13 lis 2018

Nowa Zelandia bez samochodu - co, gdzie, za ile?

Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Jesień po raz pierwszy w tym roku zastała mnie w Nowej Zelandii. Stałam właśnie na lotnisku w Christchurch zastanawiając się jedynie po co mi to było. Sama ze sobą na końcu świata, bez żadnego konkretnego pomysłu na jutro za to w środku ulewnego deszczu, który już chwilę później spływał po mnie odkrywając warstwa po warstwie to co mam pod spodem, jakby obierał bezbronnego karczocha. Z upalnej Australii wleciałam prosto w listopad i nic to, że mieliśmy marzec. Zawsze uważałam, że to znakomita pora roku i właśnie nadarzył się doskonały dzień, abym zmieniła zdanie. Jeżeli przez 1,5 godziny mokniecie gubiąc się bez celu po ulicach obcego miasta, targając na plecach dużo za dużo, a jednak nic co w danej chwili mogłoby Was uratować to właśnie się dowiadujecie, że w marzeniach za cholerę nie chodzi o to, aby były łatwe i przyjemne, ale o to, aby je w ogóle spełniać, zanim życie wystawi Wam rachunek.

Poleciałam na koniec świata, bo od tej pory wszędzie miało być już tylko bliżej. Poleciałam bez planu, bez przemyślanego scenariusza i  co gorsza bez parasola, za to z silnym pragnieniem, aby dotrzeć tam gdzie zawsze uważałam, że dotrzeć muszę. Niektóre marzenia są tak wielkie, że aby je udźwignąć najłatwiej udawać, że się nie dzieją. Nawet jeśli już za późno, bo właśnie gubisz się w kraju Maorysów, moknąc w drodze do hostelu, która okazuje się drogą donikąd, a przed Tobą rozpościera się wizja całkowicie dzikich 2 tygodni, które trzeba opracowywać na bieżąco, bo wcześniejszych planów nigdy nie miałaś w planach.

Dlatego zanim podniosą się krzyki i posypią obelgi. TAK - zdecydowanie można to zaplanować lepiej. Ba, można to w ogóle zaplanować, zamiast zdawać się na magiczne życzenia i zaufanie do życia w nadziei, że to sympatyzując z nami nie da nam przepaść bez wieści. Jednak jeżeli tak jak ja należycie do osób, które dają się ograć porywom serca, które wcale nie potrzebują życia od linijki, bo myślenie nie zawsze wyprzedza działanie, a drogowskazem staje się zachłanność doświadczeń to nie opowiem Wam jak to zrobić, bo to najlepiej wiecie sami, ale opowiem, jak ja to zrobiłam, bo sama się dziwię, ale rzeczywiście się udało.

Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

Cały mój pomysł na Nową Zelandię ograniczył się do Wyspy Południowej, bo ustalmy, że 15 dni bez samochodu to ja mogłabym poświęcić na obejście knajp na wrocławskim rynku, ale niekoniecznie dwóch wysp Nowej Zelandii. Tym bardziej, kiedy nocy nie przesypiam, bo dokonuję rezerwacji na kolejny nocleg w miejscu, o którym jeszcze nie mam pojęcia, w dzień walczę o przetrwanie, bo niejednokrotnie zimniej, niż mówili (w Australii też mówili, że ciepło, tylko nie sprecyzowali kiedy) i drożej, niż zdołałam zrozumieć, a gdzieś pomiędzy próbuję przerobić wewnętrzną stronę kurtki na piżamę wierząc, że to wystarczy, abym nie musiała rozpakowywać się codziennie, bo ileż można.


WIZA


Szczęśliwie my Polacy i tu dobra nowina - NIE POTRZEBUJEMY wizy do Nowej Zelandii pod warunkiem, że wybieramy się do niej turystycznie, a nasz pobyt nie przekracza 90 dni. Na wszystkie inne trzeba spełniać określone kryteria, w związku z czym jestem ciężko obrażona, bo o ile nie dyskwalifikuje mnie wiek to już na pewno zawód, albo fakt, że w ogóle istnieję i jestem tym kim jestem. Tak jakby humanistów po 30-stce nie czekało już nic poza podagrą. 

