Chciałabym napisać, że zaraz po przyjeździe daliśmy się porwać historii, wciągnęliśmy w bogobojne zwiedzanie, ale prawda jest bolesna i sprowadza się, jak zawsze do żarcia. Ładniej byłoby użyć słowa jedzenie, ale to nie oddałoby rozpusty, która miała miejsce tego historycznego dnia, a została zapoczątkowana wraz z momentem, kiedy z premedytacją daliśmy się wciągnąć w sidła restauracyjnego naganiacza.
Cóż tam wiekopomne budowle przy obszernym talerzu wypełnionym po brzegi pachnącym i życiodajnym posiłkiem. Ledwo zdążyliśmy wyturlać się z busa, a już zostaliśmy zwerbowani na obiad do restauracja GUDIFAN pod pałacem Chanów. O jak nam było dobrze. Jeszcze nigdy nie wydawaliśmy pieniędzy z taką satysfakcją.
Bakczysaraj jest miastem podzielonym rzeką Czuruk-Su (Zgniła Woda) na dwie części starą (zabytkową) i nową. Atrakcji turystycznych jest tam niewiele, ale za to konkret. Tylko najcięższy kaliber, więc gwarantuję, że większej ilości i tak już byście nie udźwignęli. Pałac Chanów Krymskich z XVI w. z Wielkim Meczetem Chan - Dżani, Monastyr Uspieński i Czufut Kale - imponujące Skalne Miasto to 3 punkty, które gwarantują najwyższy poziom satysfakcji. Właściwie nawet jeden czy dwa z nich zadbają o to, abyście ani na moment nie zsiedli z galopującego konia ekscytacji.
Z pałacu Chanów do Monastyru Uspieńskiego regularnie kursują marszrutki. Dla przeciętnego człowieka to jasny sygnał, że należy z takowych skorzystać. Ale nie dla nas. Po skonsumowaniu pożywienia dla połowy mieszkańców miasta zebrało nam się na oszczędzanie. Postanowiliśmy pokonać trasę pieszo. Dzisiaj, z tego miejsca mogę Wam powiedzieć, że lepiej przyoszczędzić na czymś innym. My zrozumieliśmy to za późno, ale Wy wciąż macie szansę.
Tutaj jest czas na ten etap, kiedy szliśmy, szliśmy i szliśmy, a za każdym zakrętem brakowało widoków na kres wędrówki, więc jedyne czego mogliśmy być pewni to, że iść to my jeszcze będziemy. Kiedy dotarliśmy do celu staliśmy się właścicielami prawdy objawionej, która mówiła tylko jedno -zawsze bierzcie marszrutkę!
A cóż u celu? Klasztor i cerkiew wykute w skale - Monastyr Uspieński (Klasztor Zaśnięcia NMP), który powstał w VIII w. to coś nie do opowiedzenia. Tym bardziej, że po przekroczeniu progu obowiązuje zakaz fotografowania. Istnieją rzeczy nierealnie piękne. Przed wejściem obdarowują wdziankiem do opatulenia tego i owego. To miejsce święte, więc poza nosem i palcami wystawać Wam może jeszcze, co najwyżej gorejące serce.
Idąc dalej dostrzega się majaczące w tle skalne miasto. Czufut Kale to niesamowita osada wykuta w skale, w której od VI do jeszcze XIX w. mieszkali ludzie. To o nim pisał A. Mickiewicz i tu podobno kręcono jedną ze scen do Pana Wołodyjowskiego. Jak wspominałam na początku tej opowieści, w dzieciństwie nie wierzyłam, że miejsce o takiej nazwie istnieje w realnym świecie. Po odwiedzeniu Czufut Kale zwątpiłam, że miasto na które patrzę, nie jest wytworem mojej wyobraźni.
Bakczysaraj jest bajkowy nie tylko z nazwy. Miejscowość
ma niesamowitą aurę, która trochę każe nam wierzyć, że to baśń, ponieważ rzeczywisty świat przypomina taki, jaki serwuje zazwyczaj wybujała fantazja. Nazwa absolutnie pasuje
do tego, co kryje to miasto i co nawet teraz wydaje mi się pięknym snem. Ta
dawna stolica Chanów Krymskich, położona między Sewastopolem, a
Symferopolem to upust dla skrytych, dziecięcych marzeń. Okaz na miarę najwyższych pragnień, który niczym nie ustępuje fantazji.
