał za zadanie wykupić. 
A nie była to sprawa prosta, bowiem u wejścia do bramy czekało grono dziewcząt strzegących niewiasty przed namolnym amantem. Wybranek musiał się mocno postarać, aby dobić targu. Nawoływanie na niewiele się zdało. Aby spotkać  Ukochaną, Żenich musiał wykonać tyle zadań, ile było schodów do mieszkania jego Oblubienicy. A, że ta mieszkała bodajże na 8 piętrze to tylko sobie wyobraźcie.
Były zatem odpowiedzi na pytania, tańce, ćwiczenia fizyczne, śpiewanie itd. i Bogu dziękować, że po 3 piętrze dziewczyny się zlitowały i resztę odpuściły, bo nie wiem, jak Narzeczony, ale ja byłam zmęczona samym śledzeniem wydarzeń. 

Tak więc, kiedy wreszcie dwa zakochane serca oficjalnie się spotkały rodzice dali im ekspresowe błogosławieństwo i już wyruszaliśmy na plener zdjęciowy. Miłym akcentem było uczestniczenie gości w scenkach rodzajowych w czasie ślubnej sesji, co zamieniło się w niezłą zabawę, zakrapianą szampanem. Samo miejsce na sesję również było rewelacyjne.

Po kilku godzinach w blasku fleszy nastąpił oczekiwany moment wyjazdu do miejsca, gdzie miała odbyć się właściwa część, czyli wesele. Było to jednocześnie miejsce naszego noclegu i znajdowało się jakieś 30 minut jazdy od Kijowa. Powiem szczerze, że nie wiedziałam czego się po nim spodziewać, ale to co ujrzałam na miejscu przerosło moje oczekiwania. 

Miejsce o nazwie "Глебовка" okazało się wymarzone. Kompleks finlandzkich, drewnianych domków usytuowany w sosnowym gaju na brzegu MORZA! W jednej sekundzie przeniosłam się z gwarnej stolicy Ukrainy do jakiegoś bajkowego kompleksu nad wodą. Aż mi pojaśniało w oczach. Poczułam, jakbym wstąpiła do lepszego świata, gdzie mój umysł i ciało momentalnie przestawiły się na tryb relaksu. Po dwóch nocach z karaluchami wrażenie było takie, jakbym umarła i trafiła do Św. Piotra.
To odczucie nasiliło się jeszcze, kiedy dostaliśmy klucze do czystego, zadbanego i ogromnego pokoju, który pomieściłby połowę weselnych gości.

Na miejsce przybyliśmy jako pierwsi, więc znaleźliśmy jeszcze czas na mały rekonesans okolicy.

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy nad morzem i niewiele się pomyliłam. Obecny tam wielki zbiornik wodny o powierzchni około 920 km2 potocznie nazywany jest "Kijowskim Morzem" i tak właśnie się prezentuje. Można się w nim kąpać, łowić ryby czy pływać łodzią, więc jak dla mnie spełnia wszelkie standardy. 

Drewniane dacze okazały się skandynawskimi domkami o wszelkich udogodnieniach. Na terenie kompleksu był kryty basen, siłownia, sauna, korty tenisowe, domki do grillowania, wypożyczalnia rowerów i kładów, przejażdżki na koniu, maleńka plaża z pomostem, restauracja, sala konferencyjna, plac zabaw dla dzieci i o wiele więcej, niż człowiek mógłby potrzebować do szczęścia. 


Tymczasem nas czekał ciąg dalszy zabawy. Najpierw wjechał drobny poczęstunek na świeżym powietrzu. Następnie Młodzi prowadzeni przez wodzireja imprezy, odegrali scenkę spotkania i zakochania się i nastąpiła symboliczna ceremonia zaślubin pod słonecznym niebem, z kijowskim morzem w tle. Symboliczna, ponieważ Para Moda zdecydowała się jedynie na ślub cywilny, który miała już za sobą.

Wyglądało to niezwykle filmowo i nad wyraz pięknie. A kiedy Pan Młody rysował kredą na ścieżce serce z inicjałami jego i swojej żony, poczułam się jak za czasów dzieciństwa, kiedy takie wyznanie znaczyło wszystko.

Po złożeniu życzeń i obdarowaniu prezentami Nowożeńców impreza przeniosła się do restauracji, a tam nie zwalniano tempa. Dosłownie każda chwila obfitowała w wydarzenia. Wolałam nie wychodzić nawet do toalety, aby niczego nie przegapić. 