Jeśli chcielibyście wiedzieć, jak wybrać studia, aby przegrać życie to piszcie do mnie, opowiem ze szczegółami, bo mogłabym robić z tematu habilitację. Może powstanie jakiś kurs, opcjonalnie e-book, możliwości 1500, szkoda, że nie na normalną pracę.


PRZYLOT I WYLOT


Podobnie jak w przypadku Australii tak i w Nowej Zelandii już w samolocie otrzymujecie druk, w którym jesteście zobowiązani wyjaśnić dlaczego do jasnej cholery zabłądziliście tak daleko od domu, co Was tu przywiodło, kto na Was czeka, a jeśli nikt to co to w ogóle ma znaczyć i gdzie oraz jak długo zamierzacie w związku z tym przebywać. A także czy zamierzacie zniszczyć Nową Zelandię wwożąc na jej dziewicze tereny banana albo nie daj Boże kanapkę z kiełbasą. Za równie toksyczne postrzegane są sprzęty typu namiot czy buty trekkingowe ze śladami ziemi z "obcego lądu", czyli każdego, który nie jest uznawany za Nową Zelandię. Z autopsji polecam deklarować wszystko i nie próbować być sprytniejszym od celników, bo potrafią być nad wyraz wnikliwi. Może akurat wyjdziecie z tego bez szwanku, a może podobnie, jak mnie Was również całkowicie rozpakują w poszukiwaniu torebki ryżu. 


Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?


TRANSPORT Z LOTNISKA W CHRISTCHURCH 

Pomiędzy lotniskiem, a centrum miasta kursuje miejski autobus nr 29. Cena biletu to 8,5NZD/ 1 stronę lub 15NZD w 2 strony, ale wystarczy przewędrować do najbliższego przystanku, który leży w bliskiej odległości od lotniska, aby cena spadła o połowę. Bilet do nabycia bezpośrednio u kierowcy.

TRANSPORT 

Auto - standardem i bez wątpienia najwłaściwszą opcją na poruszanie się po Nowej Zelandii jest wynajęcie samochodu. Najlepiej jeszcze takiego przystosowanego do spania to już w ogóle macie świat w zasięgu ręki i nie Wasze zmartwienie czy macie gdzie spać, bo zawsze macie. Warto dobrze to przekalkulować, więc nieco mi ulżyło, kiedy nie musiałam tego robić, bo jest to rozkmina  typu czy Wasz pobyt jest na tyle krótki, że jeszcze opłaca się wynajęcie auta czy już z tych długich przy których ekonomiczniej będzie coś zakupić i przed wyjazdem odsprzedać. Ruch w NZ jest lewostronny, jednak zazwyczaj puste drogi z dala od miast nie powinny stanowić problemu. Pamiętaliście wyrobić międzynarodowe prawo jazdy? To auto i jeszcze raz auto, tym bardziej, że benzyna jest tańsza, niż w Polsce.

A jak już w podróż samochodem to najlepiej, kiedy coś Was w tym wspiera, nawet jeśli to tylko aplikacja na telefon. Wiem, bo się interesowałam, kiedy jeszcze była szansa, że podzielę podróżniczy los z kimś, z kim byłoby mi to potrzebne. Tym bardziej, że parkowanie w Nowej Zelandii w niedozwolonym miejscu dość łatwo okupić łzami, sama byłam świadkiem. Na szczęście dla wielu to już nie są czasy, kiedy trzeba przeczesywać nieznane lądy. Dzisiaj świat nosi się w kieszeni spodni i jest wielkości telefonu. 

- CamperMate, darmowa aplikacja, która pokaże gdzie spać, jak i czego nie przespać. Wszyscy chwalą. 
- WikiCamps - podobna do CamperMate, tylko bardziej obszerna i płatna ( z wyjątkiem bodajże pierwszych 2 tygodni). Podobnie poprowadzi Was po darmowych miejscach do spania, prysznicach, toaletach itp. 
- MapsMe - pozwala na korzystanie z map w trybie offline. Wystarczy pobrać je w domu i korzystać na miejscu.