Przecudowne jest to skalne miasto, kolejne miejsce owiane tajemniczością, chętnie bym się tam wybrała :) A gołąbki też uwielbiam i pewnie chętnie bym takich spróbowała :)
OdpowiedzUsuńMiasteczko jest niesamowite. Uwielbiam kamienne budowle i uliczki, więc tam miałam istny raj.
UsuńCudowne miejsce. A te gołąbki w liściach winogron próbuję robić co jakiś czas, tylko zawijanie mi słabo wychodzi - chociaż kupuję gotowe liście. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTeż chciałam je kiedyś zrobić,ale jakoś zabrakło mi odwagi. Jednak nie odpuszczę.Pozdrawiam
UsuńMmmmm... Jedzenie wygląda bardzo aromatycznie i apetycznie. :D
OdpowiedzUsuńAle klimatyczne miejsce sama chętnie bym sie tam wybrala. Może kiedyś kto wie...:)
OdpowiedzUsuńMyślę,że na pewno. Pozdrawiam
UsuńJako,że jestem teraz diabelnie głodna, smakowicie wyglądają te Twoje fotografie. Szkoda, że nie opisałaś dokładniej, co się na nich znajduje :P
OdpowiedzUsuńChciałabym ale w ogóle nie pamiętam nazw tych dań, a wtedy nawet do głowy mi nie przyszło aby zapisać. Mogę tylko powiedzieć,że było doskonałe, a w wyborze pomagał świetny kelner:)
Usuńcudowności ♥ kolejne piękne miejsce... ach tylko pozazdrościć tych wszystkich wspaniałych podróży i tych wspomnień;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i namawiam do wyprawy w te strony:)
Usuńbyłam:) żałuję w tym momencie, że nie wzięłam nic do jedzenia:)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Pyszności:) Ale najważniejsze,że byłaś:)
Usuńmam nadzieję, że jeszcze jakiejś bajeczne miejsca masz w zanadrzu ;)
OdpowiedzUsuńTak myślę:)
UsuńFaktycznie jak z bajki! Restauracja bardzo klimatyczna a jedzonko wygląda na pyszne! krajobraz skalny piękny. Aż zazdroszczę Ci że widziałaś to na żywo!
OdpowiedzUsuńŚwiat jest niesamowity...
UsuńNaprawdę fantazja! :) Pięknie tam.. bardzo!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTwoje marzenie z dzieciństwa, żeby zobaczyć Bakczysaraj, się spełniło i z pewnością w 100% procentach byłaś zadowolona. Miejsce jest faktycznie cudowne. Domy w skałach i klasztor i cerkiew to istne cacka. Myślę, że tam, gdzie nie można było robić zdjęć było pięknie. Dziękuję, że do mnie zajrzałaś i zapraszam znowu, jeśli będziesz miała ochotę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ pewnością będę zaglądała.Czekam na więcej relacji z podróży:) Pozdrawiam:)
UsuńInspirująca podróż i świetna fotorelacja. Wspaniale jest spełnić swoje wieloletnie marzenie, tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! Spełnianie marzeń to moje ulubione zajęcie:)
Usuńjakie to wszystko jest magiczne! uwielbiam Twoje zdjęcia :) żarcieee *.* wiesz, czym mnie skusić :D hah pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Wiem,że żarełko kusi:) Pozdrowienia
UsuńJejku, chyba będę musiał kiedyś tam pojechać, potrawa w liściach winogron mnie przekonała, mniam!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Jadłam te gołąbki już w Sarajewie i od tej chwili jestem w nich zakochana:)
UsuńAleż fantastyczne klimaty...dla mnie całkowicie obce i cieszę się, że mogę spojrzec na to wszytko Twoimi oczami..... mogłas tylko wieksze zdjęcia jedzenia zrobić, bo jakies małe te porcje, a chętnych dużo..:)
OdpowiedzUsuńTak, widoki piękne, ale mnie tam spotkała niemiła przygoda. Poczytajcie o niej ku przestrodze na http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/2014/03/ale-widziaam-krym.html
OdpowiedzUsuń