U nas poza tańcem pary młodej, do oczepin niewiele się dzieje. Tu nie było momentu nudy. Nie częstowano też gości co 5 minut kolejnym daniem. Było kilka potraw na stole i niewiele się w tym temacie zmieniało. Żadnej presji, co podadzą za 10 minut i czy jeszcze zmieszczę.;) 

Zaraz po pierwszym tańcu, były wywiady z rodziną i świadkami, publiczne składanie życzeń, konkursy dla gości oraz slajdy z życia Młodej Pary, dowcipnie komentowane przez prowadzącego. Wyświetlono krótkie filmy fabularne z Parą Młodą i ich przyjaciółmi w rolach głównych. Jeden dotyczył tematyki ślubu, a drugi Love Story zrobiony w formie niemego kina. Moim zdaniem to był hit tego wieczoru.

W kolejce czekało jeszcze karaoke, a pomiędzy tymi wszystkimi wydarzeniami grał zespół na żywo i nie żadne weselne bajlando, ale prawdziwy rockowy band. W międzyczasie zdążyliśmy jeszcze wypuścić lampiony i wysłuchać milion toastów. 

Wodzirejem imprezy był zawodowiec, który tak poprowadził wesele, że czułam się jak na Gali rozdania Oscarów. Ten człowiek to wygrana na loterii. Tańczył, śpiewał, bawił i był w tym świetny! A jego wykonanie utworu Joe Cockera zmiażdżyło wszystkich.

Zdumieniem, choć może i nie, po tylu atrakcjach, było szybkie bo już około 1 w nocy zakończenie imprezy. Jak dla mnie po całym intensywnym dniu była to idealna pora, ale biorąc pod uwagę polskie wesela, to impreza skończyła się, zanim u nas zdążyłaby zacząć. Jednak mnie ten scenariusz dużo bardziej odpowiadał. 

Po rozjechaniu się części gości, gawiedź która nocowała w kompleksie przeniosła się na werandę w jednym z obiektów, gdzie rozmowy, gra na gitarze i śpiewy trwały do białego rana.

Dzień po weselu był to luźny czas spędzany z Młoda Parą na śpiewach, grze na gitarze i wypoczynku. Można było korzystać z dobrodziejstw jakie znajdowały się na terenie obiektu i odetchnąć po wrażeniach poprzedniego dnia. Słowem relax.

Nie wiem czy przebrnęliście przez cały post, ale jeśli tak to ciekawa jestem, co sądzicie o takim scenariuszu na ślubną imprezę?

32 komentarze:

  1. Po strasznej nocy z karaluchami ten post jest jak balsam na ranę! Scenariusz wspaniały (Twoja relacja też)każdemu bym życzyła takiego wesela samo czytanie to przyjemność! Jak widać Ukraińcy potrafią się bawić i jest w tym jakiś scenariusz a nie jedzenie i picie na zmianę przeplatane tańcami. Jak widać sprawdza się stara zasada że zabawę powinno się przerywać w najlepszym momencie, nie czekając aż goście pod stół spadną. Miejsca super, piękne, zadbane po prostu jestem oczarowana. Świetna impreza i relacja, gratulacje! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna impreza! Bardzo by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. na bogato! a jednak szkoda, że nie w cerkwii, też by było z dodatkowymi atrakcjami!

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, no, wesele pierwsza klasa. Fajnie, że nie było napięcia, tak jak to na naszych polskich weselach... fajnie tak zacząć z samego rana! Dla mnie bomba! Nie ma co czekać do 17 i stresować się cały dzień - rano wstajesz i praktycznie musisz szybko wyjść. Miejsce urocze.

    OdpowiedzUsuń
  5. To było ekstra wesele. Takie inne i luźne, bez stresów. Filmy rzeczywiście są dobrym pomysłem. Poza tym było na bogato, jednak nie było takiego zastaw się, a postaw się jak u nas. Milutko. :) I nocleg.... Prawdziwe niebo. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co kraj to obyczaj :) Szczęścia Parze Młodej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba program i fakt, że wcześnie się zaczyna i wcześnie kończy. Ja kiedyś mogłam bawić się pół nocy (chociaż nigdy nie mogłam bawić się całą noc), ale dziś najchętniej ok. 1 zrywam się z każdej imprezy. Świetne te domki w lesie, fajny klimat. Jedyne co mnie zdziwiło to fakt, że chciało im się robić tę symboliczną ceremonię - ja rezygnując z kościelnego a co za tym idzie z białej kiecki, na pewno bym nie chciała sesji w takowej i takiego trochę udawania, ale jeśli im to było potrzebne do pełnego zadowolenia z tego dnia, to czemu nie? U nas też statystyki rozwodów rosną, ale jeśli ludzie pasują do siebie i chcą, żeby się udało, to wierzę, że się uda!