Autostop - z tego co zdążyłam wypróbować działa i ma się całkiem dobrze, ale mnie stosunkowo często zniechęcała pogoda, ograniczenia czasowe, albo mój syndrom Zosi Samosi, czyli po co mam komuś zawracać głowę, jak mogę się przejść te 50km. Skorzystałam dwa razy i to była bardzo dobra decyzja, więc od siebie mogę wyłącznie polecić. Ma tę zaletę, że pozwala dużo zaoszczędzić  i zabierze Cię tam gdzie autobus nie dojedzie ;-)

Samolot - wspominam, gdyby ktoś potrzebował przemieszczać się pomiędzy Wyspą Północną, a Południową, ponieważ ceny są tak korzystne, że gdybym miała nieco więcej czasu, ale wciąż za mało, aby pokonać tę trasę drogą lądową to z pewnością zdecydowałabym się na Air New Zealand  albo Jetstar i wypad do Auckland.

Autobus Intercity dla takich jak ja, co to pieniądze na prawo jazdy woleli do tej pory przepuszczać na wycieczki do Pcimia Dolnego, Bóg zamiast odpoczywać w niedzielę musiał konstruować autobusy. Autobus opcja droga, aczkolwiek na mnie nie patrzcie, bo przy moim budżecie drogie były nawet papierowe chusteczki, jednak kiedy brak czasu, dokumentów i wszelkich innych możliwości to jest to trafiona alternatywa. Nie tylko dlatego, że wygodna, a kierowcy wcielają się od razu w przewodnika trasy, sypiąc żartami nawet nie z jednego, a z dwóch rękawów, ale również dlatego, że daruje elastyczność, nowe znajomości, a przede wszystkim swobodę rozglądania się na boki, a to w NZ jedna z najlepszych rzeczy jaka może Wam się przytrafić. 

Intercity (na myśl o mnie i mnie podobnych ;) posiada w ofercie FlexiPass. Jest to rodzaj karnetu, który umożliwia przemieszczanie się po Nowej Zelandii na określonej trasie w ramach wybranej liczby godzin. W użytkowaniu karnetu dozwolone są rozmaite kombinacje, można dopieszczać swoje niezdecydowanie, rezerwować i anulować do skutku, a Pan Autobus zabierze Was w większość miejsc, w których wypadałoby się pojawić. Można oczywiście wykupić bilet na jednorazowy przejazd, ale jeżeli planujecie ich więcej to jak się domyślacie w karnecie wychodzi korzystniej. W zależności od tego w jaką liczbę godzin zainwestujecie jedziecie i podziwiacie mniej lub więcej i poza brakiem miejsc w aktualnym terminie niczym innym nie musicie się martwić. Anulowanie rezerwacji jest dozwolone do 2h przed wyjazdem i powoduje bezproblemowy zwrot niewykorzystanych godzin lub (w przypadku biletu jednorazowego) pieniędzy na konto. Osobiście przetestowałam, kiedy wbiłam się szczęśliwie napotkanej osobie do auta i odzyskałam środki za dokonaną rezerwację. Działa.

Jedno dość poważne "ale" to częstotliwość kursowania. Niestety, ale zazwyczaj jest to jeden, czy dwa kursy na dzień, więc nie ma w czym przebierać. Jeśli nie zdążycie na daną godzinę to na kolejny autobus możecie mieć szansę dopiero jutro. Nigdzie równie skutecznie nie oduczyłam się spóźniać ;-)

Drugi minus to, że Flexi Pass, choć obejmuje najbardziej popularne miejscowości to nie wszystkie do jakich kursują autobusy. To powoduje, że za wypad do miejsc, spoza oferty trzeba płacić dodatkowo, a nie są to małe sumy. Przykładowo 80km drogi z Christchurch do Akaroa to koszt 30NZD/1 stronę.


Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

Autobusy są przyjemne i oferują WIFI, choć na trasie pomiędzy górami i pastwiskami łatwo się domyślić, że nie zawsze coś z tego będzie.

Wszystkie niezbędne informacje znajdziecie tutaj.

Na rok 2018 cennik przedstawiał się następująco:
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

CENY/ JEDZENIE 

W skrócie - myślałam, że w Australii jest drogo, aż poleciałam do Nowej Zelandii. Tam na nowo oswoiłam termin, że jem nie wtedy, kiedy bym chciała, ale wtedy kiedy moje gasnące parametry życiowe sugerują, że powinnam. Moje zakupy ograniczały się do serków wiejskich do pary z chlebem, który zabrałam jeszcze z Australii, a jak już byłam mocno w potrzebie to do tuńczyków, kuskusu i jajek. Jest to raczej wynik tego, że sklepów jest tam mało, a marketów jeszcze mniej. W przeciętnym sklepie ceny potrafią być nieco przerażające, ale dlaczego miałoby być inaczej, jeśli jest to jedyny sklep w super popularnej miejscówce w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Co innego, kiedy mowa o dużym i tanim nowozelandzkim dyskoncie Pak'nSave, ale ten udało mi się spotkać tylko w Christchurch. Z tego co się orientuję można go znaleźć również w Queenstown czy Dunedin, ale w kraju, w którym każda minuta jest na wagę złota, jeśli żałowałam czasu na jedzenie to co dopiero na szukanie marketu. 

Na pocieszenie i rozgrzeszenie dodam, że należę do osób, które mają pewne rygorystyczne ograniczenia żywieniowe, co nigdy i nigdzie nie ułatwia mi sprawy, lecz jeżeli Wy zaliczacie się do tych szczęściarzy, którzy mogą przelecieć przez życie na chlebie tostowym z nutellą to nie macie się czego obawiać. Wystarczy znaleźć Domino's z pizzą za 5$ i po sprawie.

A jeżeli chcielibyście się zmierzyć ze smakiem najlepszego burgera na świecie to koniecznie wybierzcie się do Fergburger Queenstown. Choć sama nie należę do miłośniczek bułki z kotletem i tym razem również byłam wątpliwej wiary to rzeczywistość rzuciła mnie na kolana. O tym smaku śnię po nocach do dziś.

W porównaniu z Polską Nowa Zelandia jest nieskażona komercją. Warto mieć świadomość, że większość popularnych miejsc leży pośrodku niczego, sklepy są tam równie rzadkie, co turyści z Polski, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi.


Przykładowe ceny z Pak'nSave (2018 rok)

Jajka( 6 sztuk) 1,99 NZD
Avocado 1 sztuka 2,49 NZD
Serek wiejski 2,69 NZD
Feta 2,99 NZD
Jabłka 1kg 1,99 NZD
Masło czosnkowe 2,19 NZD
Mała puszka tuńczyka 1,09 NZD
Chleb (średnio 2-3 NZD)
Pomidory 1kg 4,89 NZD
Marchew 1kg 2,49 NZD

Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

NOCLEGI

Te rezerwowałam z 1-2 dniowym wyprzedzeniem w typowych hostelach dla backpackerów.
Warunki standardowe, czyli w zamian za 30-35NZD/1 noc w pokoju wieloosobowym (w moim przypadku od 4 osobowego po 10 osobowy w zależności od miejsca) otrzymywałam łóżko i dostęp do gniazdka, choć z tym bywało różnie, a w bardziej luksusowych zdarzała się łazienka w pokoju. 

Planując pobyt odpowiednio wcześnie można znaleźć coś w niższej cenie, ale zaletą rezerwacji z dnia na dzień jest możliwość podążania za pogodą, a wierzcie mi, że w marcu miało to kluczowe znaczenie. Zimny i deszczowy dzień w jednym miejscu okazywał się gorącym i słonecznym 200km dalej. Gdyby nie to pół pobytu przesiedziałabym w pokoju.

2 noce nad Tekapo spędziłam na glampingu (tutaj), czyli w dużym wieloosobowym namiocie, który od zwykłego namiotu różni się nie tylko rozmiarem, ale też tym, że ma łóżka, wykładzinę, dostęp do zasilania i drzwi, które wyglądają, jakby prowadziły do kryjówki Hobbita. Klimat takiego noclegu jest rewelacyjny, łózka ustawione są w kręgu, więc integracja wydaje się nieunikniona i przebiega szybciej, jednak nie jest to opcja na każdą temperaturę, co wraz z pozostałymi współlokatorami zgłębialiśmy obkładając się termoforami z wrzątkiem w pewną bardzo zimną noc. Tuż po niej męska część ekipy zrezygnowała z dalszego pobytu, więc niech to Wam nakreśli powagę sytuacji. 

Świetną i niecodzienną opcją okazało się Jailhouse Accommodation - zabytkowe więzienie z 1874 roku zaadoptowane na hostel. Spędziłam tam 2 noce i o ile nie czujecie się kiepsko z tym, że płacicie za nocleg w więzieniu to polecam, bo jest to jedna z najciekawszych atrakcji w Christchurch. Posiada fascynującą historię, celę z zachowanymi oryginalnymi rysunkami i wpisami więźniów i żywy gotycki klimat. Coś w sam raz dla fanów "Orange Is the New Black".