    OdpowiedzUsuń
  8. ale odjazd! powiem Ci, za sama myslalam, ze opiszesz mi tu jakas pijacka balange, ale prosze! haha po pierwsze jestes moim mistrzem z tym goleniem nog. a sama impreza niesamowita, chetnie bym popatrzyla na te tradycyjne celebracje, a te krajobrazy nad morzem.. bajka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo interesujący post. Wczytałam się jak w najlepszą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, ze zaczeli rano, ale te toasty tak od rana i dali rade?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toasty dopiero zaczęły się w restauracji, ale i tak długo i dużo mówili:)

      Usuń
  11. super zaskoczenie. po tych karaluchach spodziewałam się, że ciąg dalszy będzie taki sam. rewelacyjne miejsce i widać, że faktycznie wszystko dopięte na ostatni guzik. mniej pompatycznie niż u nas. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie mniej pompatycznie, bez zbędnego nadęcia. Na drugi dzień Para Młoda siedziała z nami w iście domowych ciuchach, ona bez makijażu, z włosami związanymi w zwykły kucyk i było kapitalnie. Czuć wówczas więź między ludźmi.

      Usuń
  12. woooow! ale super wesele :) moje za 3 tygodnie, niestety aż tylu atrakcji nie będzie ;p ale gdybyśmy zaczęli o 10 to też pewnie o 1 padałabym już z nóg ;) Zazdroszczę, że miałaś okazję przeżyć coś tak niesamowitego ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. wow, niesamowite, tyle zadań ile schodów - wariacjaa! ale piekne widoki i to foto z platkami róż to naprawde jak z filmów, ehhh kultura mnie wciąż zaskakuje, ale fajnie poznawać takie tradycyjne imprezy w tradycyjnej społeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie same odczucia, mam nadzieję, uwielbiam różne kultury i ciekawostki o nich!

      Usuń
  14. Fajna impreza, a i całą relacje wyśmienicie się czytało - jak zawsze zresztą wszystko, co wychodzi spod Twojej klawiatury :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ale cudna sukienka <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Powiem Ci, że jestem tym całym pomysłem na urządzenie wesela zachwycona. Sam post wrzucam do mojego osobistego "worka" z inspiracjami :)).

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne wesele, podobał mi się pomysł z filmami. U nas na śląsku również wesela zaczynają się rano, msza jest na 11, 12 lub 13 i później para młoda i goście udają się na salę i zabawa trwa do ok 1-2 w nocy, a często na drugi dzień są poprawiny.

    OdpowiedzUsuń
  18. Znam kilka osób z Ukrainy i nigdy nie słyszałam o tym "morzu" pod Kijowem! Składam honory za golenie nóg w autobusie! Wykupywanie Panny Młodej też występuje w moich stronach, czyli w podkarpackim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to świetna tradycja. Pan Młody musi się przynajmniej postarać, a nie po prostu zajechać limuzyną;)

      Usuń
  19. Chcialabym kiedys wybrac sie na Ukraine, a ta miejscowka weselna przepiekna!
    No i cala impreza duzo bardziej by mi przypadla do gustu niz typowo cypryjskie wesele;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wesele idealne! Zaczytałam się w Twój opis. Wszystko naprawdę wydaje się rewelacyjne! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetna relacja, aż żałuję, że mnie tam nie było :D
    i zdjęcia ekstra :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Super impreza! Świetna relacja!

    OdpowiedzUsuń
  23. rewelayjne miejsce na wesele :)) Ukraina to niewątpliwie ciekawa kultura :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem pod ogromnym wrażaniem zdjęć i Kijowa i wogóle tamtej okolicy. Czemu Ukraina kojarzy mi się z wiejskimi osadami i brakiem cywilizacji XXI wieku? Jakie to stereotypowe:( Aż mi wstyd.
    Gratuluję udanej zabawy i zazdroszczę niezapomnianych wrażen:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Tobie, dlatego warto łamać stereotypy:)Pozdrawiam.

      Usuń
  25. Tak, zdecydowanie pokazalas Ukraine z innej strony, bardzo ciekawy opis zwyczajow, spodobal mi sie bardzo a miejsce rewelacyjne...pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. Wow, ta perspektywa na wesela jest zupełnie nowa dla mnie! Może warto rozważyć wprowadzenie tego trendu na naszych polskich przyjęciach?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...