Sprawdzona i popularna sieć hosteli to Hostele YHA  - taki pewniak, który jest gwarancją fajnych warunków w dobrych miejscach i przystępnych cenach. Korzystałam w Christchurch (TUTAJ) i w Queenstown (TUTAJ) i w obu przypadkach byłam bardzo zadowolona.


Hostel w więzieniu
Jailhouse Accommodation
338 Lincoln Rd, Addington, 8024 Christchurch, Nowa Zelandia
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

Glamping nad Tekapo 
Lake Tekapo Motels & Holiday Park
2 Lakeside Drive, 7990 Lake Tekapo, Nowa Zelandia
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?

TELEFON/SIEĆ KOMÓRKOWA

Z tego co się zdążyłam zorientować najmocniejsi gracze to Spark i Vodafone. Osobiście jeszcze na lotnisku zdecydowałam się na Spark i pierwszy raz w życiu czułam miłe konsekwencje dobrze podjętej decyzji. Wykupiony pakiet wystarczył mi na cały pobyt, internet łapał nawet w górach, a w razie czego sieć oferuje budki telefoniczne z dostępem do wifi rozlokowane w wielu popularnych miejscach, więc robi robotę.


POGODA 


Jedną z moich bardziej fascynujących przygód w NZ była bez wątpienia pogoda. O ile w Polsce ma ona jakąś sprawdzalność, o tyle tutaj bardziej przypomina grę, której zasad nikt jeszcze nie poznał. Niezależnie od tego co przepowiadają, słońce czy deszcz na 99%  nie mają pojęcia. Najprędzej będzie odwrotnie do tego co aktualnie głoszą. W ten sposób, kiedy miało lać grzało, kiedy miało grzać lało, więc najlepiej sprawdzało się noszenie wszystkiego przy sobie. Tak na wszelkie wypadek.
W Nowej Zelandii podobnie jak w Polsce występują 4 pory roku, i podobnie jak u nas potrafią się one wydarzyć w przeciągu kilku dni albo godzin. Wczoraj lato, jutro jesień, a wieczorami i tak zima - słowem swojsko.

PAMIĄTKI 
Charakterystyczne nowozelandzkie pamiątki poza całą chińszczyzną tego świata to wyroby z wełny owczej, a jeszcze oryginalniej z dodatkiem futra oposa ( te biedaki niestety uznawane są za szkodniki i tak też są traktowane). Poza tym wszystko z wizerunkiem ptaszka kiwi, albo srebrnym liściem paproci, które to uchodzą za symbole Nowej Zelandii. Do tego drogi i chętnie podrabiany Miód Manuka, oraz kosmetyki z jego dodatkiem, muszla Paua o wielobarwnym pięknym wnętrzu, pochodząca od ślimaka żyjącego tylko w NZ czy biżuteria z miejscowych minerałów z maoryskimi wzorami. 


CO JESZCZE?


  • W NZ niezbędna jest przejściówka do gniazdka, a bardzo dobrym i chętnie stosowanym patentem jest dodatkowo przedłużacz. Bywało, że najtrudniejszą rzeczą w hostelu okazywało się dostanie do gniazdka, bo te zdarzały się być w deficytowej ilości, więc załadowanie telefonu, laptopa, baterii do aparatu itd. wkraczało na obszar misji niewykonalnej.
  • Za kłódki do szafek w hostelach trzeba dodatkowo płacić, warto zaopatrzyć się we własną.
  • Woda z kranu nadaje się do picia, więc idealna opcja to własny bidon.  
  • W marcu różnica czasu między Polską, a NZ wynosi 12h. To jak przyłapać świat na gorącym uczynku, kiedy Ty śpisz, a on buszuje.
  • Przestań dłużej myśleć i po prostu jedź. Tego co zobaczysz nie da się opowiedzieć, ani wycenić, ale i tak spróbuję w następnym wpisie.

Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Nowa Zelandia bez samochodu  - co, gdzie, za ile?
Wszystko co napisałam na temat Nowej Zelandii znajdziesz tutaj.

14 komentarzy:

  1. Nowa Zelandia to moje wielkie marzenie :D Zrodziło się ono w czasach kiedy kręcili tam Władce Pierścieni :D Uzbieram kasę i kiedyś pojadę !

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby tak podróżować trzeba być bardzo flexi ;))
    Sabina ucieszy się szczególnie z Twojego wpisu! Z tego, co widzę, widoki wynagradzają moknięcie w deszczu, wysokie ceny i niedospane noce ;) pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne widoki i bardzo ciekawy wpis! Gdybym miała tylko możliwość, to chętnie poleciałabym do Nowej Zelandii - kto wie, może kiedyś się uda :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam powoli wpisywać sobie NZ w listę "do zobaczenia". Skutecznie mnie do niej przekonujesz. Z jedzeniem serka z bułką u mnie nie byłoby problemu, gdyż uwielbiam ser (choć niekoniecznie powinnam go jeść, ale kto by sobie zawracał głowę co mu można, a co nie). Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze że tutaj weszłam.
    Powinnaś robić za drogie biuro podróży
    Zazdroszczę Ci tej podróży...
    Może i ja tak kiedyś polecę.
    Informacje których udzielasz są bardzo ścisłe i istotNe
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie to Irlandia jest bardzo podobna :P może nie w tej skali, ale bardzo, z powodu pogody, podróżowania, jedzenia, ale autostop nie działa. Tutaj każdy ma swój samochód, a komunikacja państwowa średnio się sprawdza, za to jest mnóstwo wypożyczalni samochodów i wszelkiej maści noclegów :P Pamiętam, jak mój mąż musiał udać się do miasteczka oddalonego o 100 km od jego miejsca zamieszkania, a akurat nie miał auta, więc udał się na autobus, i owszem autobus odjeżdżał rano o 8, ale powrotny był dopiero za trzy dni. Także ten... kisses

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, to jet dopiero wyższy poziom podróżowania. Wszystko jeszcze przede mną ;-) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Jak chce się spędzić wakacje, jako wyzwanie, to Irlandia w Europie świetnie się do tego nadaje. Drogo, daleko, ale rowerem bardzo przyjemnie (jest mnóstwo wypożyczalni), ogólnie to biznes dostosowany jest do Australijczyków i Amerykanów, ponieważ gdyż, to największa grupa przyznająca się do korzeni tutejszych. Tu https://www.ashfordcastle.com śpią zazwyczaj Amerykanie, a tu http://druidcottagekenmare.com/ Australijczycy :) W pubie w Dublinie, jak byłam ostatnio, Irlandczyków miejscowych prawie nie było, sami przybyli z odległych stron. W Irlandii żyje ok 4,5 mln ludzi z emigrantami, na zewnątrz ok 50 mln, albo i więcej, bo przyznaje się jeszcze cała masa do korzeni, nie tylko legitymuje się paszportem. Więc jakbyś pragnęła trochę odmiany, ale wciąż chciałabyś pozostać w Europie, to na 'własną rękę' czeka Cię mnóstwo przygód i szaleństwa. Zakochasz się, gwarantuję i w więzieniu też się można przespać za kilka euro :P albo w kościele coś zjeść, ale już trochę drożej. 10 jaj - 4.10 euro, dla porównania. Kisses

      Usuń
  7. W końcu znalazłam wpis o Nowej Zelandii. Planujemy z mężem w wakacje zwiedzić Nową Zelandię na własną rękę. Ten wpis bardzo nam pomoże! Dzięki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie muszę się tam wybrać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

    OdpowiedzUsuń
  10. Ogólnie takie prawo jazdy musi też oczywiście posiadać zawodowy kierowca, który porusza się pomiędzy różnymi krajami i jest w różnych miejscach. Do tego często potrzebne są różne szkolenia, z tego względu, że kierowcy muszą być przygotowani na różne warunki, które na drogach niewątpliwie spotykają. Warto wybierać odpowiednie miejsca do szkoleń, taki jak https://pracownia-test.pl/ . Każdy w swojej okolicy ma jakieś miejsce w takim stylu, a firmy coraz częściej oferują szkolenia swoim pracownikom, aby ich szkolić. To najlepsza opcja na zdobycie kwalifikacji.

    OdpowiedzUsuń


  11. sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

    konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
    konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
    dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
    a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, menschen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...